- a ty do kogo? - spytał rosły mężczyzna
- yyy... dzień dobry. Mam coś takiego – pokazała czarną kartę ochroniarzowi
- w takim razie, proszę wejść – otworzył jej drzwi, dziewczyna weszła do pustego lokalu, przy barze była tylko dziewczyna, która układała butelki.
- Mogę ci jakoś pomóc? - spytała
- tak, ty pewnie jesteś Sue?
- Tak, to ja – potwierdziła
- Stella dała mi tą kartę.
- Lena?
- Tak.
- Stella ci wszystko wyjaśniła? - przytaknęła – zdajesz sobie sprawę, co to za klub?
- Tak, wszystko wiem. Chodzi tu o...o specyficzny rodzaj tańca.
- Dokładnie. Nikt cię nie będzie do niczego zmuszać, chyba że sama będziesz chciała, to wtedy dogadujesz się z szefem. Jedynie prywatne występy i tu na sali.
- Prywatne?
- Tak, na górze są pokoje, albo tam za tobą – wskazała palcem, dziewczyna się odwróciła
- to odgrodzone frędzlami?
- Tak. Zawołam szefa, okey?
- Pewnie – uśmiechnął się, kilka minut później siedziała w gabinecie na przeciwko mężczyzny.
- Przeczytałaś? - spytał
- tak.
- I wszystko się zgadza?
- Tak, wszystko. Będę tancerką, nic więcej.
- Dokładnie.
- Wszystko się zgadza, według kodeksu pracy...
- znasz kodeks pracy?
- Tak, inne przepisy również. Nie ważne jaka praca, ale swoje prawa powinnam znać, prawda?
- Oczywiście. - skinął głową
- dostanę kserokopię?
- Po co?
- Jak to po co? Zgodnie z kod...
- oczywiście, że dostaniesz – przerwał jej – widzę, że głupia nie jesteś.
- Jeśli to komplement, to dziękuję. - nie odpowiedział
- wszystko się zgadza?
- Mam jedno pytanie.
- Więc słucham – mruknął
- rezygnuję w każdej chwili, bez konsekwencji? - spojrzałam mu w oczy.
- Tak – odpowiedział
- to wszystko okey – szepnęła. Dziewczyna westchnęła, wzięła pióro do ręki i złożyła podpis. Kopię schowała do teczki. Lena wymieniła uścisk dłoni z nowym szefem i wyszła.
- Chodź pokażę ci twój pokój – usłyszała za plecami
- mój pokój?
- Tak, tam będziesz mogła się przebrać. - wyjaśniła – taka garderoba. Nie jest za duża, ale zawsze coś.
- Myślałam, że wszystkie dziewczyny mają jeden...
- tą będziesz dzielić ze mną – uśmiechnęła się
- dzięki Sue – powiedziała wychodząc.
- Nie ma sprawy. Do jutra – wyszła z klubu. Udała się prosto w stronę domu. Zrobiła obiad i czekała na siostrę. W tym czasie przygotowała rzeczy dla młodszego brata.Mesut
- Co robisz jutro wieczorem? - spytał przyjaciela
- chcę jakoś porozmawiać ze Stellą, może w końcu wpuści mnie do domu – mruknął
- Sami, takich lasek na świecie jest tysiące. Z małymi różnicami – zaśmiał się
- z jakimi?
- Jedne bardziej chętne inne mniej. - wyjaśnił
- Mesut...kobieta to nie rzecz, to istota...
- z cyckami i tyłkiem – dokończył
- z uczuciami. One czują, kochają, cierpią – wymieniał
- oczywiście, że czują – mruknął – kiedy to mają....
- Czekam na dzień kiedy się zakochasz – przerwał mu- zakochasz, może z wzajemnością, a może i nie. Może złamie ci ona serce, dowiesz się co znaczy kochać i cierpieć jednocześnie. Jak to fajnie...
- przestań – syknął – mnie to nigdy nie spotka.
- Nigdy nie wiesz co cię spotka – odpowiedział
- jak chcesz, jutro wieczorem będę w klubie. - mruknął i wyszedłLena
- Wychodzę jutro wieczorem – szepnęła, gdy jechały autobusem do szpitala
- gdzie? - spytała siostra
- do pracy.
- jak do pracy? To co ty właściwie będziesz robić?
- Będę kelnerką, to wszystko – skłamała – lepsze to niż szef zboczeniec.
- Damy sobie radę – uśmiechnęła się. Gdy dojechały na miejsce, Ana skierowała się do pokoju brata, a Lena poszła porozmawiać z lekarzem. Usiadła w fotelu i przeglądała wyniki ostatnich badań
- jego stan się poprawia. Pomału, ale jest co raz lepiej.
- Czyli nadal nie ma pewności, że z tego wyjdzie? - spytała
- jeśli poddalibyśmy go operacji, to była by 100% pewność.
- Na nią potrzebne są pieniądze – mruknęła
- skontaktujcie się z jakąś fundacją, pomagają uzbierać pieniądze.
- Są bardziej potrzebujący – przerwała – damy sobie radę, uzbieram te pieniądze.
- Mogę ci tylko gratulować wytrwałości. - powiedział lekarz
- dziękuję – oparła i wyszła z gabinetu. Przeszła przez korytarz, weszła do pokoju brata, siedział na łóżku na przeciwko niego siedziała Ana i grali w Chińczyka.
- Lena!
- Cześć Crio – przytuliła brata – jak się czujesz
- dobrze, ostatnio jestem bardziej senny, ale nie martw się – odpowiedział – a wczoraj zaczął ruszać mi się ząb, zobacz!
- No to świetnie. Jak będziesz grzeczny i ząb sam wypadnie, bez twojej pomocy, to przyjdzie wróżka zębuszka i przy...
- o imieniu Lena...Lenka, ja wiem, że wróćki zębuszki nie istnieją, święty Mikołaj wysyła swojego pomocnika,a nie wróżkę. - dziewczyna tylko się uśmiechnęła. Zagrali w trójkę kilka rundek, pojechały dopiero gdy chłopiec zasnął. Gdy wróciły do domu rozeszły się do swoich pokoi. Lena wyciągnęła z torebki telefon i zadzwoniła.
- Cześć Lena – usłyszała
- cześć, słuchaj...co z tymi strojami?
- Mam coś dla ciebie, mogłabyś do mnie przyjechać? - spytała
- pewnie. Wyślij mi adres i niedługo u ciebie będę.
- To do zobaczenia – zadzwoniła po taksówkę, ubrała buty i wyszła z domu. Kwadrans później była na miejscu. Weszła do windy i wjechała na trzecie piętro, drzwi otworzyła jej ciężarna dziewczyna
- cześć Stella.
- Cześć, miło cię widzieć – przywitały się pocałunkiem. Do salonu Stella przyniosła sporej wielkości pudło – nosisz ten sam rozmiar co ja. Powinno pasować – wyciągnęła kilka strojów – jak na karnawał w Rio, ale takie stroje mamy mieć. Ta sukienka jest świetna, same frędzelki. - podała jej czerwoną kreację – przymierz.
- No dobra – odparła
- umiesz chodzić w szpilkach?
- Przez trzy lata od poniedziałku do piątku w niczym innym nie chodziłam i nie biegałam. Więc nie powinno być problemów.
- No raczej – zaśmiała się
- chyba pasuje – szepnęła
- chyba? Jest świetna, mam jeszcze czarną, ale bardziej kusą...zresztą weźmiesz wszystkie, potem sobie coś jeszcze znajdziesz.
- Dziękuję – uśmiechnęła się
- nie ma za co. Coś cię martwi?
- Życie codzienne – szepnęła
- coś nie tak z Crio?
- Jego stan się poprawił, ale lekarz mówi, że jeśli poddamy go operacji to na sto procent będzie zdrowy, a na to potrzebne są pieniądze.
- A fundacje?
- Inne dzieci bardziej ich potrzebują ja sobie jakoś poradzę...no dobrze, ale nie zarobię ich będą tylko ubrana.
- Będziesz tańczyć. Miałaś jakieś do czynienia z tańcem
- teledyski Shakiry i Beyonce się liczą? - spytała
- jakaś to podstawa. - zaśmiała się – pokażę ci kilka ruchów i filmików.Następnego dnia, wieczorem
- Gotowa na pierwszy dzień? - spytała barmanka
- powiedzmy, że tak.
- Wypij to – podała jej szklankę – spokojnie, nie upiję cię.
- Dzięki – odparła próbując kolorowego drinka
- proszę, a teraz idź zrobić makijaż i się przebierz. Za godzinę będziesz kołysać biodrami w tamtym miejscu. - wskazała na podest
- a..a to nie jest czasem jakiś...no...yyy...
- tam siadają stali klienci. Nie martw się, będzie dobrze dasz radę, Stella mówiła, że jesteś w tym dobra... a ona wie co mówi.
- Dziękuję – odpowiedziała
- a poza tym, jestem tutaj...tylko nie mów znów dziękuję, słyszałam to setki razy, na prawdę nie ma za co.
- Okey, to widzimy się za godzinę. - Lena odeszła do ich wspólnej garderoby, przebrała się i zrobiła ciemniejszy makijaż, usta lekko musnęła cielistą pomadką, ubrała szpilki i wszyła.Mesut
- Cześć Sue – przywitał się siadając na stołku barowym
- cześć, na co masz ochotę
- może na whisky.
- On the rocks?
- Idealnie. - podała mu szklankę trunku, rozejrzała się po sali i zobaczyła Lenę ubraną w czerwoną sukienkę i czarną długą marynarkę, poruszała ciałem w rytm muzyki. Niemiec wypił zawartość szklanki i odwrócił się w jej stronę – co to za dziewczyna?
- Jest nowa – odparła
- a jak się nazywa?
- Naughty girl...
Mam pomysł na pewną historię składającą się z dwóch - trzech rozdziałów, ale pierw skończę Naughty Girl.
Myślicie, że Mesut się zmieni? albo Lena?