sobota, 26 kwietnia 2014

Drunk in Love

Kolejna część historii Mr. and Mrs. Benzema :)

  • dzień dobry – mruknął jej do ucha
  • spać – wyszeptała
  • maleńka już 10 – zaśmiał się – wstawaj
  • Karim, ale mam wolne...są święta...spać – odparła
  • a jak ci powiem, że czekają na ciebie naleśniki i...
  • nie mogłeś od razu powiedzieć?
  • Mogłem, ale lubię patrzeć jak rano mruczysz pod noskiem...jak nasze ziomki?
  • Dobrze – odparła
  • malutki jest nasz brzuszek – szepnął smutno – ale pocałować zawsze mogę
  • nie teraz – odparła – muszę iść do łazienki
  • nie dobrze ci?
  • Siku...pamiętaj, że sikam za trzech. - zaśmiała się i wstała. Załatwiła swoją potrzebę i wróciła do pokoju – Karim?
  • Tu jestem – odparł wychylając głowę przez drzwi tarasowe – jest ciepło, myślałem, że...
  • pewnie. Jeszcze nie widziałam...ale tu pięknie
  • dobrze, że nie polecieliśmy w góry...zmarzłabyś... a tu jest ciepło i jesteś szczęśliwa.
  • Zawsze jestem szczęśliwa – odparła
  • gdy na horyzoncie nie ma mojej matki.
  • Karim przestań. Ty mi wystarczysz, przy tobie zawsze jestem szczęśliwa.
  • Chcesz się przytulić? - spytał śmiejąc się
  • skąd wiesz?
  • Zawsze mówisz, że ci wystarczę, gdy chcesz się przytulić – wyjaśnił podchodząc do niej. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się – wstań – poprosił
  • po co?
  • Chcesz się przytulić – odparł. Gdy wstała, usiadł na jej miejscu i przyciągnął blondynkę do siebie. Siedziała na jego kolanach i wdychała zapach jego skóry – wesołych świąt
  • wesołych, wesołych – odparła
  • czas coś zjeść – wskazał na talerz
  • mogę siedzieć ci na kolanach?
  • Oczywiście, pod warunkiem że...
  • nakarmię cię – przerwała mu – a z czym są naleśniki?
  • Z owocami.
  • Pycha – szepnęła i odkroiła kawałek – otwórz buzie
  • wiesz, co wydarzyło się pięć lat temu?
  • Nie pamiętam – odparła jedząc
  • 25 grudnia 2007 roku powiedziałaś 'tak'
  • oświadczyłeś mi się!
  • Dokładnie – przytaknął
  • pamiętam wszystko...tego dnia byłeś taki...dziwny, nieswój
  • nawet nie wiesz jak się bałem...
  • czego? - zdziwiła się
  • że powiesz 'nie', a wcześniej mnie wyśmiejesz, wyzwiesz i zostawisz. - odparł
  • kochanie – wyszeptała głaszcząc jego policzek – jak mogłabym się nie zgodzić?
  • bo...bo...ani nie byłem umięśniony, ani przystojny... a ty? Każdy na dzielnicy się w tobie podkochiwał, zawsze uśmiechnięta.... nie wiem dlaczego zgodziłaś się ze mną umówić, chyba z litości.
  • Chcesz wiedzieć dlaczego? - przytaknął – byłeś najbardziej uroczym chłopakiem jakiego poznałam, który nie próbował 'wyrwać' mnie na tekst w stylu 'bolało jak spadłaś z nieba?' byłeś sobą, nieśmiały, słodki i prawdziwy. Wiesz, że dla mnie liczy się ile masz w głowie, a nie w bicepsie. Pamiętasz naszą pierwszą randkę?
  • Proszę cię, nie przypominaj mi. - odparł chowając twarz we włosach dziewczyny
    " - jutro o 17. pasuje ci?
  • Pewnie – uśmiechnął się – może na boisku? - spytał nieśmiało
  • nie ma problemu – odparła – lepsze to od snobistycznych restauracji.
  • Serio?
  • Noooo
  • to dobrze – mruknął
    Następnego dnia
  • Jednak przyszłaś?
  • A chciałeś, żeby mnie tu nie było? - spytała
  • myślałem, że powiedziałaś to żeby...nie wiem....cieszę się, że jesteś – uśmiechnął się
  • ja też. Mogę tu usiąść?
  • Gdzie tylko chcesz...to może tam na trybunach?
  • A na ławce?
  • Jest średnio-wygodna – wzruszył ramionami
  • chcesz, żeby było mi nie wygodnie? - spytała poważnie
  • nie, nie, nie...słuchaj...bo...ja..no ten..chcia...
  • hej spokojnie – zaśmiała się – jest okey, gorzej niż w klasie od matmy na pewno nie jest.
  • No nie jest – odparł – ładnie wyglądasz..
  • serio? - zdziwiła się – dziękuję
  • jak zmarzniesz, to powiedz, okey? - przytaknęła – o co mogę zapytać?
  • O co chcesz – odparła – długo grasz?
  • Od kiedy pamiętam...nie umiem robić nic innego, więc mam nadzieję, że będę grać kiedyś w światowym klubie i reprezentacji.
  • A nie grasz? - zdziwiła się – Olympique to chyba najlepszy klub we Francji.
  • Tak, ale gram w drugiej drużynie, a reprezentacja...
  • wszystko przed tobą. - uśmiechnęła się
  • pokazać ci coś? - spytał – chodzi o piłkę – powiedział speszony
  • domyślam się – powiedziała – pod jednym warunkiem...później mnie czegoś nauczysz.
  • Jeśli tylko chcesz – uśmiechnął się, wziął piłkę i udał się na murawę, kopnął w piłkę i spojrzał w stronę blondynki
  • uważaj! - krzyknęła, odwrócił się i dostał piłką odbitą od słupka prosto w twarz
  • nic mi nie jest – odparł zakrywając oko
  • nie wydaje mi się – odparła podchodząc do niego – odsłoń
  • nie, przestań...jesteś dziewczyną
  • i co? To że jestem dziewczyną, nie znaczy że...
  • serio...żyję
  • Karim odsłoń to oko, masz krew na ręku. - powiedziała – proszę, pokaż mi to oko.
  • Nie martw się o mnie – powiedział – dam sobie
  • nawet nie dyskutuj – przerwała mu i pociągnęła za rękę, którą nie zasłaniał twarzy, zaprowadziła w stronę ławki, na której kazała mu usiąść – Karim, to nie jest śmieszne...odsłoń to oko...może coś się stało i nie będziesz mógł już grać?
  • Nawet tak nie mów – odparł – dobra – mruknął i zabrał dłoń
  • o cholera – szepnęła i wyciągnęła chusteczki, delikatnie wytarła krew spływającą po policzku i powiece – nie wygląda to dobrze...trzeba będzie szyć
  • co? - spytał zaskoczony – jak szyć? Czym? Gdzie?
  • Wstawaj, idziemy do szpitala.
  • Żartujesz sobie?
  • Nie – odpowiedziała – wstawaj, szpital jest niedaleko, będziemy tam za pięć minut. - gdy doszli na miejsce, dziewczyna podeszła do okienka i za chwilę wyszła pielęgniarka, która zaprowadziła Francuza do zabiegowego. Wyszedł w towarzystwie lekarza – w porządku?
  • Tak, to po prostu rozcięcie, za tydzień ściągniemy szwy. - uśmiechnął się – muszę wracać
  • dzięki wujku, do zobaczenia – pożegnała się – jak się czujesz?
  • Normalnie – odparł – rozumiem, że nie mam szansy na normalne spotkanie?
  • Dlaczego? Jutro nie mam czasu, ale w niedziele jeśli masz ochotę i czas, to jestem wolna."
  • ten szpital był taki romantyczny – westchnęła – ale bliznę masz do dziś – mruknęła
  • a co o niej mówisz?
  • Nie wiem...lubię facetów z bliznami. Są męscy, ale nie tak jak mój mąż.
  • Bo jestem wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. - odparł
  • miałam takie szczęście, że cię spotkałam – odparła – rycerzu mój, zbawco, och!
  • Gdybyś nie była w ciąży, to zaczął bym cię torturować łaskotkami.
  • Bardzo śmieszne – odparł – pamiętasz ile mieliśmy lat gdy się poznaliśmy?
  • Jak dobrze pamiętam, to 17, a zaręczyliśmy się gdy mieliśmy 20, a parą zostaliśmy gdy mieliśmy 18...szybko ci się oświadczyłem.
  • Ale przeszło rok czekałam, aż mnie gdzieś zaprosisz, a nasze pierwsze spotkanie spędziliśmy na boisku i szpitalu.
  • Dawno nie byliśmy na randce – odparł
  • jesteśmy małżeństwem, a na dodatek ciężarnym
  • to co? - wzruszył ramionami – nie mogę zaprosić żony na randkę?
  • Możesz, tylko jesteś takim wariatem, że boję się co wymyślisz.
  • Może pójdziemy do zoo? - zaproponował
  • serio? - spytała – dawno...nigdy w żadnym nie byliśmy
  • raz byliśmy – odparł – nie pamiętasz? Oglądaliśmy Harrego Pottera, a następnego dnia poszliśmy do zoo i w ogrodzie botanicznym w akwariach były węże, byłaś taka przerażona, że nawet nie zauważyłaś, jak jakiś pracownik zabrał węża, by wyczyścić akwarium, a gdy ponownie spojrzałaś w stronę akwarium i nie zobaczyłaś w nim węża, tylko uwięzionego człowieka, zaczęłaś tak przeraźliwie krzyczeć i uciekać, że nie mogłem cię dogonić.
  • A przypomnieć ci jak pojechaliśmy pierwszy raz razem na wakacje? - spytała
  • nie musisz – szepnął – to było
  • mega urocze – dokończyła – każde wakacje z tobą były urocze.
  • Szczególnie te w Brazyli – powiedział
  • nie bardziej podobało mi się w Alpach, kilometr śniegu, drewniany domek, kominek
  • wieczory przy kominku były bardzo przyjemne – rozmarzył się – to co? Idziemy do zoo?
  • Ale nie będzie tam węży? - spytała
  • ale będą tygrysy, żyrafy, słonie i co tam jeszcze...goryle
  • jednemu siedzę na kolanach – odparła
  • Ver... - zatkała mu usta naleśnikiem
  • dobre, co? - przewrócił oczami i mocniej przytulił blondynkę – wyobraź sobie, że za dwa miesiące będę mieć brzuch wielkości piłki, albo dwóch.
  • To będzie cudowne – uśmiechnął się – będziemy znać płeć naszych ziomków, zaplanujemy jak będą wyglądać pokoje, w domu będzie stos ubranek, zabawek, pampersów i smoczków.
  • A nie lepiej jeden pokój? Przynajmniej na początek, będzie nam łatwiej, niż latać z jednego do drugiego pokoju. Wszystko w jednym miejscu.
  • Tylko który pokój? - spytał
  • jest z czego wybierać – zaśmiała się – może niedaleko naszej sypialni?
  • Nooo a jak dzieci się będą budzić...
  • to nie będziesz musiał w środku nocy iść przez cały dom.
  • Ale mi chodziło, że mama ich będzie budzić – odparł
  • po co mam je budzić? - zdziwiła się
  • noooo Verka, wiesz o co mi chodzi – mruknął – mama i skrzypiące łóżko
  • zapomnij – przerwała mu – zero, co najmniej rok przerwy.
  • Dlaczego?
  • Po pierwsze przez 6 tygodni lekarz ci zabroni, a potem ja ci zabronię.
  • Bo?
  • bo będę wyglądać jak wieloryb wyrzucony na brzeg.
  • Nie przesadzaj. Pamiętasz jak kilka lat temu miałaś złamaną nogę i się tobą opiekowałem?
  • Ty mnie tuczyłeś, a nie opiekowałeś
  • nie protestowałaś – wzruszył ramionami – myślisz, że przeszkadzało mi gdy było cię troszkę więcej? Nie, więcej Verki do kochania...i dźwigania, ale miałaś większe piersi i tyłek, ale potem zachciało ci się wrócić do dawnej wagi.
  • Nie mieściłam się w białe rurki.
  • To twoje najwęższe spodnie – powiedział – ale bosko wyglądał tył
  • normalnie – mruknęła
  • nie, wiesz jak się chłopaki gapili gdy w nich przychodziłaś do mnie na trening.
  • To zwykłe białe spodnie – wzruszyła ramionami
  • nie mówię o spodniach, ale o twoim tyłku w nich....idealna brzoskwinka
  • Benzema – syknęła delikatnie uderzając go w ramię
  • kiedy to prawda – odparł rysując wybrzuszenie w powietrzu
  • co to było?
  • Tak wygląda twoja...
  • nie kończ – odparła – co to za soki? - spytała
  • ten jest pomarańczowy, ten ananasowy, a ten dla mnie.
  • Czyli jabłkowy – mruknęła – chce ananasowy – dodała wlewając sok do szklanki - kawki nie będzie?
  • W twoim stanie? - zdziwił się
  • taką bez kofeiny?
  • Nie, na najbliższe kilka miesięcy pożegnaj się z kawą – odparł
  • okey – szepnęła – idę pod prysznic – powiedziała przeciągając się
  • chyba idziemy – spojrzała na niego unosząc jedną brew – ty i ziomki.
  • Ach tak, ja i ziomki...niedługo wracamy, tatku. - zaśmiała się
  • nie zamykaj drzwi, okey?
  • Okey – odparł. Weszła pod prysznic, namydliła ciało i poczuła na biodrach męskie dłonie
  • umyć ci plecki? - spytał, zaśmiała się na to i podała butelkę płynu, wylał trochę na dłoń. Masował jej plecy okrężnymi ruchami. Cicho jękła i chwyciła go za dłonie – nie chcesz?
  • Karim – wyszeptała łapiąc się z głowę – możesz podać mi ręcznik?
  • Pewnie, coś się stało?
  • Kręci mi się w głowie – wyszeptała, owinął ją ręcznikiem, wziął na ręce i zaniósł do łóżka
  • mówiłem, żebyś nie myła się w tak gorącej wodzie – wyszeptał – a ty swoje
  • to ostatni raz.
  • To samo mowiłaś dwa dni temu. - odparł gładząc ją po mokrych włosach
  • obiecuję – wyszeptała
  • wezwać lekarza?
  • Nie, już mi lepiej – powiedziała siadając na łóżku
  • może przełożymy wycieczkę do zoo?
  • Miała być to randka – odpowiedziała
  • chcesz iść? - przytaknęła – ale na pewno?
  • Tak Karim na pewno, zawsze słyszę 'ale na pewno?'
  • kiedy słyszałaś 'ale na pewno?' - zdziwił się
  • pamiętasz jak spytałeś mnie czy nie chcę być twoją dziewczyną?
    " - Hej Vera, masz ochotę na spacer? - spytał podchodząc do dziewczyny
  • czemu nie...właśnie skończyłam zajęcia – uśmiechnęła się – coś się stało?
  • Przepraszam cię za wczoraj.
  • A co się wczoraj stało? - zapytała
  • ten...ten pocałunek...ty...i ja...bo – jąkał się patrząc przed siebie – przepraszam
  • nie masz za co.
  • Jak to? - zdziwił się – nie powinienem, jesteśmy...chyba przyjaciółmi...jeśli nie chcesz mnie znać, to zrozumiem..nie będę mieć żalu, a ten pocałunek....to na prawdę nie wiem dlaczego to zrobiłem...to był przypływ chwili...serio przepraszam
  • nie masz za co – powtórzyła – bo ten pocał...
  • wybaczysz mi? - przerwał jej, na co głośno westchnęła
  • pod jednym warunkiem
  • okey, nie zbliżę się do ciebie, nie odezwę, będzie ciężko al...
  • pocałujesz mnie jeszcze raz? - przerwała mu
  • co? - spytał zaskoczony
  • tak jak wczoraj – dodała szeptem – chyba, że... - spuściła głowę i zgarnęła włosy za ucho
  • Verka – chwycił ją za podbródek i uniósł jej głowę. Przybliżył się, oblizał usta i delikatnie musnął wargi dziewczyny. Zdjęła sportową torbę z ramienia i chwyciła obiema dłońmi jego szyję, stanęła na palcach i pocałowała go. Niepewnie odwzajemnił pocałunek.
  • Co? - spytała szeptem
  • Bo ja chciałem się...skoro jedną kwestię mamy wyjaśnioną...chciałem się o coś zapytać
  • to pytaj – powiedziała wciąż trzymając go za szyję
  • jesteś...wyjątkowa – szepnął – i...i zależy mi na tobie...nie chciałabyś spróbować?
  • Karim...czy ty...
  • w sensie....ty i ja...jako...para...nie chciałabyś być moją...dziewczyną?
  • Pewnie – zaśmiała się
  • ale na pewno? - spytał zakłopotany
  • na pewno – szepnęła
  • to znaczy, że mógłbym cię trzymać za rękę...i
  • całować, przytulać i co jeszcze zapragniesz – uśmiechnęła się
  • al...
  • na pewno – przerwała mu"
  • wiesz jak było mi głupio, gdy cię wtedy pocałowałem pod tym kinem? Całą noc nie spałem i myślałem jak cię przeproszę.
  • za to ja nie spałam i przeżywałam ten pocałunek.
  • Poważnie? - zdziwił się
  • no tak – mruknęła – ale następnego dnia – zaśmiała się
  • przyssałaś się do mnie jak do soku malinowego.
  • Jakoś ci to nie przeszkadzało.
  • Nie...mi nigdy...nawet deszcz nam nie przeszkadzał.


Dziś wieczorem zacznę pisać dalszą część historii Lulu i CR :)
do napisania :) 
P.S. niedługo ostatnia część Naughty Girl :))



sobota, 12 kwietnia 2014

Drunk in Love



Siedziała na podłodze niedaleko rozpalonego kominka, ocierała spływające łzy, nie wracał od godziny, nie wiedziała co ma zrobić. Usłyszała jak otwierają się drzwi spojrzała w tamtą stronę i ujrzała piłkarza. W ręku trzymał reklamówkę
  • chodź na górę – powiedział
  • Karim...ale ja
  • po prostu chodź – szepnął, podał jej dłoń i pomógł wstać. Po cichu weszli na górę, otworzył drzwi od łazienki, weszła pierwsza, a następnie piłkarz. Prze kluczył zamek w drzwiach i podszedł do stolika i wysypał na niego zawartość torebki – tylko tyle udało mi się kupić.
  • Testy ciążowe?
  • Tak – przytaknął – jeśli nie chcesz...
  • chcę...tylko....mam sikać przy tobie?
  • Tak...tu masz kubeczek – uśmiechnął się
  • może na początek rozpakujmy testy? - zaproponowała
  • okey – mruknął – tu trzeba nasikać – wskazał palcem – a w tym..też tu
  • możesz się odwrócić? Krępuję się
  • nie masz czego
  • a jak sobie osikam rękę?
  • To ja będę trzymać, a ty sikać.
  • Karim...przestań – schowała twarz w dłonie – daj ten pojemnik – gdy skończyła robić testy zwróciła się w stronę piłkarza – boję się
  • nie masz czego – uśmiechnął się – jestem przy tobie....Ma minąć pięć minut?
  • Od trzech do pięciu.... a ile minęło?
  • Jakaś niespełna minuta – odparł i spojrzał na puste pudełka po testach ciążowych – dwadzieścia testów – westchnął
  • dlaczego tyle kupiłeś?
  • Żeby mieć prawie stu procentową pewność. Później pójdziemy do lekarza, jeśli okaże się, że będziemy mieli dziecko.
  • Już nie mogę...boję się...denerwuję...nie wiem co jeszcze.
  • Odwracamy się na trzy? - spytał, przytaknęła – ty odliczasz
  • raz....dwa....dwa i pół...dwa i trzy czwarte...trzy – odwrócili się i spojrzeli na testy
  • okey, nie wiem o co chodzi...na każdym są albo dwie kreski albo krzyżyk
  • co powiedziałeś? - spytała
  • nie widzi...dlaczego zasłoniłaś oczy?
  • Bo się boję – wyszeptała i otworzyła oczy – o boże
  • co to znaczy?
  • Przeczytaj – podała mu dwie ulotki, przejrzał je i spojrzał na dziewczynę – możesz w to uwierzyć? - spytał szeroko się uśmiechając
  • wszystkie pozytywne
  • jesteś...jesteśmy w ciąży – odparł – powiedz, że płaczesz ze szczęścia – nie odpowiedziała, tylko przytaknęła głową. Uniósł ją w górę, oplotła jego biodra nogami,, a szyję ramionami.
  • Nie wierzę – wyszeptała – jestem.....jestem w ciąży.
  • Vera kłamałem....PS4 nie jest najlepszym prezentem....to jest najlepszym prezentem.
  • Ale wiesz, że test nie jest
  • ale dwadzieścia to co innego...Vera...masz ochotę na to co ja?
  • Seks to nie wszystko...w życiu jest też nutella i bita śmietana...
  • no i później mamy seks z bitą śmietaną i nutellą – odparł i wyniósł ją z łazienki. Podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. Całowała jego skronie, usta i szyję. Delikatnie położył ją na łóżko, spojrzał jej w oczy, a następnie namiętnie pocałował jej usta. Powoli rozpinała guziki od jego koszuli. Nie odrywali od siebie ust, cieszyli się chwilą bliskości. Gdy koszula wylądowała na podłodze przerwał pocałunek. Uśmiechnął się łobuzersko i ściągnął z blondynki sukienkę zostawiając ją w samej bieliźnie. Zwinnie rozpiął zapięcie od stanika, który wylądował niedaleko koszuli.
  • Karim – wyszeptała – kochanie...
  • myślisz, że to bezpieczne? - zapytał zachrypniętym głosem – że dziecko, nie będzie czuło się zawstydzone, gdy tata będzie mamę...no wiesz...w końcu to będzie coś nowego dla niego
  • Karim...proszę cię...nie rozmieszaj mnie...szczególnie teraz...gdy na prawdę mam na cieb..- nie skończyła, bo zatopił się w jej ustach – po prostu mnie kochaj

Następnego dnia, poranek


obudził ją ciepły oddech pieszczący jej szyje. Powoli otworzyła zaspane oczy. Delikatnie odwróciła głowę w stronę męża, który nadal spał. Zwinnie odwróciła się przodem do niego wtulając w nagą klatkę. Objął ją mocniej i pocałował w czubek głowy.
  • obudziłam cię? - wyszeptała
  • nie – odparł – pół nocy nie spałem
  • dlaczego?
  • Rozmyślałem...jakoś nadal nie mogę w to uwierzyć – odparł i otworzył oczy
  • ale cieszysz się?
  • Czy się cieszę? Żartujesz? - zaśmiał się – najchętniej wykrzyczałbym to całemu światu.
  • Tatuś Karim jest szczęśliwy – zaśpiewała
  • cholernie szczęśliwy....ciekawe do kogo będzie podobny
  • albo podobna – dodała
  • dopóki nie dowiemy się czy to chłopiec czy dziewczynka...musimy się jakoś do dziecka zwracać...wiesz czytałem, że powinno się do dziecka mówić od początku.
  • Fasolka?
  • To wskazuje na to, że to dziewczynka, a jak to będzie chłopiec?
  • To co? - wzruszyła ramionami
  • niech będzie uniwersalnie...po tatusiu?
  • Kretyn? - zdziwiła się
  • bardzo śmieszne...ziom
  • co?
  • no ziom...tata jest ziomem...i dziecko też będzie ziomem
  • przestań oglądać te filmy, bo ci mózg totalnie zjedzą....ziomalu
  • czyli ustalone – ucieszył się
  • chodź na dół....mam ochotę
  • na ogórki? - przerwał jej
  • nie
  • nutelle z ogórkami, ketchupem, bitą śmietaną i lodami
  • przestań, bo zwymiotuje – odparła – mam ochotę na zieloną herbatę.
  • To chodź, ja zrobię, a ty będziesz siedzieć – odparł wstając z łóżka – chodź kochanie
  • no moment – westchnęła
  • zapraszam kochanie...na co masz ochotę? Został jeszcze tort.
  • Może...dlaczego nie....daj kawałek...z czego się cieszysz?
  • Moje piękne dwa w jednym
  • co dwa w jednym? - spytała kobieta wchodząc do kuchni
  • Vera jest moją pięknością
  • wychudzoną – dodała
  • już niedługo – odparł – za godzinę jedziemy do miasta, potrzebujesz coś?
  • Tu potrzeba cudu, żebym miała to czego potrzebuje – fuknęła
  • smacznego kochanie
  • tak dużo? - zdziwiła się
  • teraz będziesz jeść za dwoje – uśmiechnął się – zjesz i pojedziemy
  • w piżamie mam jechać?
  • Ubierzesz się i pojedziemy
  • Karim? - spojrzał na żonę – a kiedy umówiłeś lekarza?
  • Nie ważne maleńka, nie martw się tym..po prostu pojedziemy zobaczyć naszego ziomka.
  • Potwierdzić jego obecność – odparła – a jeśli nie jestem w ciąży...tylko nie wiem..umieram?
  • Nawet tak nie mów – odparł – dwadzieścia testów nie mogą się mylić. Będziemy rodzicami.
    Dwie godziny później
  • już nie mogę – szepnął – już chcę...
  • Dzień dobry państwu – wszedł lekarz
  • pani Vera Benzema...z mężem jak mniemam
  • tak – przytaknęła
  • położy się pani tutaj i odsłoni brzuch
  • a dla mnie miejsce?
  • Pan nie musi się kłaść – uśmiechnął się – może usiąść pan obok żony.
  • A będę widzieć syna?
  • Spokojnie, jeszcze nie mamy pewności.
  • Ja mam – odparł – i dwadzieścia osikanych przez ciebie testów.- lekarz tylko się uśmiechnął
  • dobrze, poczuje pani zimny żel. W tym ekranie zobaczą państwo co mamy w środku. Jeszcze tylko chwila...
  • to dziecko? - spytał piłkarz - ma mój nos i oczy i resztę twarzy!
  • To twoje odbicie kretynie - odparła dziewczyna – usiądź na miejscu
  • no okey...to gdzie moje dziecko...bo ja tu nic nie widzę
  • 12 tydzień...tu widać główkę...a tu rączkę, drugą rączkę i trzecią....
  • o boże co to za mutant z trzema rękami? - zdziwił się piłkarz
  • Jest i czwarta – dodał lekarz – to nie mutant..to bliźniaki
  • bliźniaki? - powtórzyła
  • jeden strzał dwa gole – mruknął piłkarz
  • Karim – syknęła
  • no co? - wzruszył ramionami – a zdjęcie dostaniemy?
  • Oczywiście, nawet nagranie z badania...chcą państwo...
  • chcemy – powiedział szybko...znać płeć i co tam jeszcze
  • na płeć jest jeszcze za wcześnie, ale możemy posłuchać bicia serc. - gabinet wypełniły dźwięki rytmicznych bić, blondynka mocniej ścisnęła dłoń męża, który jak zaczarowany wpatrywał się w ekran na którym widać było tylko różne odcienia szarego – to wszystko – lekarz wytarł brzuch dziewczyny do koperty spakował płytę CD i zdjęcia USG – wypiszę pani receptę na witaminy...
  • moja żona ostatnio schudła, a nie przytyła, więc też coś na przytycie.
  • Nie ma czegoś takiego – odparła
  • czasem się zdarza, że chudnie się na początku ciąży – wyjaśnił – nie ma się pan czym przejmować, niedługo wszystko wróci do normy... to dla państwa.
  • Czyli z dzieckie..dziećmi wszystko okey? - spytał
  • tak, dzieci prawidłowo się rozwijają. Wystarczy, żeby pani się nie stresowała, nie przemęczała i nie dźwigała ciężkich rzeczy. To wszystko
  • Kiedy następna wizyta? - spytał napastnik
  • za dwa tygodnie – odparł lekarz
  • będziemy na pewno – uśmiechnął się
  • do widzenia – powiedziała przy drzwiach
  • do widzenia – odparł lekarz
  • no tak tak...cześć – gdy wyszli z budynku piłkarz zatrzymał się, by wyciągnąć telefon
  • odbierz – powiedziała
  • ale to mama...nie chcę żeby nam przeszkadzała w takiej chwili
  • Kochanie – szepnęła
  • nie, nie. Chcesz gdzieś pojechać i to uczcić?
  • Za trzy godziny masz trening, a ja też muszę pojechać do pracy – odparła
  • ale święta spędzamy w czwórkę – wyszczerzył się
  • w czwórkę?
  • No tak. Nasze ziomki i my.
  • Jesteś niemożliwy – pokręciła głową – możemy jechać?
  • Oczywiście skarby. - uśmiechnął się
    Wieczorem
  • Jesteśmy – krzyknął wchodząc do domu
  • nareszcie...synku, jak się czujesz?
  • Dobrze mamo.
  • A co tam masz? - spytała wskazując na dużą kopertę
  • coś bardzo dla nas ważnego.
  • Dla nas?
  • Dla Very i dla mnie – wyszczerzył się – już kupiłem ramkę i wstawimy zdjęcie
  • czyje zdjęcie?
  • Ziomków – uśmiechnął się
  • możesz jaśniej?
  • Oczywiście, a gdzie tata?
  • W salonie – odparła
  • to chodźmy do salonu i tam wam wszystko powiemy. - pomógł zdjąć żonie płaszcz, chwycił ją za rękę i udali się do salonu
  • no mów do cholery! Bo już nie mogę - krzyknęła rodzicielka
  • jesteśmy w ciąży – powiedział piłkarz kładąc dłoń na brzuchu dziewczyny
  • CO? - spytała kobieta – jesteście pewni?
  • Byliśmy u lekarza – dodał
  • dokładnie – uśmiechnęła się – to 12 tydzień
  • a żeby było fajniej to.... - powiedział
  • Karim, mów. Bo twoja mama zawału dostanie – zaśmiał się ojciec
  • to bliźniaki – wyszczerzył się
  • żartujesz! - krzyknęła starsza kobieta
  • nie mamo – pokręcił głową – a tu mam pierwsze zdjęcia naszych ziomków. Zobacz.
  • Cóż...możemy wam tylko pogratulować – powiedział ojciec piłkarza – teraz będziemy czekać, aż pojawi się brzuszek – uśmiechnął się
  • mów za siebie – syknęła starsza kobieta i poszła na górę
  • Karim...
  • to nie twoja wina – powiedział – usiądź, lekarz mówił, że masz się nie przemęczać i nie stresować i martwić też się nie możesz.
  • Od razu położę się w trumnie. - mruknęła krzyżując ręce na piersi
  • Martwię się o was maluszku – powiedział kładąc dłoń na podbrzuszu dziewczyny – o ciebie i ziomków. Jesteście dla mnie najważniejsi – dodał i pocałował ją w skroń
  • Jeśli tak będziesz się zachowywać przez najbliższe 30 tygodni, to dosłownie zwariuję.
  • Nie przesadzaj – odarł – tato, może
  • żadnego alkoholu – odparła
  • no dobrze, więc...co powiesz na kolacje w restauracji? Trzeba to uczcić.
  • Zapytaj mamę... ja się dostosuję – powiedziała siadając obok teścia
  • no dobra – mruknął – a ty ta... - nie skończył, bo przerwał mu dźwięk jadących kółek od walizki – mamo...co robisz...zostaw tą walizkę
  • wyjeżdżam – fuknęła
  • mieliście jechać po jutrze – odparł
  • tak będziesz stać czy mi pomożesz?
  • Już idę – odparł, zniósł walizkę, a kobieta zeszła zaraz za nim – możesz wyjaśnić...
  • widzimy się w domu – powiedziała do męża – do widzenia, uważaj Karimku na siebie i pamię....
  • PRZESTAŃ – ryknął piłkarz- rozumiesz! Przestań tak traktować moją żonę! Pogódź się z tym, że jesteśmy od dwóch lat małżeństwem i niedługo będziemy rodzicami... Mam tego dość, albo się zmienisz, albo...
  • NIE ODZYWAJ SIĘ TAK DO MNIE!! jesteś moim synem! Nie dość, że mieszkasz daleko od domu, to jeszcze z nią! - wskazała palcem na blondynkę
  • masz przeprosić Verę – powiedział poważnie
  • ani mi się śni.
  • Żądam, żebyś przeprosiła moją żonę – powiedział przez zęby.
  • Karim – wyszeptała blondynka wstając i podchodząc do napastnika
  • nie teraz kochanie...więc jak, mamo?
  • To ja powinnam być przeproszona – powiedziała – odwieź mnie na lotnisko.
  • Zamówię ci taksówkę – odparł wyciągając telefon
  • Karim...posłuchaj...może będzie lepiej, gdy...
  • nie Vera, nie zostawię tak tego. Szacunek, to nie tak wiele. - odpowiedział
  • popełniasz błąd – syknęła – niech nawet nie mówią do mnie babciu. Żegnam.
  • Karim...Karim zrób coś – powiedziała blondynka – przecież to...
  • nie zaczynaj – odparł i poszedł na górę
  • przepraszam cię za nią. - powiedział starszy mężczyzna – ona po... - przerwał mu huk z góry
  • KARIM! - krzyknęła i podbiegła na górę. Weszła do sypialni i zobaczyła piłkarza siedzącego na łóżku, na podłodze było pełno szkła, a na szafce brakowało ramek z rodzinnymi zdjęciami – Karim...co zrobiłeś? - podeszła bliżej i zauważyła jego zakrwawioną dłoń – Karim – wyszeptała – kochanie posłuchaj
  • wyjdź – powiedział przez zęby – nie chcę wam zrobić krzywdy.
  • Pamiętasz? Wszystkie problemy dzielimy na dwoje – odparła próbując usiąść mu na kolana.
  • Vera – wyszeptał i przyciągnął dziewczynę do siebie. Wtulił się w jej drobne ciało i zaczął płakać – nie mam siły..Vera, już nie daję sobie rady
  • kochanie – wyszeptała głaszcząc go po głownie – to moja wina...twoje kłótnie z matką...to przeze mnie...nie wiem dlaczego mnie nie cierpi......Kocham cię i chcę dla ciebie wszystko co najlepsze, jeśli będziesz szczęśliwy, to możemy się rozwieść, nie chcę być powodem twoich kłótni z mamą. Oczywiście, nie odbiorę ci dzieci, będziesz mógł widywać je kiedy tylko zapragniesz.
  • Zwariowałaś? Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię bardziej od piłki nożnej, gdyby nie ty nie byłbym tym kim jestem. Jesteś moją siłą i miłością... tylko ty potrafisz mnie uspokoić - otarła jego mokry policzek i pocałowała zimny nos – kocham cię..znaczy...was.
  • Chodź, musimy przemyć tą ranę – wskazała na dłoń Francuza, zaprowadziła go na dół, z kuchennej szafki wyjęła małą apteczkę, przemyła ranę i opatrzyła ją – gotowe
  • co ja bym bez ciebie zrobił?
  • Nie wiem, rozbił szybę, zdemolował dom...
  • Vera...przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło...mogłem was skrzywdzić
  • nic się nie stało – uśmiechnęła się – przytulisz mnie?
  • Pewnie...chodź do mnie – wyszeptał
  • dzieciaki? - odezwał się mężczyzna
  • tak tato?
  • Na mnie też już czas, wrócę z....
  • nie chcesz pojechać z nami na kolacje? - spytał
  • czemu nie – odparł – trzeba się odstresować przed powrotem do domu.
  • Okey, to jedziemy – uśmiechnął się piłkarz
  • mogę się tylko przebrać? - spytała blondynka – wracam za pięć minut.
  • Ale pięć mała!
  • Okey – zeszła pięć minut później ubrana w ciemne rurki, luźny sweter i marynarkę. Długie blond włosy spięła w kucyk – gotowa. Możemy iść. Co tak się uśmiechasz?
  • Nie mogę się doczekać kiedy będzie widać brzuszek z dwoma ziomkami. Mam nadzieje, że będą to chłopcy. Z dziewczynami bym nie wyrobił.
  • Przecież nie ważne co, ważne że zdrowe – powiedział starszy mężczyzna
  • właśnie – uśmiechnęła się – możemy już iść? Jeste... - przerwał jej dzwonek do drzwi
  • pójdę otworzyć – powiedział, udał się w stronę wejścia i otworzył drzwi za którymi stała starsza kobieta, uśmiechała się od ucha do ucha – ciocia?
  • Pewnie Karimku, co ty taki zdziwiony? - zaśmiała się – nie przywitasz się?
  • Pewnie ciociu, ale wejdź do środka zaczyna padać – odparł – VERA!
  • Co się drzesz? - spytała idąc w ich stronę – CIOCIA? - spytała zdziwiona – CIOCIA!!!
  • i kto się drze? – zaśmiał się widząc jak blondynka wisi cioci na szyi – Verka
  • no chwila, teraz moa kolej – odparła – pojedziesz ciociu z nami do restauracji?
  • Jeśli tego chcecie i nie będę wam przeszkadzać...
  • ty nam nigdy nie będziesz przeszkadzać – powiedział piłkarz – tata też idzie
  • Henry tu jest? - spytała – a moja nienormalna siostra?
  • Już pojechała...obraziła się i była delikatnie mówiąc niemiła dla Very.
  • Pogadam sobie z nią – uśmiechnęła się – a miała jakiś powód?
  • Powód do szczęścia – powiedział Francuz i położył dłoń na podbrzuszu blondynki
  • żartujecie? - wyszeptała. Pokręcili przecząco głowami – to ogromne szczęście. Gratuluje dzieci, to cudowna wiadomość – odparła ocierając łzę
  • na dodatek to podwójne szczęście – dodał
  • nie rozumiem – zmarszczyła brwi
  • to bliźniaki! - powiedziała blondynka – 12 tydzień, mamy zdjęcia USG i płytę z biciem serc
  • Verka, aż promieniejesz, nie mówiąc o nim – wskazała głową na piłkarza
  • a możemy już jechać? - spytał dziewczyna
  • pewnie – potwierdziła kobieta – musisz się dobrze odżywiać, Karim będzie tego pilnować
  • możemy jechać – powiedział piłkarz, gdy wrócił z ojcem – mówiłem coś o obcasach
  • Karim misiu – mruknęła – chcę ci się podobać.
  • Zawsze mi się będziesz podobać, na obcasach czy w japonkach. Jesteś piękna i atrakcyjna. - wsiedli do samochodu, podjechali pod włoską restaurację, gdy wysiadali do napastnika podeszło kilka osób, gdy skończył podpisywać koszulki wziął blondynkę za rękę i weszli do środka. Usiedli przy stoliku, przy którym siedział jego ojciec i ciocia.






To na tyle, tak mnie wena wciągnęła i coś powstało. Na ten moment w 'magicznym zeszycie' mam 1/3 rozdziału YGLaBN
Mam nadzieję, że się podoba :) Benz i bliźniaki....

sobota, 5 kwietnia 2014

Drunk in Love

  • Karim....Karim...wstawaj...
  • jeszcze 5 minut – mruknął
  • kochanie, obudź się. - powiedziała wprost do jego ucha – twoja mama była tu już trzy razy.
  • To co? Chcę spać – odparł
  • nie zejdziesz na śniadanie?
  • A no chyba, że na śniadanie – odparł i wstał z łóżka
  • ubierz coś na siebie.
  • A po co?
  • Twoja mama się wystraszy – zaśmiała się – masz spodnie – podała mu ubranie i wyszła z sypialni, z której po chwili wyszedł piłkarz – z gołą klatą?
  • Gorąco mi, maleńka. - powiedział – to co z tym śniadaniem?
  • Chodź – splótł ich palce razem i zeszli do jadalni.
  • A gdzie mama?
  • Pierw ja – powiedziała stając na przeciw męża
  • już mi się to podoba – uśmiechnął się
  • wiesz, że dziś jest wyjątkowy dzień i z tej okazji chciałabym ci coś powiedzieć...i dać...proszę – podała mu starannie owinięty białym papierem karton, który przewiązany był granatową kokardą – wszystkiego najlepszego kochanie.
  • Rocznicę ślubu mamy we wrześniu.
  • Masz dziś urodziny głuptasie – zaśmiała się
  • zapomniałem – klepnął się w głowę
  • mój mąż jest już stary – zaśpiewała – ale i tak cię kocham.
  • Czekaj, za tydzień powiem ci to samo. Dziękuję...mogę otworzyć?
  • Oczywiście, że możesz, już nie mogę się doczekać.
  • A co to takiego?
  • Zestaw noży, ten który oglądaliśmy w sklepie – powiedziała poważnie
  • żartujesz?
  • I toster, który ostatnio spaliłeś.
  • Cudowny prezent kochanie – mruknął
  • noooo otwórz, bo nie wiem czy ci się spodoba.
  • Ten toster z pewnością jest cudowny.
  • Nie chcę cię obrażać, ale z roku na rok jesteś głupszy....przecież nie kupiłam ci tostera...chociaż przydałby się...i nie jestem tak pomysłowa jak ty, żeby na urodziny kupić mikser.
  • Do końca życia będziesz wypominać mi ten mikser?
  • Nie, skąd. Myślałam, że na Walentynki kupisz mi odkurzacz, oczywiście czerwony...taki romantyczny – przewrócił oczami i rozwiązał wstążkę, rozerwał papier i momentalnie podniósł żonę – nie tak gwałtownie.
  • Jesteś cudowna.
  • Podoba ci się?
  • Żartujesz? Kurde, myślałam, że jak sobie go kupię, to mnie z nim z domu wyrzucisz.
  • Cieszę się, że ci się podoba – szepnęła i pocałowała go w czoło
  • to idziemy grać...ale pierw śniadanie, tak?
  • Karimek, chodź do mamusi – przerwała starsza kobieta – postaw Verę i daj mamusi słodkiego buziaczka....a co to takiego?
  • To PS4 – powiedział – najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogłem dostać.
  • Ja na urodziny chciałabym wnuka – mruknęła – no...to wszystkiego najlepszego synku, dużo zdrowia, szczęścia, miłości, czego tam sobie zapragniesz, dziecka i...i wystarczy.
  • Dziękuję mamo – rodzicielka wróciła do kuchni, a piłkarz usiadł na krześle obok żony, gdy spojrzał na Verę, miała opuszczoną głowę i patrzyła na swoje paznokcie – kochanie, co się dzieje?
  • Nic – szepnęła – nic mi nie jest. Kochanie przestań się mną zamartwiać, masz urodziny, a ja dam sobie radę....zaraz wracam – odparła i szybko opuściła pokój, zamknęła za sobą drzwi od łazienki, puściła wodę i zwymiotowała, spuściła wodę, opłukała twarz
  • Vera? Otwórz.
  • Zaraz wyjdę – odpowiedziała. Zakręciła kurki, wytarła buzię w ręcznik i wyszła
  • co się dzieje? - zapytał
  • nic, musiałam się załatwić – spojrzał na nią podejrzliwie – sikałam
  • sikałam czy wymiotowałam? - zapytał – ubierz się jedziemy do lekarza.
  • Ale jestem głodna – zaprotestowała – w brzuchu mi burczy.
  • Zjesz i jedziemy – odparł
  • a zaniesiesz mnie na dół? - zapytała słodko
  • w moje urodziny, to mnie powinnaś nosić – odparł i jedną ręką uniósł dziewczynę
  • ale jesteś silny – powiedziała – jestem pod wrażeniem.
  • Przestań się ze mnie nabijać. Wieczorem chciałem iść, do restauracji, ale zostaniemy w domu, musisz odpoczywać.
  • Ale już mam plany na wieczór.
  • Jakie? - zdziwił się
  • masz urodziny, zaprosiłam kilka osób, ale jeśli nie chcesz, to...
  • z pewnością będzie miło – przerwał jej – ale nie pozwolę ci pracować.
  • Co masz na myśli?
  • Zamówimy jedzenie żebyś się nie przemęczała. Nikt nie zauważy.
  • Karim, ale...
  • żadnego ale.... a wiesz czego dziś jeszcze nie słyszałem? - zaprzeczyła głową – "kocham cię najwspanialszy mężu na świecie" – spojrzała na niego unosząc jedną brew – wystarczy, że powiesz "kocham cię"
  • przecież wiesz, że cię kocham – szepnęła
  • wiem, ale lubię gdy to powtarzasz – uśmiechnął się
    Dwie godziny później

  • Karim, ale na prawdę nic mi nie jest. Możemy jechać do domu i odpuścić badania – szepnęła ściskając rękę piłkarza
  • chcę mieć pewność.
  • Pani Benzema, zapraszam – powiedziała młoda kobieta, weszła do gabinetu zamykając za sobą drzwi. Lekarz wykonał jej badania
  • odczuwa pani zmęczenie?
  • Tak, ale to przez pracę. - odparła
  • dobrze. - zadał jeszcze kilka pytań, następnie wypisał receptę na witaminy.
  • Tak szybko? - zapytał, gdy pomagał ubrać żonie płaszcz
  • tak, nic mi nie jest.
  • Ale masz receptę – odparł
  • to na witaminy, lekarz powiedział, że to przemęczenie.
  • Mówił coś jeszcze?
  • Nie mogę dźwigać ciężkich rzeczy.
  • Od ciężarów masz mnie..Daj tą receptę...chcę zobaczyć, co będzie brać moja żona. - odparł, gdy byli już w samochodzie.zrobili zakupy, w restauracji złożyli zamówienie i wykupili leki.
  • Podjedziemy jeszcze w jedno miejsce.
  • Gdzie konkretniej?
  • A coś słodkiego? - spytała
  • dobrze skarbie – szepnął
  • poczekasz w samochodzie, a ja szybko wyskoczę i...
  • nie wydaje mi się. Jeszcze zemdlejesz mi po drodze. - odparł – idę z tobą
  • ale Karim...kochanie proszę, tort jest niespodzianką. - szepnęła
  • to wejdę z tobą, ale się odwrócę i nie zobaczę tortu, a potem wrócimy do auta. Sama powiedziałaś, że nie możesz dźwigać.
  • No dobrze, chodź. - westchnęła, weszli do środka, zgodnie z obietnicą, odwrócił się tyłem i oglądał wystawę rodzinnej cukierni. - dzień dobry, chciałabym odebrać zamówienie.
  • Na jakie nazwisko?
  • Benzema – odparła
  • Vera Benzema, zgadza się?
  • Tak – przytaknęła
  • proszę tu podpisać – wskazała starsza kobieta – a to dla...
  • dla mnie – powiedział nagle piłkarz – moja żona nie może dźwigać.
  • Gratuluję – uśmiechnęła się kobieta
  • Przemęczenia?
  • Przepraszam, zareagował pan tak, jakby pani była...
  • w ciąży – dokończyła – nic się nie stało, dziękujemy i do widzenia.
  • Vera...kochanie...posłuchaj....Verka
  • czemu wszyscy wokół mówią o dzieciach? - spytała łamiącym się głosem
  • wydaje ci się – odparł pakując tort do samochodu
  • a jeśli nie będziemy mogli mieć dziecka?
  • Nawet tak nie mów.
  • Karim, ale nie rozumiesz...chcę mieć dziecko, nawet bardzo...jak widzę, pary z dzieckiem, albo gdy taki maluch mówi mamo... - mówiła płacząc, podszedł do niej i objął ramionami
  • jeszcze nam się uda...zobaczysz...niedługo będziemy rodzicami...proszę cię, nie płacz...
  • przepraszam – wyszeptała – już mnie to przerasta.
  • Kochanie pamiętaj, zawsze będę cię wspierać. Jesteśmy razem i wszystkie problemy dzielimy na dwoje. Damy sobie rade. Już nie płacz – otarł łzy z jej policzków i pocałował w czoło – wracajmy, prześpisz się, zrobię ci kąpiel z różową pianą i będziemy się dobrze bawić. O nic się nie martw, wszystkim się zajmę i żadnego 'ale'.
  • Jesteś cudowny, nie wiem jak ze mną wytrzymujesz.
  • Jeśli ja jestem cudowny, to ty...
  • nie słodź – mruknęła – nie przy twojej mamie. Ostatnio dziwnie się na nas patrzyła.
  • Mogłaś głośniej zakomunikować, że.....
  • wystarczy – powiedziała rumieniąc się
  • i taką cię uwielbiam. W dzień grzeczna i niewinna, a nocą zamienia się w nimfomankę.
  • Karim, proszę. Na prawdę już wystarczy. - mruknęła chowając twarz w dłonie.
  • Kochanie, jesteśmy małżeństwem od dwóch lat, a ty wciąż się rumienisz.
  • Zatrzymaj się. Wysiadam.
  • O nie. Już siedzę cicho – odparł, jechali przez chwilę w ciszy – yhmm...och....och....Karim
  • przeginasz
  • Karim...ouu...Ka...ałaaaa, to bolało – potarł ramię, w które uderzyła go blondynka.
  • Nareszcie jesteśmy – szepnęła, zaparkował na podjeździe,wysiedli z samochodu, Karim otworzył bagażnik i gdy dziewczyna brała torbę, złapał ją za rękę – co?
  • Lekarz zabronił ci nosić ciężkie rzeczy
  • ale to...
  • żadnego ale. Ja wszystko przyniosę, a potem kąpiel.
  • No dobrze, na początek zabierz tort, tylko ostrożnie. A potem reszta.
  • Oczywiście. - gdy wszystkie zakupy były rozpakowane, weszli na górę
  • Karim – wystraszona złapała rękę chłopaka – słyszałeś? Co to było? - spytał szeptem – o cholera, myślisz, że to niedźwiedź?
  • U nas w domu? - zaśmiał się
  • to w takim razie, co wydaje takie dźwięki?
  • Chyba moja mama...chrapie
  • ooo...to już wiem po kim to odziedziczyłeś. - zaśmiała się – też jestem śpiąca.
  • Pierw kąpiel, sen czy se...rnik?
  • Nie ma sernika – odparła – mam ochotę na kąpiel i jogurt truskawkowy.
  • Jogurt truskawkowy? - zdziwił się
  • no tak. Co w tym dziwnego? - spytała
  • nie mamy truskawkowego jogurtu. Nigdy nie kupowaliśmy truskawkowego, zawsze brałaś naturalny, albo waniliowy. Ale jak chcesz, to kupiliśmy truskawki, więc...
  • nie, to nie chcę. - odparła – wykąpię się, idziesz ze mną?
  • Wspólna kąpiel?
  • Nie, ja będę się kąpać, ty możesz patrzeć....bez dotykania.
  • W takim razie wolę zająć się konsolą. - mruknął – cześć – wyszedł z sypialni, a dziewczyna weszła do łazienki, napuściła ciepłej wody do wanny i wlała aromatyczny płyn. Zdjęła z siebie ubranie i zanurzyła w wodzie. Kilka minut później usłyszała ciche otwieranie drzwi, uśmiechnęła się pod nosem.
  • Znudziło ci się granie?
  • Kochanie, jakbyś miała wybierać pomiędzy grą, a tobą w wannie, to chyba logiczne, że wybierzesz siebie w wannie. - rozejrzał się po łazience i spojrzał na kupkę ubrań – jesteś nago? - spytał z łobuzerskim uśmiechem
  • nie, Karim. Należę do organizacji cnotliwych w kąpieli, więc kąpię się w śpiworze.
  • Bardzo śmieszne – odparł ściągając koszulkę
  • po co się rozbierasz?
  • Bo nasza wanna jest czteroosobowa i brakuje trzech osób, więc
  • więc idź jeszcze po mamę i sąsiada...ale tego przystojnego.
  • Vercia, nie chcesz żebym dołączył?
  • Nie – odparła – Karim, nie mam nastroju, jestem strasznie zmęczona. Przepraszam skarbie.
  • Rozumiem – uśmiechnął się i chwycił ją za rękę – chyba już, jesteś pomarszczona jak...
  • wystarczy, że podasz mi ręcznik – przerwała mu, wstał i rozwinął ręcznik – co?
  • Możesz wstać, owinę cię...chyba się mnie nie wstydzisz? Od dwóch lat oglądam cię nagą, nie licząc wcześniejszych, gdy byliśmy parą. Więc dupcia w górę maleńka – westchnęła i podniosła się, chwyciła się piłkarza i złapała za głowę – co jest? - objął ją, wyciągnął z wanny i zaniósł do łóżka – Vera co się dzieje?
  • Zakręciło mi się w głowie – odparła – chyba woda była za gorąca.
  • Nie ruszaj się, a ja zaraz przyniosę ci wodę.
  • Nie musisz, ubiorę się i sama zejdę na dół.
  • Nawet się stąd nie ruszaj. Masz leżeć.
  • Dobrze tato – mruknęła i położyła głowę na poduszce, wrócił ze szklanką wody i małym talerzykiem – co to?
  • Tabletki, które przepisał ci lekarz i wodę. - wzięła leki, popiła je wodą – nie patrz tak na mnie. Czuję się jak... - przerwał jej pocałunkiem
  • musisz odpocząć – uśmiechnął się – słuchaj się starszego.
  • Jesteś starszy tylko o tydzień – odparła
  • to co? Starszy – odparł
  • a nie możemy zejść na dół? Ubiorę się w twój dres, przytulę, a ty pograsz.
  • Nauczę cię grać.
  • Dzieci? - weszła kobieta do ich sypialni – co robicie?
  • Odpoczywamy – odparł piłkarz
  • zamiast odpoczywać, powinnaś zabrać się za gotowanie. Wystarczy, że ty marnie wyglądasz, Karim jest wybitnym sportowcem i powinien dobrze się odżywiać.
  • Mamo, wystarczy – odparł
  • i ty się dziwisz, że nie możesz zajść w ciążę. - powiedziała i wyszła
  • przepraszam – wyszeptał
  • nie masz za co – odpowiedziała wycierając łzę z policzka.
  • Porozmawiam z nią – powiedział przyciągając dziewczynę do siebie, wtuliła się w jego klatkę i zaczęła płakać – nie płacz maleńka – pocałował ją w głowę – proszę.
  • Nie rozumiem tego. Pierw zrobiłaby wszystko, żebyśmy nie zostali małżeństwem i nie mieli dzieci, a teraz nic innego nie słyszę, tylko dziecko.
  • Wiem, że ci ciężko – odparł – ale nie przejmuj się, zajmę się tym, porozmawiam z nią. Jeśli nie zrozumie, to będzie musiała wrócić do Lyonu. Nie pozwolę, żeby ktoś obrażał moją żonę, pod moim dachem, nawet jeśli jest to moja matka.
  • Nie mów tak. - odparła – pójdę ją przeprosić.
  • Za co? - spytał – to ona powinna, nie ty – spojrzał na zegarek
  • która godzina?
  • Przed 14 – odpowiedział – o 17.30 przywiozą jedzenie?
  • Dokładnie. Chcesz zrobić ten sernik?
  • A może te ciasto czekoladowe? - spytał – takie jak robi moja teściowa.
  • Wiem, że uwielbiasz wszystko co zawiera czekoladę, ale już mamy ciasto czekoladowe.
  • Serio? - spytał
  • serio, serio.
  • Niech będzie sernik, ale z...
  • tak wiem, z czekoladowym spodem. Daj mi chwilę tylko się ubiorę. - odparła
  • Vera?
  • Co jest?
  • Ale będzie tylko dla mnie? Tak? - spytał robiąc słodką minę.
  • Ciekawe jak to później spalisz – mruknęła wychodząc ubrana z garderoby.
  • Możesz pomóc i doskonale wiesz w jaki sposób.
  • Kupimy psa i będziesz z nim biegać – uśmiechnęła się. Zeszli na dół, dziewczyna wyjęła potrzebne produkty i odwróciła się w stronę piłkarza – ściągniesz rzecz, która będzie mi potrzebna, a o której nie lubisz gdy mówię?
  • A możesz konkretniej?
  • Miałam na myśli mikser – wyszeptała, zaśmiał się i z górnej szafki wyciągnął sprzęt.
  • Coś jeszcze kochanie?
  • Nie, dziękuję – uśmiechnęła się...Godzinę później przelewała masę do okrągłej blaszki – Karim, przestań...daj mi skończyć...nie wkładaj tam palców
  • chcę spróbować – odparł – co jeszcze mogę zrobić?
  • Otwórz piekarnik – powiedziała – i ręce przy sobie.
  • Długo będę czekać?
  • Tyle co zawsze – uśmiechnęła się – posprzątam, a ty idź do mamy i powiedz jej, żeby również zeszła gdy przyjadą go... - przerwał jej dzwonek – otworze – wytarła ręce w papierowy ręcznik i skierowała się w stronę drzwi – Karim, do ciebie – uśmiechnęła się
  • tata? - zdziwił się
  • ojca nie poznajesz? - zaśmiał się – wszystkiego najlepszego synu.
  • Dzięki tato – uśmiechnął się
  • i dla ciebie też Vera najlepszego, mimo że urodziny masz za tydzień.
  • Bardzo dziękuję
  • mam coś dla was – uśmiechnął się starszy mężczyzna
  • nam wystarczy święty spokój w Boże Narodzenie. - mruknął
  • proszę
  • dzięki tato...mama jest na górze, jeśli chciałbyś coś od niej
  • jeszcze odpocznę, tak zrzędzi, że głowa boli.
  • To może zrobię coś do picia? - zapytała
  • nie trzeba – uśmiechnął się – mam ci w czymś pomóc?
  • Nie, dziękuję – odpowiedziała - wszystko gotowe, tylko wytrę blaty.
  • Spodziewacie się gości?
  • Tak, przyjdzie kilka osób.
  • A konkretnie kto? - zapytał piłkarz
  • Sergio z Pilar, Iker z Sarą, Zizu z Ann i Rapha z Em.
  • Dużo osób – powiedział starszy mężczyzna
  • wcale nie – zaprzeczyła – bywało tu około 50 osób
  • macie taki ogromny dom, piękny ogród i basen...
  • jak wszyscy przyjadą, to się pomieszczą – powiedział piłkarz
  • dobrze....pójdę do twojej matki, jeszcze się obrazi, że tu jestem i nie przyszedłem do niej.
  • Zejdźcie gdy przyjdą goście – powiedział
  • przebiorę się – wyszeptała
  • nawet w moim dresie wyglądasz pięknie
  • dziękuję – uśmiechnęła się słodko
  • czekaj idę z tobą – odparł – powiesz mi w co mam się ubrać
  • kochanie, jesteś dorosły – zaśmiała się w garderobie wyszukała małą czarną, do niej dobrała czarne szpilki, proste włosy spięła w wysokiego kucyka, delikatnie wytuszowała rzęsy, usta musnęła różową szminką i wyszła z garderoby
  • jesteś taka piękna – odparł piłkarz widząc dziewczynę – dostanę słodko – różowego całusa?
  • Dostaniesz skarbie – zaśmiała się – może być?
  • Wyglądasz obłędnie – szepnął – a ta koszula?
  • Wyglądasz cudownie syneczku – pochwaliła kobieta, która weszła do sypialni
  • mogłabyś pukać? - spytał – wiem, że jesteś moją matką, ale każdy ma prawo do prywatności
  • zastanowię się – burknęła – chyba się przebierzesz, wyglądasz jak spod latarni, za krótka jest ta sukienka, ty jesteś za chuda i jeszcze te straszne kolorowe usta.
  • A mi się podoba – odparł napastnik – reszcie nie musi, Vera jest moją żoną i tylko moją.
  • Mi również się podoba – poparł syna – może trochę schudła, ale zawsze może przytyć.
  • Możemy zostać sami? - zapytał obejmując żonę, gdy wyszli spojrzał jej w oczy
  • Zmyję te usta – szepnęła
  • nie daj za wygraną – odparł – pięknie wyglądasz, nie przejmuj się...kochanie...nic nie zmieniaj....dla mnie
  • dobrze – uśmiechnęła się – jesteś cudowny...i taki przystojny – gdy ich usta dzieliły milimetry przerwał im dzwonek do drzwi – to pewnie jedzenie – zeszli po schodach trzymając się za ręce. Rozłożyli jedzenie na stole i ponownie usłyszeli dzwonek – do ciebie.
    23.15
  • Vera, pomóc ci? - zapytał widząc blondynkę myjącą naczynia
  • Nie – szepnęła – dam sobie radę..idź się położyć
  • dlaczego płaczesz? - podszedł do niej i objął od tyłu
  • Nic mi nie jest – odparła ocierając łzy
  • kochanie, wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć – pocałował ją w szyję
  • na prawdę, jest okey
  • tylko co?
  • Obiecaj, że nie będziesz wściekły.
  • Obiecuję – wyszeptał, zakręciła wodę i odwróciła się do niego przodem
  • Karim...bo...bo ja...niedawno policzyłam....i...i....nie bądź zły...sama tego nie zauważyłam....nie wiem czemu...po prostu...nie zauważyłam...dopiero dziś policzyłam...
  • Kochanie nie płacz, tylko powiedz co się dzieje.
  • Okres mi się spóźnia...przeszło miesiąc.
  • Miesiąc? - powtórzył
  • tak – przytaknęła, spojrzał na nią, z blatu wziął kluczyki od auta – Karim, Karim....gdzie idziesz? Karim, czekaj...Karim – nie reagował, wyszedł z domu, usłyszała jak odjeżdża z podjazdu, zostawiając ją samą w domu...



coś udało mi się naskrobać:) niedługo zacznę pisać You Give Love a Bad Neme, bo jakiś pomysł pojawił się w mojej głowie.na pewno powstanie jeszcze kilka rozdziałów tej historii.
Gwiazdo, pamiętaj o sesji...bo mój zestaw małego artysty czeka :D
ahhh Edział where are you?