piątek, 31 października 2014

Drunk in Love

    Doszła do bramy, gdy trzymała klamkę usłyszała jak drzwi otwierają się z głośnym hukiem. Piłkarz stał w drzwiach, po chwili podbiegł do niej
  • Vera...
  • a tak, twoja karta – mruknęła. Z torebki wyjęła portfel i wyjęła kartę – proszę
  • nie o to chodzi – odparł
  • to o co?
  • Jestem idiotą – powiedział
  • nie zaprzeczę – mruknęła – cześć
  • czekaj – powiedział łapiąć ją za ramię
  • po co? Żebyś zmieszał mnie z błotem?
  • Powiedziałaś, żebym dał ten...ten pierścionek komuś, kogo kocham...a ja...ja kocham tylko jedną osobę...ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim...kocham cię maluszku.
  • Za późno – wyszeptała płacząć
  • Vera, do cholery! Odpowiedz mi na jedno pytanie.
  • Ale...
  • jedno pytanie – powtórzył
  • niech będzie.
  • Kochasz mnie? - zapytał zachrypniętym głosem
  • Karim...ja....
  • wystarczy, że powiesz tak lub nie.
  • Kocham – wyszeptała – nawet bardzo – płakała, a jej łzy mieszały się z deszczem. Objłą ją bez słowa, wtuliła się w jego umięśnione ramie. Jej ciało drżało z zimna.
  • Wróćmy do domu.
  • Nie chcę – odparła
  • Kochanie, jesteś przemarźnięta – wyszeptał – będziesz chora
  • nie będę... a nawet jeśli, to mam to gdzieś.
  • Nie mów tak – odpowiedział
  • Karim.... jeśli chcesz, to złożę ten pozew.
  • Myślisz, że dam ci rozwód? - zapytał patrząc jej prosto w oczy – nigdy.
  • Ale...
  • jeśli nie chcesz być moją żoną, musiałabyś mnie zabić żeby nią nie być.
  • Możesz coś dla mnie zrobić? - spytała szeptem
  • co tylko zechcesz.
  • Pocałuj mnie – uśmiechnął się pod nosem, przybliżył swoją twarz do twarzy blondynki, którą objął dłońmi i delikatnie musnął jej usta.
  • Tak? - zapytał. Dziewczyna otworzyła oczy i delikatnie uśmiechnęła pod nosem – czy wolisz tak? - spytał i ponownie ją pocałował, deliktanie rozchyliła usta zapraszając jego język do środka. Nie czekał ani sekundy, cicho jękła gdy czule całował jej usta – kocham was – odparł, gdy przerwał pocałunek i położył dłonie na jej brzuszku.
  • Karim...ja...ja ciebie też – odpowiedziała
  • wracajmy – powiedział.
  • Strasznie mi zimno – wyszeptała
  • zaraz cię rozgrzeję – uśmiechnłą się i uniósł blondynkę. Oplotła jego biodra nogami, a szyję ramionami. Chwycił walizkę i skierował w stronę wejścia
  • zimno – wyszeptał mu do ucha – Karim, zrób coś...
  • już maluszku – mruknął – zaraz ci będzie ciepło – wyszeptał wchodząc po schodach. Postawił ją dopiero w łazience.
  • Karim...
  • cii.. - położył palec na jej ustach. Rozpiął bluzę, którą po chwili zdjął. Zsunłą z niej spodnie
  • Kar...
  • poczekaj...mówiłem, że cię rozgrzeję – odparł, rozebrał ją. Mimo, że stała przed nim nago, patrzył wyłącznie w jej zapłakane oczy – zaraz ci będzie ciepło – wyszeptał, otworzył drzwi od kabiny. Weszła do środka, a on za nią
  • będziesz w ubraniu?
  • Wolisz jak jestem bez?
  • Nie wiedziałam, że kąpiesz się w ubraniu – wyszeptała. Zdjął z siebie koszulkę, odsłaniając umięśnioną klatkę – a teraz dół
  • jesteś strasznie niecierpliwa – mruknął obejmując nagą dziewczynę. Schylił się i zaczął całować jej szyję
  • zimno mi – wyszeptała, nie odrywając ust od jej ciała odkręcił wodę. Ciepły strumień spływał na ich ciała. Dziewczyna cicho westchnęła i przytuliła do klatki mężczyzny. Czule ją obją i pocałował w czubek głowy – Karim...
  • błagam maleńka, tylko mnie nie przepraszaj.
  • Ale...
  • to moja wina, a nie twoja. - mruknął – zapomnijmy o tym.
  • Chciałam powiedzieć, że cię kocham.
  • Ja ciebie też – odparł – chodź, trzeba cię wytrzeć...i załatwić coś jeszcze.
  • Co takiego? - zapytała. Zakręcił wodę, wyszli z kabiny, Francuz owinął blondynkę ręcznikiem – będziesz chodzić w tych mokrych spodniach?
  • Nie, zaraz je zdejmę, ale pierw ubierz porannik – odpowedział – połóż się i przykryj, okey? Nie chcę, żebyś przez moją głupotę była chora. Zaraz się przebiorę i przyniosę ci coś do picia. Wolisz gorącą czekoladę czy...
  • powinnieneś wiedzieć, że zawsze wybiorę to co ma czekoladę w składzie.
  • Jesteś niemożliwa – zaśmiał się. Przebrał się w dres i zszedł na dół. Blondynka weszła do garderoby i otworzyła szufladę na samym dole. Przeglądała kusą bieliznę – co robisz?
  • Yyy....szukam czegoś?
  • A czego konkretnie? - zapytał
  • gdzieś miałam taki czarny sportowy stanik...taki z różowymi zakładkami – powiedziała
  • to ten? - spytał biorąc rzecz do ręki
  • tutaj jest – uśmiechnęła się – jeszcze wezmę koszulkę, sięgniesz tą z Olympique?
  • Z którego sezonu? - zapytał
  • ale zadałeś pytanie...tą niebieską – wskazała
  • proszę – podał jej koszulkę – a tak naprawdę to czego szukałaś – spytał gdy wrócili do łóżka
  • Karim, tylko się nie śmiej. W nic się nie mieszczę, kiedyś spędzaliśmy wieczory trochę inaczej. Albo jak wracałeś to...
  • pamiętam co robiliśmy – przerwał jej – maleńka, jesteś teraz...
  • wiem! Orgomna, nieatrakcyjna i w nic się nie mieszczę, doskonale wiem, że jakby pomalowali mnie na czarno i stanęłabym obok opony od tira, to nikt by nie widział różnicy.
  • Przestań tak mówić – odparł śmiejąc się – chciałem powiedzieć, że jesteś w ciąży i jest to coś wspaniałego, pomyśl o tym że niedługo po tym domu będą biegać dwie śmiejące się istotki, które będą nasze w stu procentach. Posłuchaj tego – powiedział wyjmując telefon, poszukał czegoś i włączył. Z głośnika było słuchać bicie serc. Twarz blondynki złagodniała, uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na brzuch – widzisz, są wspanialsze rzeczy od seksu.
  • Wiem, ale jesteś facetem i....
  • Znam swoją płeć i niedługo będę tatą dwóch dziewczynek, które będą podobne do ciebie
  • nie, do ciebie i nie wiadomo czy to dziewczynki.
  • Dlaczego mają być podobne do mnie? A na dodatek, jedno na pewno ma coś o tobie, skoro nie chce, że tak powiem pokazać tego co ma między nogami.
  • Co miałeś na myśli? - oburzyła się
  • nie chodziło mi o twoje nogi i to co jest pomiędzy nimi. Tylko o to, że też byłaś tajemnicza i zawsze byłaś dla mnie zagadką...piękną zagadką....napij się
  • nie jest gorące?
  • Nie, nie jest. - uśmiechnął się
  • z czego się śmiejesz?
  • Przypomiały mi się czasy, gdy mieszkalismy w Lyonie. Po meczu zabrałem cię na kawę.
  • " - to co idziemy? - spytał podchodząc do blondynki
  • a nie jesteś zmęczony?
  • Byłem, ale już jest okey – odparł – nie idziemy szaleć, tylko chcę cię zabrać do kawiarni.
  • Do której?
  • Hmm...pijalnia czekolady jest już zamknięta, to może pojedziemy do tej małej kawiarni, niedaleko starego miasta?
  • No dobra – uśmiechnęła się. Chwycił ją za rękę i razem weszli na parking – Karim?
  • A może masz ochotę na spacer? Albo pojedziemy na wzgórze, a kawę weźmiemy na wynos
  • jeśli kawa na wynos, to tylko ta z Mc'Donalds. A przy okazji kupimy lody.
  • No dobrze – szepnął. Pół godziny później siedział na ławce, a na jego kolanach siedziała blondynka – zamiast kolejnej porcji lodów wolałbym dostać buziaka.
  • Jednego? - spytała, nie odpowiedział, tylko zamknął oczy i delikatnie odchylił głowę. Vera, przygryzła dolną wargę i przybliżyła się, delikatnie pocałowała jego usta, odwzajemnił pocałunek. Odsunęli się do siebie i wymienili uśmiechy – co się dzieje?
  • Nic takiego – mruknął – chyba będzie padać – dodał
  • nie zmieniaj tematu, nie jesteśmy z cukru, nawet jak zmokniemy, to nic się nie stanie.
  • No dobra, tylko do auta jest kawałek drogi.
  • Nie marudź – odparła – tylko powiedz o co chodzi.
  • Verka, od kiedy jesteśmy razem?
  • Pół roku? Jakoś tak, nie powiem ci dokładnie.
  • No właśnie, pół roku. Jesteś cudowna. - odparł – kropi czy mi się wydaje?
  • Kropi, ale to pewnie chwilowe -powiedziała pijąc kawę
  • No nie wiem – odparł – ubierz moją bluzę
  • po co? Powiedz o co chodzi – powiedziała
  • Vera nie żartuję, zanosi się na - powiedział i zaczęło padać – deszcz – dokończył
  • nie pada aż tak mocno – odparła – jak się całowaliśmy, to deszcz ci nie przeszkadzał
  • wtedy się cał... - nie skończył, dziewczyna przywarła do jego ust, objął ją mocniej przyciągając do siebie, trzymała jego twarz w dłoniach, nie pozwalając mu przerwać pocałunku. Delikatnie rozchyliła usta, dając znak, by ich języki się złączyły. Deszcz padał coraz mocniej, towarzyszyło mu grzmienie. Jedną rękę przeniósł pod nogi i wstając z ławki uniósł dziewczynę.
  • Co robisz? - spytała, gdy przerwała pocałunek
  • nie widzisz pada i to dosyć mocno.
  • Możesz mnie postawić, potrafię iść – odparła machając nogami
  • dobra – mruknął stawiając ją na ziemi – chodźmy
  • boisz się burzy?
  • Nie, nie chcę, żebyś zmarzła, zmokła i na koniec zachorowała
  • dlaczego się tak o mnie troszczysz? - spytała zatrzymując się
  • bo mi na tobie zależy. I to cholernie zależy. - odparł patrząc się jej w oczy
  • Karim czy.... czy ty...
  • daj spokój, nie zachowuj się jak przedszkolak, który nie widział deszczu. Chodź – pociągnął ją za rękę, nie odpowiedziała, tylko szła obok niego. Zaczynało padać co raz mocniej, skuliła się i przybliżyła do chłopaka – mówiłem, że będzie padać, chodź pobiegniemy
  • nie będę biec po tych kałużach – odparła – nawet nie myśl, że będziesz biec ze mną na plecach, nie mam zamiaru leżeć w błocie.
  • To chociaż ubierz moją bluzę – powiedział
  • po co? - zaśmiała się – po prostu chodź – objął ją ramieniem i doszli do auta
  • zmarzłaś? - zapytał odpalając silnik
  • bardzo – odparła pocierając dłonie
  • pojedziemy do mnie. Jest bliżej, a jak się wygrzejesz i przestanie padać zawiozę cię do domu. Może być?
  • Oczywiście – szepnęła. Kilka mint później wchodzili do domu chłopaka
  • gdzie twoi rodzice? I rodzeństwo.
  • Zapomniałem ci powiedzieć, że pojechali dziś rano na wakacje i cały dom jest tylko dla mnie, czyli cały tydzień spędzony w ciszy. Chodź do mojego pokoju – uśmiechnął się
  • i jeszcze coś mi powiesz, bo nadal nie wiem o co chodzi.
  • Zdejmij wszystko – odparł – dam ci swoje rzeczy, zrobię ci kakao i przykryję kocem
  • a potem powiesz o co chodzi, bo wiem, że coś kręcisz. - przerwała mu, nie odpowiedział, tylko podał jej kilka rzeczy, a sam zszedł na dół. Ubrała się, a mokre rzeczy odwiesiła. Usiadła na łóżku po turecku, czekając na powrót chłopaka.
  • Proszę kochanie – powiedział podając jej kubek – znaczy Verka.
  • Z herbem klubu?
  • Mam jeszcze kilka takich – odparł drapiąc się po głowie, napiła się i odstawiła kubek
  • Karim, co się dzieje? - zapytała chwytając go za rękę
  • przebiorę się, okey? - mruknął, wyciągnął z szafy spodnie od dresu i dużą koszulkę, przebrał się i ponownie usiadł niedaleko blondynki – Vera rozmyślałem, nad tym od dłuższego czasu...bo ja...chcę kupić apartament – wypalił
  • co?
  • no wiesz, chcę się przeprowadzić, mieszkać sam. Żeby kumple z drużyny się ze mnie nie śmiali, żebyśmy mogli na spokonie spędzać czas, sam na sam. Tylko ty i ja.
  • Chcesz się przeprowadzać przed maturą?
  • Dlaczego nie? Będziemy się uczyć w ciszy i spokoju.
  • Jak chcesz, to twoje pieniądze – wzruszyła ramionami – ale nie o to chodzi, prawda?
  • Jak ty dobrze mnie znasz – wyszeptał – Vera, ja....chciałem ci coś powiedzieć...coś ważnego...może to zmienić to co teraz nas łączy, ale mam nadzieję, że nie, bo zależy mi na tobie i nawet nie wiesz jak bardzo....Vera możesz mnie znienawidzić, ale ja...ja nie myślę, ja to wiem i czuję... - przerwał i głośno westchnął - kocham cię...jak chcesz to możemy się... - nie dokończył bo przerwała mu pocałunkiem
  • ja ciebie też – wyszeptała mu w usta."
  • pamiętam – wyszeptała – a mówiłeś, że coś musisz załatwić.
  • Dokładnie – powiedział i wstał z łóżka. Podszedł do blondynki i usiadł obok niej
  • co robisz? - spytała, gdy wziął ją za rękę i pocałował
  • Verka, wiem że jesteśmy małżeństwem. Chcę żebyś nosiła ten pierścionek - powiedział, nie odpowiedziała, tylko przybliżyła się do niego i objęła jego szyję. Pocałowała jego nagie ramię – wolałbym żebyś pocałowała mnie w usta – uśmiechnęła się i spojrzała na jego ciało
  • przypakowałeś?
  • Trochę – mruknął – chcę popracować nad brzuchem
  • ale nie przesadzaj, żebyś nie wyglądał jak iron man.
  • Spokojnie – wyszeptał – chcę ci się podobać
  • ale bez tego mi się podobasz – odparła sunąc palcem po lini mięśni
  • zrobisz coś dla mnie? - zapytał zachrypniętym głosem
  • co takiego?
  • Ubierzesz obrączkę?
  • Nie – odparła, jego uśmiech momentalnie zszedł z twarzy, która zrobiła się blada.
  • a..a..ale..c..co?
  • Przecież noszę dwie obrączki – zaśmiała się – tą z dnia ślubu i tą, którą dałeś mi w drugą rocznicę, na masce samochodu o wschodzie słońca.
  • Nie strasz mnie maluszku – odarł, zbliżyła się do niego i wyciągnęła dłoń – nagi paluszek?
  • Nawet bardzo – powiedziała słodko. Usmiechnął się i wziął do ręki obrączki, włożył je na jej palec i spojarz głąboko w oczy. Przegryzła dolną wargę i nagle syknęła – co jest?
  • Dzieci bawią się w tatusia.
  • Kopią -uśmiechnął się, podwinął koszulkę i położył dłonie na brzuszku – ale fajnie, cześć malutkie – powiedział do brzucha – mam mówić do pępką?
  • Pierw musisz podłączyć słuchawkę.
  • Bardzo śmieszne – mruknął – mamusia sobie żartuje z taty, ale nie martwcie się tym. Zaraz wam poczytam. Tylko musicie coś wybrać. Umówimy się, że dwa kopnięcia to tak, a jedno to nie. Czy wolicie, żebym sam wybrał, bo chyba jeszcze nie umiecie liczyć.
  • Kochanie – wyszeptała
  • nie przeszkadzaj, rozmawiam z moimi córeczkami
  • mówiłam ci, że jeszcze nie wiadomo czy to dwie dziewczynki.
  • Verka, nie bądź zazdrosna, później się tobą zajmę, teraz poczytam moim dzieciom.
  • Twoim?
  • Oczywiście – zaśmiał się – gdyby nie ja, to nie byłoby brzuszka, ty mi dzieci urodzisz i nie będziesz nam potrzebna.
  • Rozumiem, że ty będziesz karmić dzieci.
  • Nie no Verka, ty masz cycuszki – wyszczerzył się
  • powiedziałeś, że nie będę wam potrzebna.
  • Maluszku, przecież wiesz, że cię kocham.
  • Jesteś niemożliwy – pokręciłą głową
    Dwa miesiące później
  • KARIM! - krzyknęła będąc w garderobie
  • Idę – odparł – co się dzieje?
  • Sięgniesz te buty?
  • Nawet ci je ubiorę – uśmiechnął się – a jak się czujecie?
  • Dobrze, mam nadzieję, że w końcu dowiemy się czy to chłopiec czy dziewczynka.
  • Też mam taką nadzieję. Rodzimy za niecałe dwa miesiące. Przydałoby się zrobić drugi pokój, bo jeden jest już wykończony i nawet ubranka są w szafach.
  • Nadal myślisz, że to chłopiec?
  • Ja to czuję – powiedział kładąc dłoń na brzuchu – będzie mały Karim, zobaczysz.
  • Dlaczego ten brzuch musi być taki duży? - szepnęła
  • Verka, jesteś w ciąży z bliźniakami, masz o jeno dziecko więcej – zaśmiał się
  • śpiąca jestem – mruknęła opierając się o mężczyznę
  • nie mogłaś spać?
  • Nie. Jak się położyłam na prawą stronę, to Lea kopała, bo ziomek na niej leżał, a jak położyłam się na lewą, to ziomek kopał, bo Lea mu przeszkadzała. Na plecach spać nie mogę, a na brzuchu nie ma jak.
  • Jeszcze trochę – szepnął obejmując ją ramieniem
  • boję się porodu – mruknęła
  • ja też – wyszeptał – ale będę przy tobie.
  • Tylko nie padnij – zaśmiała się
    Dwie godziny później
  • czemu ten idiota nie jedzie – warknął
  • uspokój się, nie każdy jeździ jak ty – odparła
  • a jak ja jeżdżę?
  • Jak wariat, od kiedy jestem w ciąży jeszcze się powstrzymujesz, ale tak, to jak wariat
  • nie przesadzaj – mruknął obrażony – nigdy nie zrobiłbym wam krzywdy, doskonale wiesz że was kocham – powiedział kładąc dłoń na kolanie blondynki – jeszcze kilka chwil i zobaczymy nasze dzieci, jeśli jesteś lub będziesz zmęczona, to powiedz. Nie pojedziemy do sklepu. Zrobimy to kiedy indziej, albo po prostu zamówimy przez internet.
  • Kochanie, ciąża to nie choroba. Czuję się świetnie, tylko brzuch jest trochę za duży.
  • I jeszcze urośnie – szepnął parkując samochód pod kliniką – pomóc ci?
  • Nie dziękuję, jakoś sobie poradzę – odparła. Odpięła pas, chciała otworzyć drzwi, ale piłkarz ją wyprzedził – jesteś niemożliwy – zaśmiała się. Weszli do środka i lekarz zaprosił ich do gabinetu. Wskazał miejsce, na którym położyła się blondynka, obok usiadł Karim.
  • Jak się pani czuje? - zapytał
  • dobrze, tylko nie mogę spać.
  • Dzieci kopią?
  • Tak, albo jedno, albo drugie, zależy na którym boku się położę.
  • Coś zaradzimy – uśmiechnął się – a teraz zobaczymy maluszki.
  • Dwie dziewczyny? - zapytał piłkarz
  • po lewej mamy dziewczynkę – powiedział
  • to moja Lea – odparł dumnie piłkarz – a druga dziewczynka to będzie Layla, ale mam nadzieję, że będzie to chłopiec.
  • Proszę spojrzeć tu – wskazał na ekran – w końcu maluch zdradził swoją płeć.

Niedługo Naughty Girl :)

wtorek, 6 maja 2014

Drunk in Love


Już niedługo ostatni rozdział MESUTA I LENY, a tym czasem Vera i Karim :)
  • wszystko jest w jak najlepszym porządku, płody rozwijają się prawidłowo....chcą państwo poznać płeć?
  • Chcemy – powiedział pośpiesznie Francuz
  • na razie tylko jedno ustawione j...
  • to chłopiec! - przerwał piłkarz
  • nie dziewczynka – zaśmiał się lekarz – a tu jest dowód – wskazał na ekran
  • czyli mamy córki – mruknął piłkarz
  • niekoniecznie – powiedział lekarz
  • z dziewczynki zrobi się chłopiec?
  • Nie, miałem na myśli bliźniaki dwujajowe. Jedno jajowe to bliźniaki jednej płci, ale jeśli są to bliźniaki dwujajowe, to może mieć pan córkę i syna.
  • Vercia postarasz się, żeby był to chłopiec, dobrze?
  • Ale to ode mnie nie zależy – zaśmiała się – za to już możemy wybierać ubranka.
  • Oczywiście – uśmiechnął się
  • widzimy się za miesiąc, chyba że będzie się coś dziać to proszę przyjść.
  • Dziękujemy – powiedziała i razem wyszli z gabinetu.
  • Na co masz ochotę – spytał odpalając samochód – może pojedziemy do centrum?
  • Po co?
  • Jest tam ogromny sklep dla niemowląt. - uśmiechnął się – może już coś kupimy?
  • Nie mamy jeszcze wybranego pokoju dla dzieci, a ty chcesz....
  • Verka, wszystko załatwię, o nic się nie martw. Powiedz co chcesz, a ja zrobię wszystko, żeby spełnić twoje marzenia.... będziesz chciała stadion w pokoju, będziesz miała stadion.
  • Karim, wiesz że...
  • wiem maluszku – uśmiechnął się – to co? Kupimy jakieś różowe śpioszki?
  • Kupimy – odpowiedziała. Pół godziny później rozglądała się po ogromnym sklepie – chodźmy tam – wskazała – tam są łóżeczka
  • które ci się podoba?
  • To ciemne, jakbyśmy zrobili jasne ściany, może waniliowe, albo jakiś pastelowy do tego te łóżeczka. Albo kremowe ściany, dodatki w kolorze pastelowej mięty albo pistacji i te meble.
  • To może zrobimy dwa oddzielne pokoje? - zaproponował – na przykład tam gdzie jest bilard i piłkarzyki? Przeniesiemy je do piwnicy, a tam zrobimy jeden pokój, a drugi zrobi się ten obok, jest pusty i będzie dobrze. A jeśli będziemy mieć trzecie dziecko, to coś się wymyśli. Kupimy większy dom, albo jeden gościnny przerobi się na sypialnię dla malucha.
  • Czyli nie wspólny? - spytała
  • jak chcesz kochanie – odparł – mamy czas na zastanowienie się. Zobaczymy ubranka?
  • Tam są pluszaki – szepnęła
  • który ci się podoba?
  • Ten duży miś, ale zobacz na tą żyrafę... albo tamtego tygryska.
  • Mogę państwu pomóc? - spytała wysoka kobieta
  • interesują nas te łóżka – powiedział pi
  • to jest kołyska, a drugie to łóżeczko – poprawiła go – mebelki dla maluszka robione są na zamówienie, wszystko wykonywane jest ręcznie, czas oczekiwania to około dwóch miesięcy
  • ten kolor ci się podoba? - spytał blondynkę
  • tak, to jest ciemny orzech?
  • Dokładnie – uśmiechnęła się – maluchowi na pewno się spodoba
  • właściwie to maluchom – odparł piłkarz
  • o wow...gratuluję...rosną mali piłkarze – zaśmiała się – mój syn jest pana fanem
  • dziękuję – uśmiechnął się – mam coś dla niego podpisać?
  • Właściwie, to...czemu nie...pewnie przyjdzie tu za kilka minut, ale
  • MAMO! - usłyszeli krzyk – MAMO! NIE MOGŁAŚ ZADZWONIĆ? KARIM BENZEMA JEST W SKLEPIE, A TY NIC?
  • To właśnie mój syn – odparła zawstydzona
  • cześć – powiedział piłkarz do chłopca – jak masz na imię?
  • Jose – odparł – normalnie, nie wierzę że tu jesteś...chyba nie bawisz się lalkami?
  • Nie – zaśmiał się – ale moja córka pewnie będzie się bawić
  • dziewczyny są fuuu.... nie potrafią grać w piłkę...
  • moja żona potrafi – uśmiechnął się
  • chcesz ze mną zagrać? - zapytał blondynkę – mam piłkę
  • na najbliższe pół roku odpuszczę – powiedziała
  • jesteś w ciąży?
  • Tak – przytaknęła
  • Jose daj spok...
  • w porządku – przerwał piłkarz – zrobimy sobie zdjęcie?
  • Okey – uśmiechnął się – mama zrobisz?
  • Oczywiście. - gdy Francuz podpisywał chłopcu piłkę i koszulkę kobieta podeszła do Very – w ramach przeprosin chciałabym zaproponować
  • przeprosin? - spytała – za co chce nas pani przepraszać?
  • Za swojego syna.
  • Nic się nie stało, Karim uwielbia dzieci, zresztą niedługo będzie miał dwójkę.
  • Ale w pani stanie jak fani zaczepiają
  • co dziennie pod Valdebebas czeka na nas Karima fanka
  • MAMA ZOBACZ! - podbiegł do niej chłopiec – Karim mi podpisał sprawdzian.
  • Znaczy...nie widziałem co mi podał...ale matematyczka padnie.
  • Co dostałeś z matmy?
  • Pałę, ale Karim poprawił na piątkę... - kobieta zbladła
  • Benzema – syknęła blondynka przez zęby
  • no co? Powinien dostać 5 – odparł
  • i niby ty wiesz o co chodzi? Przypomnieć ci, kto robił ci zadania z matmy?
  • To było wieki temu – mruknął
  • Jose, pożegnaj się i idź do domu, ja skończę za trzy godziny
  • no dobrze – mruknął smutno – cześć Karim i Vera.
  • Cześć – odpowiedzieli wspólnie
  • nie przeszkadzam państwu w zakupach – powiedziała ciągnąc syna za rękę
  • uroczy chłopiec – mruknął obejmując blondynkę – zobaczymy ubranka
  • widzisz tą sukieneczkę? - wskazała ubranie – dla małej baletnicy...albo te spodenki w panterkę...jest jeszcze bluza
  • Verka, od kiedy poza sypialnią nosisz panterkę?
  • To nie dla mnie, tylko dla małej. Będzie uroczo wyglądać w tych spodenkach.
  • A co z ta sukienką? Weźmiemy?
  • A chcesz? - spytała
  • czemu nie – wzruszył ramionami
  • jaki to rozmiar – szepnęła przeglądając metkę – od 3 do 6 miesiąca...bierzemy
  • zobacz jaki tygrys – zaśmiał się pokazując pajacyk z aplikacją – patrz jakie małe buty
  • nasze ziomki będą mieć takie stópki.
  • Kupię im takie w jakich biegam, a jak się urodzą to na butach będę mieć też ich imiona.
  • Trzeba te imiona wybrać – szepnęła – pamiętasz jak kilka lat temu spisaliśmy listę?
  • Po naszych zaręczynach....masz ją?
  • W skrzynce ze wszystkimi pamiątkami – odpowiedziała – ale pomyślimy nad czymś innym.
  • Vera zobacz – pokazał dziewczynie śpioszki z Myszką Miki – kupimy już dla obu?
  • A możemy?
  • Przecież wiesz, że kupię wszystko co tylko zapragniesz...Verka, ile razy mam ci powtarzać?
  • Niby tak – wyszeptała – chyba nigdy się nie przyzwyczaję, że mam męża milionera, który na urodziny jako drobiazg kupuje Ferrari, a na rocznicę ślubu obrączkę w cenie mieszkania.
  • Nie przesadzaj, każdy facet robi wszystko, żeby dać swojej kobiecie to o czym pragnie i chce spełnić każde jej marzenie, by uśmiech nie znikał z jej twarzy.
  • Wiesz, że dla mnie mógłbyś być listonoszem, a i tak byłabym szczęśliwa.
  • Wiem – uśmiechnął się – mam cudowną żonę.
  • I na pewno wiesz, że spełniasz moje marzenia.
  • Cieszę się, że mogę to usłyszeć – uśmiechnął się i pocałował ją w czubek głowy.
  • Mam cudownego męża, który robi mi wspaniałe i drogie niespodzianki, kocham go, co dziennie sprawia, że czuję się kochana, bezpieczna i wyjątkowa i sprawił, że będę mamą.
  • Ideał – szepnął – nigdzie nie znajdziesz takiego jak ja, wiesz tacy faceci już nie istnieją
  • na dodatek jest zabawny – zaśmiała się – dobrze, to weźmiemy jeszcze to i....to
  • a następnym razem kupimy więcej – powiedział – i tego misia
  • ale będę za małe na misie – odpowiedziała
  • on jest dla seksownej mamuśki, żeby miała zastępstwo do tulenia, gdy taty nie będzie. - podeszli do kasy, kobieta uśmiechnęła się, zapakowała rzeczy do torby, a misia wzięła blondynka, Karim uregulował rachunek zabrał torbę i razem wyszli ze sklepu
  • ten miś jest ogromny – powiedziała
  • akurat się przyda – mruknął – mamy towarzystwo – mocniej objął blondynkę ramieniem i zaprowadził do samochodu. Gdy wsiadała zapakował misia na tylne siedzenie, po chwili sam wsiadł na miejsce kierowcy – znów się zacznie – mruknął i odpalił silnik
  • mówisz o telefonach twojej mamy?
  • Dokładnie – mruknął – ale nie martw się tak jej nagadam, że
  • EJ!
  • okey...nie odbiorę – zaśmiał się
  • Karim patrz się na drogę, a nie na mnie
  • ale jesteś taka piękna, że nie potrafię przestać
  • zmień tekst, od kilku lat słyszę to samo – westchnęła teatralnie – i zwolnij.
  • Jadę 140 – mruknął
  • ograniczenie do 90 – odparła – zwolnij, bo nie mogę się denerwować, pamiętaj o ziomkach.
  • Już zwalniam – szepnął – jedziemy na obiad?
  • Na paelle – odparła – głodni jesteśmy – zaśmiała się kładąc dłonie na brzuszku
  • ciekawe kiedy będą kopać – powiedział dołączając swoją dłoń do jej – czytałem, że już kopią, ale jakaś woda tłumi ruchy, więc ich nie czujesz maluszku
  • Wody płodowe.
  • Dużo ich masz? - spytał
  • nie wiem, nie jestem ginekologiem, z pewnością wystarczająco aby mogły pływać.
  • Basen za darmo, jedzenie pod nosem, też mógłbym tak żyć – zaśmiał się. Splotła ich palce razem i ułożyła na swoim brzuszku – niedługo nasze ziomki będą większe. Może dowiemy się czy to dwie dziewczynki, czy jednak będę mieć syna – powiedział dumnie
  • chciałbyś mieć syna, co?
  • Bardzo, ale nie będę zawiedziony, gdy będę mieć córki – uśmiechnął się
  • to dobrze – wyszeptała – tu masz wolne miejsce – zaparkował w wskazanym przez blondynkę miejscu. Wysiadła z samochodu i odwróciła się do piłkarza – idziesz?
  • Tak, tak...tylko odbiorę – uśmiechnął się – cześć, co jest? - dogonił dziewczynę i objął ją ramieniem - teraz?...nie mogę, jestem zajęty...wywiad nie ucieknie – blondynka spojrzała na niego i szturchnęła w ramię – jutro?...okey pasuje...ale po treningu...później nie będę przyjeżdżał...nie musisz wszystkiego wiedzieć...mam żonę, chcę spędzić z nią trochę czasu, pamiętaj że za trzy dni wyjeżdżam na zgrupowanie do Paryża i nie będzie mnie cały tydzień....dobra, muszę kończyć...pa – schował telefon do kieszeni i uśmiechnął się do dziewczyny – no co? Jestem głodny.
  • Ty zawsze jesteś głodny – odpowiedziała wchodząc do środka – nasz stolik jest wolny.
  • To idealnie... - wyszeptał – proszę kochanie i ziomki – powiedział odsuwając krzesło
  • dziękuje – zanim usiadł podał blondynce menu – nie bierzemy paelli?
  • Bierzemy, ale weźmiemy coś do picia, a potem coś słodkiego, chociaż ty jesteś tak słodka, że nie potrzebuję żadnego deseru – blondynka schowała twarz za kartą – zawstydzam cię?
  • Nie, dlaczego tak myślisz? - odparła odsłaniając buzie
  • masz pięknie zaróżowione policzki – uśmiechnął się – jesteśmy małżeństwem
  • nie musisz mi przypominać mojego stanu cywilnego. Wiem, że jesteś moim mężem.
  • Jesteś tak urocza – westchnął – piękniejsza niż gwiazdy na niebie – zaczęli się śmiać
  • nasza pierwsza randka – mruknęła – wyjechałeś z tymi gwiazdami.
  • Chciałem powiedzieć, że jesteś piękniejsza od murawy na...
  • mogę przyjąć zamówienie? - spytała młoda i atrakcyjna kobieta
  • oczywiście... - spojrzał na identyfikator dziewczyny – Estello – dziewczyna uwodzicielsko się zaśmiała i zgarnęła włosy do tyłu.
  • W takim razie co mam zapisać? - zapytała
  • paella
  • ale paella jest ogromna, dasz radę sam ją zjeść?
  • Nie, jestem z moją piękną i wspaniałą żoną.
  • Kobieta powinna jeść coś lekkiego – powiedziała kelnerka
  • nie każdy żyje o liściu sałaty dziennie – powiedziała blondynka
  • albo tygodniowo – dodał piłkarz – masz ochotę na oliwki
  • lubię zielone – powiedziała kelnerka
  • pytałem moją żonę – mruknął – kochanie?
  • Z migdałami, a do picia sok pomarańczowy.
  • Dzbanek soku pomarańczowego – dodał, zamknął kartę i oddał kelnerce – a na deser to co zawsze, sorbet malinowy. Dziękuję. - dziewczyna odeszła, piłkarz spojrzał na Verę i chwycił ją za rękę – kochanie, spójrz na mnie...jeśli cię uraziłem
  • nic się nie stało – szepnęła – jesteś młodym, cholernie przystojnym mężczyzną...a ja niedługo będę wyglądać jak opona od tira...znajdziesz sobie młodą, piękną, seksowną kob...
  • w moim życiu jest miejsce dla...dwóch kobiet...albo trzech – powiedział – dla mojej żony i moich córek, jeśli będą to dwie dziewczynki.
  • Karim, ale
  • żadnego ale...kocham cię Vera...ciebie i tylko ciebie... i nasze dzieci.
  • Ja ciebie też – wyszeptała – ale...jeśli nie będziesz chciał być ze mną
  • nawet tak nie mów...Vera, przez dwa lata nie wiedziałam jak wrócić do Lyonu i przyjść do ciebie, prosić żebyś mi wybaczyła i może dała drugą szansę... jak stałem z tyłu kościoła i widziałem jak wstajesz i uciekasz myślałem, że...
  • proszę, zielone oliwki z migdałami. Niedługo przyniosę państwu danie główne.
  • Dziękujemy...a gdzie jest, jak jej tam..Marlena? - zapytał piłkarz
  • kto?
  • Masela..Esmera? Coś w tym stylu – odparł
  • Estella – poprawiła go – ryczy na zapleczu, bo jakiś facet dał jej kosza. Smacznego.
  • Dzięki – powiedzieli.
  • Ale z ciebie świnia Benzema...doprowadziłeś do płaczu Estelle.
  • Trudno – wzruszył ramionami – najważniejsze, że ty płaczesz tylko ze szczęścia.

    Dwa miesiące później

  • czujesz? - zapytał – kopią, ale czad...cześć ziomki, to ja...wasz tatuś.
  • Jak mam nie czuć? Kopią mnie dzień i noc – odparła – Karim...chciałabym
  • nie pozwolę ci wrócić do pracy.
  • Chciałam się napić soku pomarańczowego – powiedziała
  • już ci przynoszę – uśmiechnął się, wstał i poszedł w stronę kuchni – na którą mamy do lekarza? - zapytał wracając
  • mamy jeszcze czas
  • myślisz, że w końcu się dowiemy co mamy?
  • Córeczkę i drugi ziomek nie chce się zdradzić
  • chciałbym syna, a najlepiej dwóch. Ale jeśli będą to dwie dziewczynki, też będzie dobrze.
  • Będziemy ubierać je w te cudne sukieneczki, kupimy im lalki, wózki i inne rzeczy.
  • Ale o chłopca też się postaramy – dodał – chcę mieć syna
  • a ja chcę ten sok, co trzymasz – wskazała palcem na szklankę – dziękuję. Przebiorę się i pojedziemy, dobrze?
  • Pewnie – uśmiechnął się – masz na 15?
  • na 16 – poprawiła go
  • co? jak to na 16?
  • sam ustalałeś godzinę z lekarzem.
  • Na 16 mam konferencję w sklepie – mruknął smutno – odw...
  • nawet o tym nie myśl...pojadę sama, potem wszystko ci opowiem.
  • Chciałbym być przy was – mruknął smutno
  • wiem kochanie – wyszeptała gładząc jego policzek – następnym razem pójdziesz ze mną
  • a co z porodem? - zapytał
  • mamy jeszcze trochę czasu, bo to 22 tydzień. A co chcesz wiedzieć?
  • Chcę być z wami – odparł
  • a nie padniesz jak długi?
  • Bardzo śmieszne – mruknął – będę cię wspierać. Trzymać za rękę. Co tylko zechcesz.
  • Dobrze misiu – spojrzała na jego rękę – zbieraj się, niedługo musisz wyjść – powiedziała, wstał z kanapy i wbiegł po schodach na górę.
  • Jakie auto wam zostawić? - spytał wracając do pokoju
  • Moje jest w porządku...przystojniaku
  • No dobrze – odparł – trzymajcie się ziomki – powiedział całując brzuch – pa kochanie.
  • Cześć, jak będziesz wracać to zadzwoń, wstawię kolację.
  • Okey – mruknął – do zobaczenia – wyszedł z domu, dziewczyna wstała, poszła na górę, gdzie się przebrała, do torebki zapakowała dokumenty i małą wodę. Wyszła z domu zamykając drzwi. Odpaliła silnik i wyjechała z podjazdu. Zaparkowała przed kliniką i wysiadła z samochodu. Idąc w stronę wejścia zauważyła mężczyzną z aparatem, westchnęła pod nosem i zniknęła za drzwiami. Lekarz wykonał jej badanie, podał kopertę ze zdjęciami i płytą. Schowała kopertę do torebki i wyszła
  • Vera! Czy to prawda? O tobie i Karimie? Rozstajecie się? To prawda, że wyparł się dziecka? - zlekceważyła pytania i wsiadła do samochodu. Pośpiesznie odjechała i kierowała się w stronę domu. Włączyła radio i zaczęła się śmiać
  • Karim, masz dziewczynę? - zapytał jakiś chłopiec
  • Pewnie, tylko Vera, bo tak ma na imię, jest moją żoną – zaśmiał się
  • Mamo, nie masz szans – słychać było w dali śmiech piłkarza – zajęty
  • to może ktoś inny? - przełączyła na stacje muzyczną i tak wróciła do domu. Gdy weszła do środka, odłożyła kluczę do miseczki przy wejściu, płaszcz odwiesiła i skierowała się do kuchni. Z lodówki wyjęła warzywa i kurczaka. Gdy wszystko przygotowała usłyszała
  • JESTEM!
  • Miałeś zadzwonić – odpowiedziała
  • przepraszam, zapomniałem – odparł – ale widzę, że wszystko gotowe – mruknął całując jej szyję – i smakowicie pachnie
  • podasz talerze? - zapytała
  • pewnie, coś jeszcze?
  • Nie, to wszystko. Usiądź, zaraz ci podam kolacje – odpowiedziała, wyszedł z kuchni zostawiając ją samą. Dodała świeżą bazylię i z talerzami skierowała się do stołu – proszę, mam nadzieję że ci będzie smakować.
  • Na pewno będzie – uśmiechnął się
  • nie wstawaj, dam sobie radę – odwzajemniała uśmiech – smacznego kochanie
  • Verka?
  • Hmm?
  • Mogę włączyć telewizor?
  • Żartujesz? - zaczęła się śmiać
  • przepraszam, nie powinienem pytać – powiedział spuszczając głowę
  • źle mnie zrozumiałeś. Dlaczego się mnie pytasz? Oczywiście, że możesz, przecież to jest twój dom i telewizor i ty płacisz rachunki. Mecz?
  • Po pierwsze, to jest nasz dom, po drugie nasz telewizor – podszedł do niej i kucnął. Wziął ją za rękę - a po trzecie jesteś cudowna – powiedział całując ją w skroń.
  • Auuu – skrzywiła się i wypuściła z ręki widelec
  • co się dzieje – spytał zdenerwowany, gdy zobaczył łzy w oczach blondynki – Verka?
  • Koa – wyszeptała niewyraźnie
  • Co?
  • dziecko – powiedziała
  • co się dzieje? - spytał lustrując ją wzrokiem
  • kopie – powiedziała – dzieci...daj rękę – chwyciła jego dłoń i przyłożyła ją do brzucha
  • czujesz?
  • Ale mocno – zaśmiał się – i chyba oboje...wcześniej były tylko delikatne ruchy
  • lekarz mówił, że wtedy to jeszcze nie kopały...ale teraz to na pewno był kopniak.
  • Chodź położysz się
  • chcę zjeść – mruknęła – teraz będziesz klęczał z głową przy moim brzuchu?
  • Tak, to lepsze od meczu – powiedział – mój piękny i okrągły brzuszek..cześć maluszki, to ja...wasz tata...niedługo z mamą wybierzemy wam imiona....a właśnie znasz płeć?
  • Na pewno mamy córkę – powiedziała
  • i drugi bobas to?
  • Lekarz mówił, że nie jest za dobrze ustawione, ale mówił, że chyba dziewczynka.
  • Trzy baby będę mieć w domu? - spytał zawiedziony
  • jeden syn mi wystarczy
  • jaki syn?
  • No ty – odparła
  • jestem twoim mężem – powiedział dumnie
  • na papierze, ale
  • co 'ale'
  • znaczysz teren – zaśmiała się
  • przecież nie si...
  • nie chodzi o to, znaczysz teren kulkami ze skarpet.
  • Ha ha ha.. bardzo śmieszne – mruknął – jaka Vera jest zabawna.
  • Zjadłeś? - zmienił temat
  • a zostało coś jeszcze? - zapytał kończąc
  • tak – przytaknęła – nałożyć ci?
  • Poradzą sobie, a ty z ziomkami, odpoczywaj – powiedział i odszedł od stołu, blondynka wzięła talerz i poszła za nim – miałaś odpoczywać.
  • Ale chcę loda
  • teraz? - zdziwił się – wiesz, nie wiem czy
  • takiego z lodówki pacanie – przewróciła oczami i otworzyła lodówkę – kiedy kupiłeś sorbet truskawkowy? Pycha...chcę – powiedziała i wzięła pudełko – jak to się ot...
  • daj, otworzę - powiedział podchodząc. Sprawnie otworzył pudełko, wzięła łyżkę i poszła do salonu
  • KARIM!!!!!! - krzyknęła, wbiegł do salonu i spojrzał w miejsce które wskazywała – PAJĄK!!!!! ZABIJ GO!!!!
  • spokojnie, kochanie – odparł nerwowo
  • ukrywasz coś? - spytała podejrzliwie – Karim?
  • Nie skąd – mruknął wyrzucając pająka na zewnątrz
  • Karim.
  • No dobra...bo nie dałem ci prezentu na urodziny – mruknął, a ja dostałem aż trzy
  • jak to trzy? - zdziwiła się
  • no PS4 i nasze dziewczynki – mruknął – będą piękne jak mama
  • jesteś nie możliwy, to tylko jeden prezent
  • i jeszcze kolacja...
  • za którą zapłaciłeś – dodała
  • i tort.
  • Wiesz, że nie musisz... zabrałeś mnie na cudowne i romantyczne mini wakacje. A w moje urodziny przeszedłeś samego siebie.
  • Ale mam coś dla ciebie – powiedział – zakryj oczy i nie podglądaj – zakryła oczy – już skarbie – wyszeptał
  • żartujesz? - wyszeptała – jaki maluszek, mogę go dotknąć?
  • Jest twój – podał małą kulkę dziewczynie
  • piękny i słodszy od ciebie...jaką mu kokardkę zawiązałeś
  • to mini mops – powiedział – podoba ci się
  • bardzo...dziękuję – powiedziała obejmując go – jesteś wspaniały
  • ale to nie koniec – wyszczerzył się – mam coś jeszcze
  • co takiego?
  • Kupiłem kilka sztuk i to jest taki gips, żeby zrobić odlew brzuszka i cyc...piersi, zrobimy kilka żebyśmy wiedzieli jak wyglądał brzuszek w różnych tygodniach.
  • Poważnie? - spytała tuląc psa
  • poważnie. To może ci go nałożę?
  • Pewnie – uśmiechnęła się
  • zaraz wszystko przyniosę, będziesz musiała się rozebrać...znaczy spodnie i bluzka.
  • Dobra – mruknął – dzień dobry maluszku – zwróciła się do szczeniaka – Karim, to on czy..
  • sprawdź – krzyknął z kuchni – jeśli będzie mu coś dyndać, to on.
  • Ma takiego samego jak ty. Wielkość też się zgadza.
  • Bardzo śmieszne – mruknął – musimy go nazwać
  • już mam się rozebrać? - spytała odkładając pieska na kanapę – nie obsika jej?
  • Raczej nie – mruknął – możemy ubrać mu pampersa.
  • Za kogo ja wyszłam za mąż – wyszeptała siadając – ciągnij – powiedziała podnosząc nogę do góry – nogi mnie bolą i nie chce mi się schylać.
  • Przecież nic nie mówię – powiedział odkładając jeansy – jakie masz seksowne majtki
  • co ci się nie podoba, są cudne.
  • Szczególnie ta krówka na pupie..która ci urosła...fajna...
  • Benzema – szepnęła – po prostu mnie tym obklej.... zimne – szepnęła
  • ale jak romantycznie – odparł klęcząc przed dziewczyną. Delikatnie układał plastry na brzuszku blondynki – będziemy mieć pamiątkę z 22 tygodnia, a następne zrobimy za dwa tygodnie...teraz trochę wyżej – uśmiechnął się – stanika nie zdejmiesz?
  • Nie ma mowy, rób na nim – powiedziała – a ile to będzie schło?
  • Jakieś 5 minut, będziesz czuć dyskomfort, ale jak to zdejmę to przejdzie.
  • Nie będę mogła się do ciebie przytulić – powiedziała smutno
  • w nocy tak cię będę przytulać, aż z wrażenia będziesz krzyczeć.
  • Nie mówiłam do ciebie, tylko do psiaka.
  • Jak już go masz, to mnie nie potrzebujesz? - zapytał smutno
  • mam psa, dzieci w drodze...prawie idealnie – odparła
  • jak to prawie?
  • Jeszcze mój duży skarb
  • CO? O kim mówisz?
  • O tobie – zaśmiała się – zrobimy sobie zdjęcie z cementem?
  • To chodź do lustra – zaproponował, wziął dziewczyną za rękę i poszedł w stronę ogromnego lustra – patrz, kto do nas dołączył
  • misio-pysio patrz się tu – wskazała
  • ale jak to ściągnę, to też zrobimy zdjęcie. Po porodzie zobaczymy jak rósł nasz brzuszek
  • chyba jak zamieniam się w walenia. - mruknęła
  • nawet tak nie mów – powiedział odwracając ją twarzą do siebie – Verka...pod sercem nosisz dowody naszej miłości...a jeśli uważasz, że zamieniasz się w walenia, to będziesz najpiękniejszym waleniem na świecie.
  • Mąż idealny – zaśmiała się – jeśli możesz, to ściągnij już ze mnie...dziękuję
  • zobacz jaki piękny brzuszek – powiedział – cześć maleńkie...moje małe córeczki. Niedługo się urodzicie i tatuś będzie się wami zajmować. Czytałem, że należy mówić do brzuszka. Od kilku dni im czytam. A zaraz ci pokażę co kupiłem – powiedział i wyszedł z domu, gdy wrócił miał ze sobą dwie ogromne papierowe torby – chodź do salonu.
  • Co tam masz?
  • Kupiłem książeczki dla naszych maluszków, każdą po dwie. Wiesz, żeby każda miała swoją.
  • Jesteś niemożliwy – zaśmiała się – a masz Roszpunkę?
  • Oczywiście, są Smerfy, Kubuś Puchatek, Mała Syrenka, o jakiejś kozie, królewna Śnieżka, Piekna i Bestia, 101 pozycji dla kobiet w ciąży
  • CO?
  • żartowałem – zaśmiał się – jest ich 1001.
  • o mamo – mruknęła – może wybierzemy imię dla pieska?
  • Czemu zmieniłaś temat maluszku?
  • Nie zmieniłam...po prostu trzeba go nazwać
  • Jack Daniels – powiedział – Albo Jim Beam
  • Pimpuś – powiedziała – nazwiemy go Pimpuś.
  • Verka, powiedz że żartujesz? Jak ja się z nim pokażę? No proszę, nie żartuj.
  • Ale dlaczego chcesz go nazwać jak butelkę alkoholu?
  • Ale dlaczego nie? - wzruszył ramionami
  • Capone, nazwiemy go Capone.
  • Serio? - zapytał
  • pewnie, dlaczego nie? Mój Pimpuś, ja decyduje. - odparła przeciągając się
  • mi się podoba – odparł – obejrzymy film?
  • Obrazisz się?
  • Dlaczego?
  • Jestem strasznie zmęczona – powiedziała – wezmę prysznic i pójdę spać.
  • Pewnie, że nie – odparł – najważniejsze, żebyś odpoczywała z naszymi maluszkami
  • to idę – szepnęła – idziesz ze mną?
  • Kuszące – mruknął podchodząc do niej – ale wiesz....ktoś musi wyjść z Capone.
  • To pój...
  • nie, nie, nie. Idź wziąć prysznic, ja z nim wyjdę. I pamiętaj, woda nie ma być gorąca.
  • Dobrze tatku – powiedziała gładząc jego policzek – ouch...dzieci też cię kochają
  • kopią?
  • Tak..niedługo będę mieć Ligę Mistrzów w brzuchu – zaśmiała się
  • to dobrze – powiedział
  • zależy dla kogo – mruknęła – wiesz jak to boli?
  • Ale wiesz, że nasze malutkie są szczęśliwe – uśmiechnął się – trzy baby w domu...jak tu mecz będę oglądać – mruknął – dobra...idę – pocałował ją w czubek głowy, ubrał bluzę. Wziął smycz i przypiął Capone i razem wyszli na zewnątrz. Blondynka weszła po schodach. Rozebrała się i wzięła prysznic, gdy wyszła z łazienki w koszulce męża, jego nadal nie było. Z szafki nocnej wzięła telefon, usiadła na łóżko i wybrała numer piłkarza
  • gdzie jesteś? -zapytała
  • przed wejściem – powiedział
  • co?
  • JESTEM! - krzyknął wchodząc do domu
  • mogłeś głośniej – mruknęła
  • przepraszam kochanie – odparł – gdzie Capone będzie spać?
  • Nie wiem. Może tutaj. - wzruszyła ramionami – co się tak patrzysz?
  • Mam piękną żonę, to się patrzę
  • nie jestem piękna.
  • Jesteś – wyszeptał
  • a jakbym nie była piękna?
  • To nie nazywałabyś się Vera Benzema, tylko Vera Carter.
  • Ty tak na poważnie?
  • Oczywiście – powiedział. Wzięła poduszkę i rzuciła w piłkarza
  • wypad na kanapę
  • al kochanie
  • jakie kochanie? Na kanapę, albo zadzwonię na policję
  • i co im powiesz? - fuknął
  • że się nade mną znęcasz. I myślisz, że komu uwierzą? Kobiecie w ciąży, czy napalonemu Francuzowi z ere..
  • nie mam erekcji – warknął
  • tak czy siak...do salonu...i nie wchodź do innego pokoju, kanapa też jest wygodna.
  • Skoro jest taka wygodna, to dlaczego ty tam nie pójdziesz? - zapytał
  • mogę sobie pójść, ale jak pójdę to już nie wrócę – odparła
  • Verka...
  • nie Verkaj mi teraz! - wstała z łóżka i weszła do garderoby
  • jak chcesz! Ciekawie gdzie pójdziesz?
  • Nie interesuj się tym!
  • Bo co?! - krzyknął
  • bo nie potrzebuję twojej łaski!
  • CO?
  • czy mówię niewyraźnie? - zapytała wychodząc z garderoby
  • zadałem ci pytanie! - ryknął
  • bardzo twórcze! Nie potrzebuję twojej zasranej łaski!
  • To że jesteś w ciąży, to nie...
  • to co?
  • Nie denerwuj mnie! - krzyknął rzucając telefon na łóżko
  • denerwuję cię? To się ze mną rozwiedź!
  • Chcesz rozwodu? - krzyknął – może puszczasz się po kątach i dzieci też nie są moje?
  • Jak mogłeś? - spytała przez łzy – jak ostatni palant...tego się po...
  • a co robisz, gdy wyjeżdżam na zgrupowania!?
  • Nie chcę, żebyś był moim przyjacielem, a tym bardziej kochankiem – powiedziała i ponownie weszła do garderoby – PRZEGINASZ!
  • Ja przeginam? - ryknął – jeszcze nie wiesz jak mogę przegiąć! Myślisz, że co? Że jesteś idealna?
  • Powiedziałam ci...możemy się rozwieźć.
  • Jak jesteś taka mądra, to złóż papiery rozwodowe!  Łatwo sobie kogoś znajdę. Skoro tak bardzo ci ze mną źle, to droga wolna! Ale się zastanów! Możesz tego żałować! Przy mnie masz wszystko! Który idiota kupi ci....
  • pieniędzmi miłości nie kupisz – powiedziała
  • tak ci się tylko wydaje! Jak się rozstaniemy, to co będziesz mieć? - zadrwił
  • Nie twoja sprawa – wyszła z garderoby ubrana w dres z walizką. Wytarła łzę rękawem i zapięła zamek bluzy.
  • Co robisz?
  • Wyprowadzam się – wyjaśniła
  • i gdzie pójdziesz?
  • Nie interesuj się jutro złożę papiery.
  • I dobrze. Nie zapomnij zaznaczyć, że rozwód jest z twojej winy.
  • Nie będziesz mieć praw do dzieci.
  • Po co mi prawa do cudzych bachorów? - podeszła do niego, zdjęła z palca obrączki i podała je piłkarzowi – i co z tym zrobię – mruknął
  • wsadź sobie w dupę, pierścionek zaręczynowy jest na szafce nocnej. Daj go komuś kogo pokochasz, tak jak ja ciebie...i nie będziesz musiał udawać, bo to boli. Jutro przeleję ci pieniądze, klucze od auta są w miseczce, te od domu też. Od teraz rozmawiamy przez prawników. Żegnaj. - powiedziała płacząc, wyszła z sypialni, zostawiając go samego. Zeszła z walizką po schodach, przeszła przez długi korytarz i otworzyła drzwi. Na dworze było ciemno, mocno wiało i padał deszcz. Wyszła, zamykając za sobą drzwi.   

sobota, 26 kwietnia 2014

Drunk in Love

Kolejna część historii Mr. and Mrs. Benzema :)

  • dzień dobry – mruknął jej do ucha
  • spać – wyszeptała
  • maleńka już 10 – zaśmiał się – wstawaj
  • Karim, ale mam wolne...są święta...spać – odparła
  • a jak ci powiem, że czekają na ciebie naleśniki i...
  • nie mogłeś od razu powiedzieć?
  • Mogłem, ale lubię patrzeć jak rano mruczysz pod noskiem...jak nasze ziomki?
  • Dobrze – odparła
  • malutki jest nasz brzuszek – szepnął smutno – ale pocałować zawsze mogę
  • nie teraz – odparła – muszę iść do łazienki
  • nie dobrze ci?
  • Siku...pamiętaj, że sikam za trzech. - zaśmiała się i wstała. Załatwiła swoją potrzebę i wróciła do pokoju – Karim?
  • Tu jestem – odparł wychylając głowę przez drzwi tarasowe – jest ciepło, myślałem, że...
  • pewnie. Jeszcze nie widziałam...ale tu pięknie
  • dobrze, że nie polecieliśmy w góry...zmarzłabyś... a tu jest ciepło i jesteś szczęśliwa.
  • Zawsze jestem szczęśliwa – odparła
  • gdy na horyzoncie nie ma mojej matki.
  • Karim przestań. Ty mi wystarczysz, przy tobie zawsze jestem szczęśliwa.
  • Chcesz się przytulić? - spytał śmiejąc się
  • skąd wiesz?
  • Zawsze mówisz, że ci wystarczę, gdy chcesz się przytulić – wyjaśnił podchodząc do niej. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się – wstań – poprosił
  • po co?
  • Chcesz się przytulić – odparł. Gdy wstała, usiadł na jej miejscu i przyciągnął blondynkę do siebie. Siedziała na jego kolanach i wdychała zapach jego skóry – wesołych świąt
  • wesołych, wesołych – odparła
  • czas coś zjeść – wskazał na talerz
  • mogę siedzieć ci na kolanach?
  • Oczywiście, pod warunkiem że...
  • nakarmię cię – przerwała mu – a z czym są naleśniki?
  • Z owocami.
  • Pycha – szepnęła i odkroiła kawałek – otwórz buzie
  • wiesz, co wydarzyło się pięć lat temu?
  • Nie pamiętam – odparła jedząc
  • 25 grudnia 2007 roku powiedziałaś 'tak'
  • oświadczyłeś mi się!
  • Dokładnie – przytaknął
  • pamiętam wszystko...tego dnia byłeś taki...dziwny, nieswój
  • nawet nie wiesz jak się bałem...
  • czego? - zdziwiła się
  • że powiesz 'nie', a wcześniej mnie wyśmiejesz, wyzwiesz i zostawisz. - odparł
  • kochanie – wyszeptała głaszcząc jego policzek – jak mogłabym się nie zgodzić?
  • bo...bo...ani nie byłem umięśniony, ani przystojny... a ty? Każdy na dzielnicy się w tobie podkochiwał, zawsze uśmiechnięta.... nie wiem dlaczego zgodziłaś się ze mną umówić, chyba z litości.
  • Chcesz wiedzieć dlaczego? - przytaknął – byłeś najbardziej uroczym chłopakiem jakiego poznałam, który nie próbował 'wyrwać' mnie na tekst w stylu 'bolało jak spadłaś z nieba?' byłeś sobą, nieśmiały, słodki i prawdziwy. Wiesz, że dla mnie liczy się ile masz w głowie, a nie w bicepsie. Pamiętasz naszą pierwszą randkę?
  • Proszę cię, nie przypominaj mi. - odparł chowając twarz we włosach dziewczyny
    " - jutro o 17. pasuje ci?
  • Pewnie – uśmiechnął się – może na boisku? - spytał nieśmiało
  • nie ma problemu – odparła – lepsze to od snobistycznych restauracji.
  • Serio?
  • Noooo
  • to dobrze – mruknął
    Następnego dnia
  • Jednak przyszłaś?
  • A chciałeś, żeby mnie tu nie było? - spytała
  • myślałem, że powiedziałaś to żeby...nie wiem....cieszę się, że jesteś – uśmiechnął się
  • ja też. Mogę tu usiąść?
  • Gdzie tylko chcesz...to może tam na trybunach?
  • A na ławce?
  • Jest średnio-wygodna – wzruszył ramionami
  • chcesz, żeby było mi nie wygodnie? - spytała poważnie
  • nie, nie, nie...słuchaj...bo...ja..no ten..chcia...
  • hej spokojnie – zaśmiała się – jest okey, gorzej niż w klasie od matmy na pewno nie jest.
  • No nie jest – odparł – ładnie wyglądasz..
  • serio? - zdziwiła się – dziękuję
  • jak zmarzniesz, to powiedz, okey? - przytaknęła – o co mogę zapytać?
  • O co chcesz – odparła – długo grasz?
  • Od kiedy pamiętam...nie umiem robić nic innego, więc mam nadzieję, że będę grać kiedyś w światowym klubie i reprezentacji.
  • A nie grasz? - zdziwiła się – Olympique to chyba najlepszy klub we Francji.
  • Tak, ale gram w drugiej drużynie, a reprezentacja...
  • wszystko przed tobą. - uśmiechnęła się
  • pokazać ci coś? - spytał – chodzi o piłkę – powiedział speszony
  • domyślam się – powiedziała – pod jednym warunkiem...później mnie czegoś nauczysz.
  • Jeśli tylko chcesz – uśmiechnął się, wziął piłkę i udał się na murawę, kopnął w piłkę i spojrzał w stronę blondynki
  • uważaj! - krzyknęła, odwrócił się i dostał piłką odbitą od słupka prosto w twarz
  • nic mi nie jest – odparł zakrywając oko
  • nie wydaje mi się – odparła podchodząc do niego – odsłoń
  • nie, przestań...jesteś dziewczyną
  • i co? To że jestem dziewczyną, nie znaczy że...
  • serio...żyję
  • Karim odsłoń to oko, masz krew na ręku. - powiedziała – proszę, pokaż mi to oko.
  • Nie martw się o mnie – powiedział – dam sobie
  • nawet nie dyskutuj – przerwała mu i pociągnęła za rękę, którą nie zasłaniał twarzy, zaprowadziła w stronę ławki, na której kazała mu usiąść – Karim, to nie jest śmieszne...odsłoń to oko...może coś się stało i nie będziesz mógł już grać?
  • Nawet tak nie mów – odparł – dobra – mruknął i zabrał dłoń
  • o cholera – szepnęła i wyciągnęła chusteczki, delikatnie wytarła krew spływającą po policzku i powiece – nie wygląda to dobrze...trzeba będzie szyć
  • co? - spytał zaskoczony – jak szyć? Czym? Gdzie?
  • Wstawaj, idziemy do szpitala.
  • Żartujesz sobie?
  • Nie – odpowiedziała – wstawaj, szpital jest niedaleko, będziemy tam za pięć minut. - gdy doszli na miejsce, dziewczyna podeszła do okienka i za chwilę wyszła pielęgniarka, która zaprowadziła Francuza do zabiegowego. Wyszedł w towarzystwie lekarza – w porządku?
  • Tak, to po prostu rozcięcie, za tydzień ściągniemy szwy. - uśmiechnął się – muszę wracać
  • dzięki wujku, do zobaczenia – pożegnała się – jak się czujesz?
  • Normalnie – odparł – rozumiem, że nie mam szansy na normalne spotkanie?
  • Dlaczego? Jutro nie mam czasu, ale w niedziele jeśli masz ochotę i czas, to jestem wolna."
  • ten szpital był taki romantyczny – westchnęła – ale bliznę masz do dziś – mruknęła
  • a co o niej mówisz?
  • Nie wiem...lubię facetów z bliznami. Są męscy, ale nie tak jak mój mąż.
  • Bo jestem wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. - odparł
  • miałam takie szczęście, że cię spotkałam – odparła – rycerzu mój, zbawco, och!
  • Gdybyś nie była w ciąży, to zaczął bym cię torturować łaskotkami.
  • Bardzo śmieszne – odparł – pamiętasz ile mieliśmy lat gdy się poznaliśmy?
  • Jak dobrze pamiętam, to 17, a zaręczyliśmy się gdy mieliśmy 20, a parą zostaliśmy gdy mieliśmy 18...szybko ci się oświadczyłem.
  • Ale przeszło rok czekałam, aż mnie gdzieś zaprosisz, a nasze pierwsze spotkanie spędziliśmy na boisku i szpitalu.
  • Dawno nie byliśmy na randce – odparł
  • jesteśmy małżeństwem, a na dodatek ciężarnym
  • to co? - wzruszył ramionami – nie mogę zaprosić żony na randkę?
  • Możesz, tylko jesteś takim wariatem, że boję się co wymyślisz.
  • Może pójdziemy do zoo? - zaproponował
  • serio? - spytała – dawno...nigdy w żadnym nie byliśmy
  • raz byliśmy – odparł – nie pamiętasz? Oglądaliśmy Harrego Pottera, a następnego dnia poszliśmy do zoo i w ogrodzie botanicznym w akwariach były węże, byłaś taka przerażona, że nawet nie zauważyłaś, jak jakiś pracownik zabrał węża, by wyczyścić akwarium, a gdy ponownie spojrzałaś w stronę akwarium i nie zobaczyłaś w nim węża, tylko uwięzionego człowieka, zaczęłaś tak przeraźliwie krzyczeć i uciekać, że nie mogłem cię dogonić.
  • A przypomnieć ci jak pojechaliśmy pierwszy raz razem na wakacje? - spytała
  • nie musisz – szepnął – to było
  • mega urocze – dokończyła – każde wakacje z tobą były urocze.
  • Szczególnie te w Brazyli – powiedział
  • nie bardziej podobało mi się w Alpach, kilometr śniegu, drewniany domek, kominek
  • wieczory przy kominku były bardzo przyjemne – rozmarzył się – to co? Idziemy do zoo?
  • Ale nie będzie tam węży? - spytała
  • ale będą tygrysy, żyrafy, słonie i co tam jeszcze...goryle
  • jednemu siedzę na kolanach – odparła
  • Ver... - zatkała mu usta naleśnikiem
  • dobre, co? - przewrócił oczami i mocniej przytulił blondynkę – wyobraź sobie, że za dwa miesiące będę mieć brzuch wielkości piłki, albo dwóch.
  • To będzie cudowne – uśmiechnął się – będziemy znać płeć naszych ziomków, zaplanujemy jak będą wyglądać pokoje, w domu będzie stos ubranek, zabawek, pampersów i smoczków.
  • A nie lepiej jeden pokój? Przynajmniej na początek, będzie nam łatwiej, niż latać z jednego do drugiego pokoju. Wszystko w jednym miejscu.
  • Tylko który pokój? - spytał
  • jest z czego wybierać – zaśmiała się – może niedaleko naszej sypialni?
  • Nooo a jak dzieci się będą budzić...
  • to nie będziesz musiał w środku nocy iść przez cały dom.
  • Ale mi chodziło, że mama ich będzie budzić – odparł
  • po co mam je budzić? - zdziwiła się
  • noooo Verka, wiesz o co mi chodzi – mruknął – mama i skrzypiące łóżko
  • zapomnij – przerwała mu – zero, co najmniej rok przerwy.
  • Dlaczego?
  • Po pierwsze przez 6 tygodni lekarz ci zabroni, a potem ja ci zabronię.
  • Bo?
  • bo będę wyglądać jak wieloryb wyrzucony na brzeg.
  • Nie przesadzaj. Pamiętasz jak kilka lat temu miałaś złamaną nogę i się tobą opiekowałem?
  • Ty mnie tuczyłeś, a nie opiekowałeś
  • nie protestowałaś – wzruszył ramionami – myślisz, że przeszkadzało mi gdy było cię troszkę więcej? Nie, więcej Verki do kochania...i dźwigania, ale miałaś większe piersi i tyłek, ale potem zachciało ci się wrócić do dawnej wagi.
  • Nie mieściłam się w białe rurki.
  • To twoje najwęższe spodnie – powiedział – ale bosko wyglądał tył
  • normalnie – mruknęła
  • nie, wiesz jak się chłopaki gapili gdy w nich przychodziłaś do mnie na trening.
  • To zwykłe białe spodnie – wzruszyła ramionami
  • nie mówię o spodniach, ale o twoim tyłku w nich....idealna brzoskwinka
  • Benzema – syknęła delikatnie uderzając go w ramię
  • kiedy to prawda – odparł rysując wybrzuszenie w powietrzu
  • co to było?
  • Tak wygląda twoja...
  • nie kończ – odparła – co to za soki? - spytała
  • ten jest pomarańczowy, ten ananasowy, a ten dla mnie.
  • Czyli jabłkowy – mruknęła – chce ananasowy – dodała wlewając sok do szklanki - kawki nie będzie?
  • W twoim stanie? - zdziwił się
  • taką bez kofeiny?
  • Nie, na najbliższe kilka miesięcy pożegnaj się z kawą – odparł
  • okey – szepnęła – idę pod prysznic – powiedziała przeciągając się
  • chyba idziemy – spojrzała na niego unosząc jedną brew – ty i ziomki.
  • Ach tak, ja i ziomki...niedługo wracamy, tatku. - zaśmiała się
  • nie zamykaj drzwi, okey?
  • Okey – odparł. Weszła pod prysznic, namydliła ciało i poczuła na biodrach męskie dłonie
  • umyć ci plecki? - spytał, zaśmiała się na to i podała butelkę płynu, wylał trochę na dłoń. Masował jej plecy okrężnymi ruchami. Cicho jękła i chwyciła go za dłonie – nie chcesz?
  • Karim – wyszeptała łapiąc się z głowę – możesz podać mi ręcznik?
  • Pewnie, coś się stało?
  • Kręci mi się w głowie – wyszeptała, owinął ją ręcznikiem, wziął na ręce i zaniósł do łóżka
  • mówiłem, żebyś nie myła się w tak gorącej wodzie – wyszeptał – a ty swoje
  • to ostatni raz.
  • To samo mowiłaś dwa dni temu. - odparł gładząc ją po mokrych włosach
  • obiecuję – wyszeptała
  • wezwać lekarza?
  • Nie, już mi lepiej – powiedziała siadając na łóżku
  • może przełożymy wycieczkę do zoo?
  • Miała być to randka – odpowiedziała
  • chcesz iść? - przytaknęła – ale na pewno?
  • Tak Karim na pewno, zawsze słyszę 'ale na pewno?'
  • kiedy słyszałaś 'ale na pewno?' - zdziwił się
  • pamiętasz jak spytałeś mnie czy nie chcę być twoją dziewczyną?
    " - Hej Vera, masz ochotę na spacer? - spytał podchodząc do dziewczyny
  • czemu nie...właśnie skończyłam zajęcia – uśmiechnęła się – coś się stało?
  • Przepraszam cię za wczoraj.
  • A co się wczoraj stało? - zapytała
  • ten...ten pocałunek...ty...i ja...bo – jąkał się patrząc przed siebie – przepraszam
  • nie masz za co.
  • Jak to? - zdziwił się – nie powinienem, jesteśmy...chyba przyjaciółmi...jeśli nie chcesz mnie znać, to zrozumiem..nie będę mieć żalu, a ten pocałunek....to na prawdę nie wiem dlaczego to zrobiłem...to był przypływ chwili...serio przepraszam
  • nie masz za co – powtórzyła – bo ten pocał...
  • wybaczysz mi? - przerwał jej, na co głośno westchnęła
  • pod jednym warunkiem
  • okey, nie zbliżę się do ciebie, nie odezwę, będzie ciężko al...
  • pocałujesz mnie jeszcze raz? - przerwała mu
  • co? - spytał zaskoczony
  • tak jak wczoraj – dodała szeptem – chyba, że... - spuściła głowę i zgarnęła włosy za ucho
  • Verka – chwycił ją za podbródek i uniósł jej głowę. Przybliżył się, oblizał usta i delikatnie musnął wargi dziewczyny. Zdjęła sportową torbę z ramienia i chwyciła obiema dłońmi jego szyję, stanęła na palcach i pocałowała go. Niepewnie odwzajemnił pocałunek.
  • Co? - spytała szeptem
  • Bo ja chciałem się...skoro jedną kwestię mamy wyjaśnioną...chciałem się o coś zapytać
  • to pytaj – powiedziała wciąż trzymając go za szyję
  • jesteś...wyjątkowa – szepnął – i...i zależy mi na tobie...nie chciałabyś spróbować?
  • Karim...czy ty...
  • w sensie....ty i ja...jako...para...nie chciałabyś być moją...dziewczyną?
  • Pewnie – zaśmiała się
  • ale na pewno? - spytał zakłopotany
  • na pewno – szepnęła
  • to znaczy, że mógłbym cię trzymać za rękę...i
  • całować, przytulać i co jeszcze zapragniesz – uśmiechnęła się
  • al...
  • na pewno – przerwała mu"
  • wiesz jak było mi głupio, gdy cię wtedy pocałowałem pod tym kinem? Całą noc nie spałem i myślałem jak cię przeproszę.
  • za to ja nie spałam i przeżywałam ten pocałunek.
  • Poważnie? - zdziwił się
  • no tak – mruknęła – ale następnego dnia – zaśmiała się
  • przyssałaś się do mnie jak do soku malinowego.
  • Jakoś ci to nie przeszkadzało.
  • Nie...mi nigdy...nawet deszcz nam nie przeszkadzał.


Dziś wieczorem zacznę pisać dalszą część historii Lulu i CR :)
do napisania :) 
P.S. niedługo ostatnia część Naughty Girl :))



sobota, 12 kwietnia 2014

Drunk in Love



Siedziała na podłodze niedaleko rozpalonego kominka, ocierała spływające łzy, nie wracał od godziny, nie wiedziała co ma zrobić. Usłyszała jak otwierają się drzwi spojrzała w tamtą stronę i ujrzała piłkarza. W ręku trzymał reklamówkę
  • chodź na górę – powiedział
  • Karim...ale ja
  • po prostu chodź – szepnął, podał jej dłoń i pomógł wstać. Po cichu weszli na górę, otworzył drzwi od łazienki, weszła pierwsza, a następnie piłkarz. Prze kluczył zamek w drzwiach i podszedł do stolika i wysypał na niego zawartość torebki – tylko tyle udało mi się kupić.
  • Testy ciążowe?
  • Tak – przytaknął – jeśli nie chcesz...
  • chcę...tylko....mam sikać przy tobie?
  • Tak...tu masz kubeczek – uśmiechnął się
  • może na początek rozpakujmy testy? - zaproponowała
  • okey – mruknął – tu trzeba nasikać – wskazał palcem – a w tym..też tu
  • możesz się odwrócić? Krępuję się
  • nie masz czego
  • a jak sobie osikam rękę?
  • To ja będę trzymać, a ty sikać.
  • Karim...przestań – schowała twarz w dłonie – daj ten pojemnik – gdy skończyła robić testy zwróciła się w stronę piłkarza – boję się
  • nie masz czego – uśmiechnął się – jestem przy tobie....Ma minąć pięć minut?
  • Od trzech do pięciu.... a ile minęło?
  • Jakaś niespełna minuta – odparł i spojrzał na puste pudełka po testach ciążowych – dwadzieścia testów – westchnął
  • dlaczego tyle kupiłeś?
  • Żeby mieć prawie stu procentową pewność. Później pójdziemy do lekarza, jeśli okaże się, że będziemy mieli dziecko.
  • Już nie mogę...boję się...denerwuję...nie wiem co jeszcze.
  • Odwracamy się na trzy? - spytał, przytaknęła – ty odliczasz
  • raz....dwa....dwa i pół...dwa i trzy czwarte...trzy – odwrócili się i spojrzeli na testy
  • okey, nie wiem o co chodzi...na każdym są albo dwie kreski albo krzyżyk
  • co powiedziałeś? - spytała
  • nie widzi...dlaczego zasłoniłaś oczy?
  • Bo się boję – wyszeptała i otworzyła oczy – o boże
  • co to znaczy?
  • Przeczytaj – podała mu dwie ulotki, przejrzał je i spojrzał na dziewczynę – możesz w to uwierzyć? - spytał szeroko się uśmiechając
  • wszystkie pozytywne
  • jesteś...jesteśmy w ciąży – odparł – powiedz, że płaczesz ze szczęścia – nie odpowiedziała, tylko przytaknęła głową. Uniósł ją w górę, oplotła jego biodra nogami,, a szyję ramionami.
  • Nie wierzę – wyszeptała – jestem.....jestem w ciąży.
  • Vera kłamałem....PS4 nie jest najlepszym prezentem....to jest najlepszym prezentem.
  • Ale wiesz, że test nie jest
  • ale dwadzieścia to co innego...Vera...masz ochotę na to co ja?
  • Seks to nie wszystko...w życiu jest też nutella i bita śmietana...
  • no i później mamy seks z bitą śmietaną i nutellą – odparł i wyniósł ją z łazienki. Podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. Całowała jego skronie, usta i szyję. Delikatnie położył ją na łóżko, spojrzał jej w oczy, a następnie namiętnie pocałował jej usta. Powoli rozpinała guziki od jego koszuli. Nie odrywali od siebie ust, cieszyli się chwilą bliskości. Gdy koszula wylądowała na podłodze przerwał pocałunek. Uśmiechnął się łobuzersko i ściągnął z blondynki sukienkę zostawiając ją w samej bieliźnie. Zwinnie rozpiął zapięcie od stanika, który wylądował niedaleko koszuli.
  • Karim – wyszeptała – kochanie...
  • myślisz, że to bezpieczne? - zapytał zachrypniętym głosem – że dziecko, nie będzie czuło się zawstydzone, gdy tata będzie mamę...no wiesz...w końcu to będzie coś nowego dla niego
  • Karim...proszę cię...nie rozmieszaj mnie...szczególnie teraz...gdy na prawdę mam na cieb..- nie skończyła, bo zatopił się w jej ustach – po prostu mnie kochaj

Następnego dnia, poranek


obudził ją ciepły oddech pieszczący jej szyje. Powoli otworzyła zaspane oczy. Delikatnie odwróciła głowę w stronę męża, który nadal spał. Zwinnie odwróciła się przodem do niego wtulając w nagą klatkę. Objął ją mocniej i pocałował w czubek głowy.
  • obudziłam cię? - wyszeptała
  • nie – odparł – pół nocy nie spałem
  • dlaczego?
  • Rozmyślałem...jakoś nadal nie mogę w to uwierzyć – odparł i otworzył oczy
  • ale cieszysz się?
  • Czy się cieszę? Żartujesz? - zaśmiał się – najchętniej wykrzyczałbym to całemu światu.
  • Tatuś Karim jest szczęśliwy – zaśpiewała
  • cholernie szczęśliwy....ciekawe do kogo będzie podobny
  • albo podobna – dodała
  • dopóki nie dowiemy się czy to chłopiec czy dziewczynka...musimy się jakoś do dziecka zwracać...wiesz czytałem, że powinno się do dziecka mówić od początku.
  • Fasolka?
  • To wskazuje na to, że to dziewczynka, a jak to będzie chłopiec?
  • To co? - wzruszyła ramionami
  • niech będzie uniwersalnie...po tatusiu?
  • Kretyn? - zdziwiła się
  • bardzo śmieszne...ziom
  • co?
  • no ziom...tata jest ziomem...i dziecko też będzie ziomem
  • przestań oglądać te filmy, bo ci mózg totalnie zjedzą....ziomalu
  • czyli ustalone – ucieszył się
  • chodź na dół....mam ochotę
  • na ogórki? - przerwał jej
  • nie
  • nutelle z ogórkami, ketchupem, bitą śmietaną i lodami
  • przestań, bo zwymiotuje – odparła – mam ochotę na zieloną herbatę.
  • To chodź, ja zrobię, a ty będziesz siedzieć – odparł wstając z łóżka – chodź kochanie
  • no moment – westchnęła
  • zapraszam kochanie...na co masz ochotę? Został jeszcze tort.
  • Może...dlaczego nie....daj kawałek...z czego się cieszysz?
  • Moje piękne dwa w jednym
  • co dwa w jednym? - spytała kobieta wchodząc do kuchni
  • Vera jest moją pięknością
  • wychudzoną – dodała
  • już niedługo – odparł – za godzinę jedziemy do miasta, potrzebujesz coś?
  • Tu potrzeba cudu, żebym miała to czego potrzebuje – fuknęła
  • smacznego kochanie
  • tak dużo? - zdziwiła się
  • teraz będziesz jeść za dwoje – uśmiechnął się – zjesz i pojedziemy
  • w piżamie mam jechać?
  • Ubierzesz się i pojedziemy
  • Karim? - spojrzał na żonę – a kiedy umówiłeś lekarza?
  • Nie ważne maleńka, nie martw się tym..po prostu pojedziemy zobaczyć naszego ziomka.
  • Potwierdzić jego obecność – odparła – a jeśli nie jestem w ciąży...tylko nie wiem..umieram?
  • Nawet tak nie mów – odparł – dwadzieścia testów nie mogą się mylić. Będziemy rodzicami.
    Dwie godziny później
  • już nie mogę – szepnął – już chcę...
  • Dzień dobry państwu – wszedł lekarz
  • pani Vera Benzema...z mężem jak mniemam
  • tak – przytaknęła
  • położy się pani tutaj i odsłoni brzuch
  • a dla mnie miejsce?
  • Pan nie musi się kłaść – uśmiechnął się – może usiąść pan obok żony.
  • A będę widzieć syna?
  • Spokojnie, jeszcze nie mamy pewności.
  • Ja mam – odparł – i dwadzieścia osikanych przez ciebie testów.- lekarz tylko się uśmiechnął
  • dobrze, poczuje pani zimny żel. W tym ekranie zobaczą państwo co mamy w środku. Jeszcze tylko chwila...
  • to dziecko? - spytał piłkarz - ma mój nos i oczy i resztę twarzy!
  • To twoje odbicie kretynie - odparła dziewczyna – usiądź na miejscu
  • no okey...to gdzie moje dziecko...bo ja tu nic nie widzę
  • 12 tydzień...tu widać główkę...a tu rączkę, drugą rączkę i trzecią....
  • o boże co to za mutant z trzema rękami? - zdziwił się piłkarz
  • Jest i czwarta – dodał lekarz – to nie mutant..to bliźniaki
  • bliźniaki? - powtórzyła
  • jeden strzał dwa gole – mruknął piłkarz
  • Karim – syknęła
  • no co? - wzruszył ramionami – a zdjęcie dostaniemy?
  • Oczywiście, nawet nagranie z badania...chcą państwo...
  • chcemy – powiedział szybko...znać płeć i co tam jeszcze
  • na płeć jest jeszcze za wcześnie, ale możemy posłuchać bicia serc. - gabinet wypełniły dźwięki rytmicznych bić, blondynka mocniej ścisnęła dłoń męża, który jak zaczarowany wpatrywał się w ekran na którym widać było tylko różne odcienia szarego – to wszystko – lekarz wytarł brzuch dziewczyny do koperty spakował płytę CD i zdjęcia USG – wypiszę pani receptę na witaminy...
  • moja żona ostatnio schudła, a nie przytyła, więc też coś na przytycie.
  • Nie ma czegoś takiego – odparła
  • czasem się zdarza, że chudnie się na początku ciąży – wyjaśnił – nie ma się pan czym przejmować, niedługo wszystko wróci do normy... to dla państwa.
  • Czyli z dzieckie..dziećmi wszystko okey? - spytał
  • tak, dzieci prawidłowo się rozwijają. Wystarczy, żeby pani się nie stresowała, nie przemęczała i nie dźwigała ciężkich rzeczy. To wszystko
  • Kiedy następna wizyta? - spytał napastnik
  • za dwa tygodnie – odparł lekarz
  • będziemy na pewno – uśmiechnął się
  • do widzenia – powiedziała przy drzwiach
  • do widzenia – odparł lekarz
  • no tak tak...cześć – gdy wyszli z budynku piłkarz zatrzymał się, by wyciągnąć telefon
  • odbierz – powiedziała
  • ale to mama...nie chcę żeby nam przeszkadzała w takiej chwili
  • Kochanie – szepnęła
  • nie, nie. Chcesz gdzieś pojechać i to uczcić?
  • Za trzy godziny masz trening, a ja też muszę pojechać do pracy – odparła
  • ale święta spędzamy w czwórkę – wyszczerzył się
  • w czwórkę?
  • No tak. Nasze ziomki i my.
  • Jesteś niemożliwy – pokręciła głową – możemy jechać?
  • Oczywiście skarby. - uśmiechnął się
    Wieczorem
  • Jesteśmy – krzyknął wchodząc do domu
  • nareszcie...synku, jak się czujesz?
  • Dobrze mamo.
  • A co tam masz? - spytała wskazując na dużą kopertę
  • coś bardzo dla nas ważnego.
  • Dla nas?
  • Dla Very i dla mnie – wyszczerzył się – już kupiłem ramkę i wstawimy zdjęcie
  • czyje zdjęcie?
  • Ziomków – uśmiechnął się
  • możesz jaśniej?
  • Oczywiście, a gdzie tata?
  • W salonie – odparła
  • to chodźmy do salonu i tam wam wszystko powiemy. - pomógł zdjąć żonie płaszcz, chwycił ją za rękę i udali się do salonu
  • no mów do cholery! Bo już nie mogę - krzyknęła rodzicielka
  • jesteśmy w ciąży – powiedział piłkarz kładąc dłoń na brzuchu dziewczyny
  • CO? - spytała kobieta – jesteście pewni?
  • Byliśmy u lekarza – dodał
  • dokładnie – uśmiechnęła się – to 12 tydzień
  • a żeby było fajniej to.... - powiedział
  • Karim, mów. Bo twoja mama zawału dostanie – zaśmiał się ojciec
  • to bliźniaki – wyszczerzył się
  • żartujesz! - krzyknęła starsza kobieta
  • nie mamo – pokręcił głową – a tu mam pierwsze zdjęcia naszych ziomków. Zobacz.
  • Cóż...możemy wam tylko pogratulować – powiedział ojciec piłkarza – teraz będziemy czekać, aż pojawi się brzuszek – uśmiechnął się
  • mów za siebie – syknęła starsza kobieta i poszła na górę
  • Karim...
  • to nie twoja wina – powiedział – usiądź, lekarz mówił, że masz się nie przemęczać i nie stresować i martwić też się nie możesz.
  • Od razu położę się w trumnie. - mruknęła krzyżując ręce na piersi
  • Martwię się o was maluszku – powiedział kładąc dłoń na podbrzuszu dziewczyny – o ciebie i ziomków. Jesteście dla mnie najważniejsi – dodał i pocałował ją w skroń
  • Jeśli tak będziesz się zachowywać przez najbliższe 30 tygodni, to dosłownie zwariuję.
  • Nie przesadzaj – odarł – tato, może
  • żadnego alkoholu – odparła
  • no dobrze, więc...co powiesz na kolacje w restauracji? Trzeba to uczcić.
  • Zapytaj mamę... ja się dostosuję – powiedziała siadając obok teścia
  • no dobra – mruknął – a ty ta... - nie skończył, bo przerwał mu dźwięk jadących kółek od walizki – mamo...co robisz...zostaw tą walizkę
  • wyjeżdżam – fuknęła
  • mieliście jechać po jutrze – odparł
  • tak będziesz stać czy mi pomożesz?
  • Już idę – odparł, zniósł walizkę, a kobieta zeszła zaraz za nim – możesz wyjaśnić...
  • widzimy się w domu – powiedziała do męża – do widzenia, uważaj Karimku na siebie i pamię....
  • PRZESTAŃ – ryknął piłkarz- rozumiesz! Przestań tak traktować moją żonę! Pogódź się z tym, że jesteśmy od dwóch lat małżeństwem i niedługo będziemy rodzicami... Mam tego dość, albo się zmienisz, albo...
  • NIE ODZYWAJ SIĘ TAK DO MNIE!! jesteś moim synem! Nie dość, że mieszkasz daleko od domu, to jeszcze z nią! - wskazała palcem na blondynkę
  • masz przeprosić Verę – powiedział poważnie
  • ani mi się śni.
  • Żądam, żebyś przeprosiła moją żonę – powiedział przez zęby.
  • Karim – wyszeptała blondynka wstając i podchodząc do napastnika
  • nie teraz kochanie...więc jak, mamo?
  • To ja powinnam być przeproszona – powiedziała – odwieź mnie na lotnisko.
  • Zamówię ci taksówkę – odparł wyciągając telefon
  • Karim...posłuchaj...może będzie lepiej, gdy...
  • nie Vera, nie zostawię tak tego. Szacunek, to nie tak wiele. - odpowiedział
  • popełniasz błąd – syknęła – niech nawet nie mówią do mnie babciu. Żegnam.
  • Karim...Karim zrób coś – powiedziała blondynka – przecież to...
  • nie zaczynaj – odparł i poszedł na górę
  • przepraszam cię za nią. - powiedział starszy mężczyzna – ona po... - przerwał mu huk z góry
  • KARIM! - krzyknęła i podbiegła na górę. Weszła do sypialni i zobaczyła piłkarza siedzącego na łóżku, na podłodze było pełno szkła, a na szafce brakowało ramek z rodzinnymi zdjęciami – Karim...co zrobiłeś? - podeszła bliżej i zauważyła jego zakrwawioną dłoń – Karim – wyszeptała – kochanie posłuchaj
  • wyjdź – powiedział przez zęby – nie chcę wam zrobić krzywdy.
  • Pamiętasz? Wszystkie problemy dzielimy na dwoje – odparła próbując usiąść mu na kolana.
  • Vera – wyszeptał i przyciągnął dziewczynę do siebie. Wtulił się w jej drobne ciało i zaczął płakać – nie mam siły..Vera, już nie daję sobie rady
  • kochanie – wyszeptała głaszcząc go po głownie – to moja wina...twoje kłótnie z matką...to przeze mnie...nie wiem dlaczego mnie nie cierpi......Kocham cię i chcę dla ciebie wszystko co najlepsze, jeśli będziesz szczęśliwy, to możemy się rozwieść, nie chcę być powodem twoich kłótni z mamą. Oczywiście, nie odbiorę ci dzieci, będziesz mógł widywać je kiedy tylko zapragniesz.
  • Zwariowałaś? Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię bardziej od piłki nożnej, gdyby nie ty nie byłbym tym kim jestem. Jesteś moją siłą i miłością... tylko ty potrafisz mnie uspokoić - otarła jego mokry policzek i pocałowała zimny nos – kocham cię..znaczy...was.
  • Chodź, musimy przemyć tą ranę – wskazała na dłoń Francuza, zaprowadziła go na dół, z kuchennej szafki wyjęła małą apteczkę, przemyła ranę i opatrzyła ją – gotowe
  • co ja bym bez ciebie zrobił?
  • Nie wiem, rozbił szybę, zdemolował dom...
  • Vera...przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło...mogłem was skrzywdzić
  • nic się nie stało – uśmiechnęła się – przytulisz mnie?
  • Pewnie...chodź do mnie – wyszeptał
  • dzieciaki? - odezwał się mężczyzna
  • tak tato?
  • Na mnie też już czas, wrócę z....
  • nie chcesz pojechać z nami na kolacje? - spytał
  • czemu nie – odparł – trzeba się odstresować przed powrotem do domu.
  • Okey, to jedziemy – uśmiechnął się piłkarz
  • mogę się tylko przebrać? - spytała blondynka – wracam za pięć minut.
  • Ale pięć mała!
  • Okey – zeszła pięć minut później ubrana w ciemne rurki, luźny sweter i marynarkę. Długie blond włosy spięła w kucyk – gotowa. Możemy iść. Co tak się uśmiechasz?
  • Nie mogę się doczekać kiedy będzie widać brzuszek z dwoma ziomkami. Mam nadzieje, że będą to chłopcy. Z dziewczynami bym nie wyrobił.
  • Przecież nie ważne co, ważne że zdrowe – powiedział starszy mężczyzna
  • właśnie – uśmiechnęła się – możemy już iść? Jeste... - przerwał jej dzwonek do drzwi
  • pójdę otworzyć – powiedział, udał się w stronę wejścia i otworzył drzwi za którymi stała starsza kobieta, uśmiechała się od ucha do ucha – ciocia?
  • Pewnie Karimku, co ty taki zdziwiony? - zaśmiała się – nie przywitasz się?
  • Pewnie ciociu, ale wejdź do środka zaczyna padać – odparł – VERA!
  • Co się drzesz? - spytała idąc w ich stronę – CIOCIA? - spytała zdziwiona – CIOCIA!!!
  • i kto się drze? – zaśmiał się widząc jak blondynka wisi cioci na szyi – Verka
  • no chwila, teraz moa kolej – odparła – pojedziesz ciociu z nami do restauracji?
  • Jeśli tego chcecie i nie będę wam przeszkadzać...
  • ty nam nigdy nie będziesz przeszkadzać – powiedział piłkarz – tata też idzie
  • Henry tu jest? - spytała – a moja nienormalna siostra?
  • Już pojechała...obraziła się i była delikatnie mówiąc niemiła dla Very.
  • Pogadam sobie z nią – uśmiechnęła się – a miała jakiś powód?
  • Powód do szczęścia – powiedział Francuz i położył dłoń na podbrzuszu blondynki
  • żartujecie? - wyszeptała. Pokręcili przecząco głowami – to ogromne szczęście. Gratuluje dzieci, to cudowna wiadomość – odparła ocierając łzę
  • na dodatek to podwójne szczęście – dodał
  • nie rozumiem – zmarszczyła brwi
  • to bliźniaki! - powiedziała blondynka – 12 tydzień, mamy zdjęcia USG i płytę z biciem serc
  • Verka, aż promieniejesz, nie mówiąc o nim – wskazała głową na piłkarza
  • a możemy już jechać? - spytał dziewczyna
  • pewnie – potwierdziła kobieta – musisz się dobrze odżywiać, Karim będzie tego pilnować
  • możemy jechać – powiedział piłkarz, gdy wrócił z ojcem – mówiłem coś o obcasach
  • Karim misiu – mruknęła – chcę ci się podobać.
  • Zawsze mi się będziesz podobać, na obcasach czy w japonkach. Jesteś piękna i atrakcyjna. - wsiedli do samochodu, podjechali pod włoską restaurację, gdy wysiadali do napastnika podeszło kilka osób, gdy skończył podpisywać koszulki wziął blondynkę za rękę i weszli do środka. Usiedli przy stoliku, przy którym siedział jego ojciec i ciocia.






To na tyle, tak mnie wena wciągnęła i coś powstało. Na ten moment w 'magicznym zeszycie' mam 1/3 rozdziału YGLaBN
Mam nadzieję, że się podoba :) Benz i bliźniaki....