piątek, 24 stycznia 2014

Drunk in Love

Drunk in Love jest kontynuacją
 Crazy in Love i Crazy in Love part II.




  • Vera...maleńka...Vera...wstawaj
  • mam wolne...chcę spać – mruknęła
  • Vera nie żartuję, wstawaj – powiedział ściągając z niej pościel
  • Karim...przestań, przykryj mnie, zimno mi – szepnęła. Wyciągnęła ręce w stronę męża odsłaniając nagie ciało. Piłkarz przybliżył się do niej, mając wciąż zamknięte oczy objęła jego szyję, chciała ponownie wciągnąć go do łóżka, lecz on wziął ją na ręce i całkowicie wyciągnął ją spod ciepłej pościeli – oszalałeś? - wzdrygnęła się
  • ubieraj się – odparł. Usiadła na łóżku, piłkarz podał jej bieliznę, ciemnoszare spodnie, biały top i bluzę.
  • Zmarznę w stópki.
  • Nie zmarzniesz – odparł, schylił się i ubrał jej różowe skarpetki z żółtymi kaczuszkami
  • od kiedy mam takie skarpetki?
  • Od dziś. Chodź – wyciągnął rękę w jej stronę
  • muszę? Tak bardzo chce mi się spać.
  • Co ja z tobą mam? - westchnął biorąc ją na ręce
  • wszystko – odparła wtulając się w jego szyję, będąc na dole ubrała buty i wyszli na zewnątrz, było jeszcze ciemno, co zdziwiło dziewczynę.
  • Karim? Która godzina?
  • Przed piątą.
  • Co? oszalałeś?
  • Będziesz mogła pospać w samochodzie.
  • A gdzie jedziemy?
  • Niespodzianka – uśmiechnął się. Wsiedli do samochodu, dziewczyna momentalnie zasnęła, droga była pusta, zanim dojechał na miejsce kupił po drodze kawę i ciepłe babeczki
  • daleko jeszcze? - spytała przecierając oczy
  • jesteśmy na miejscu – odparł parkując samochód
  • a co to za miejsce? - rozejrzała się wkoło – Karim...zaczynam się ciebie bać. Wywiozłeś mnie nie wiadomo gdzie, jest ciemno...
  • spokojnie – zaśmiał się – nie wyciągnę noża i nie zadźgam cię na śmierć
  • skąd mam mieć pewność?
  • Bo to nowy samochód, a po drugie ciężko będzie usunąć krew z tapicerki.
  • Wypuść mnie – szepnęła
  • Vera spokojnie, nic ci nie zrobię.
  • Nie wiem.
  • Słuchaj, gdybym chciał cię zabić zrobiłbym to gdybyś spała – dziewczyna maksymalnie odsunęła sie od niego – nie wygłupiaj się...nie wyspałaś się majaczysz, proszę wysiądźmy z samochodu.
  • Nie jestem pewna – wyszeptała
  • kochasz mnie?
  • Bardzo.
  • Ufasz mi?
  • Bezgranicznie – powiedziała
  • to chodź. Obiecuję, że się nie zawiedziesz – wysiedli z samochodu. Piłkarz na dach odstawił dwie gorące kawy i papierowy pakunek – chcesz koc?
  • Wolę ciebie – uśmiechnęła się
  • możesz powtórzyć?
  • Przecież słyszałeś.
  • Niedosłyszałem
  • jest ciepło, bluza mi wystarczy – powiedziała
  • słyszałem co innego – odparł
  • widzisz, miałam rację. Słyszałeś.
  • Maleńka – zamruczał
  • wolę ciebie – powtórzyła. Podszedł do niej, odgarnął niesforny kosmyk z twarzy. Uniósł ją i posadził na masce – za chwilę do ciebie dołączę – wyszeptał – nie odwracaj się, a najlepiej zamknij oczy
  • niech będzie – szepnęła i zakryła dłońmi oczy. Piłkarz schował coś do kieszeni, z bagażnika wyciągnął ogromny bukiet czerwonych róż i jasnoróżową kopertę.
  • Otwórz oczy – poprosił, odsłoniła twarz. Niebo przybierało kolor czerwieni i pomarańczy. Stał przed nią z kwiatami
  • boże – szepnęła – Karim..ile..
  • 731 róż...od tylu dni sprawiasz, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, twój uśmiech gości w moim sercu, przy tobie każdy problem wydaje się błahy, od tylu dni jesteś moją żoną, siłą, nadzieją, miłością, rozkoszą... jesteś dla mnie wszystkim...kocham cię
  • ja ciebie też – wyszeptała wzruszona
  • nie płacz – mruknął ocierając łzę z jej policzka
  • możesz coś zrobić?
  • Dla ciebie, wszystko.
  • przytul mnie – odłożył kwiaty obok dziewczyny, a ją czule objął. Oplotła go nogami wtulając się w jego szyję – musisz to robić?
  • Co konkretnie?
  • Za każdym razem nie wiem co mam powiedzieć.
  • Wystarczą dwa słowa.
  • Chyba wiem jakie – powiedziała
  • zamieniam się w słuch.
  • Kocham cię – uśmiechnął się i pocałował ją w czubek nosa.
  • Masz ochotę na kawę...przed szóstą rano?
  • z tobą? Zawsze – zaśmiała się, usiadł obok, wcześniej odkładając kwiaty na dach – przypomniała mi się pewna sytuacja. Ale wtedy zamiast kawy...dziękuję – podał jej papierowy kubek – miałam colę i..
  • kubełek classic, niestety KFC było zamknięte, ale za to mam twoje ulubione babeczki, jeszcze ciepłe – pokręciła z niedowierzaniem głową – na jaką masz ochotę?
  • Ciemną z białą czekoladą – spojrzała na róże – są piękne
  • nie tak jak ty...
  • romantyk...wariat...ile jeszcze twarzy skrywasz?
  • Nic nie skrywam, dlaczego wariat?
  • Większość facetów w rocznicę ślubu, albo po prostu, żeby sprawić swojej kobiecie przyjemność, to obudziłby ją... po takiej nocy śniadaniem do łóżka, a ty...ty wyciągnąłeś mnie z łóżka, ubrałeś na nogi jakieś śmieszne skarpetki i przywiozłeś tu.
  • Nie przyjechaliśmy tu bez powodu – powiedział – spójrz tam – wskazał
  • nie wierzę – wyszeptała – Karim...jesteś...najcudowniejszym facetem na ziemi.
  • Wschód słońca, a ja tylko przywiozłem cię tutaj, żeby ci go pokazać.
  • Wystarczyło. 
  • Poczekaj na trzecią, czwartą...dziesiątą rocznicę.
  • Już nie mogę się doczekać...tobie też szybko minęły te dwa lata?
  • Za szybko, wciąż wydaje mi się, że dopiero wczoraj stałaś obok mnie w białej sukni.
  • Myślałam, że powiesz coś innego.
  • Masz namyśli naszą pierwszą noc, jako małżeństwo?
  • Dokładnie – zaśmiała się
    "Weszli do apartamentu znajdującego się na samej górze, oparła się o jego klatkę, a on czule ją objął. Powoli całował szyję, obojczyk, ramię.
  • Pięknie wyglądasz w tej sukience.
  • To suknia... ślubna – poprawiła go
  • nareszcie jesteś tylko moja
  • zawsze byłam.
  • nareszcie sami – dodał – zostaje nam tylko zabranie resztę twoich rzeczy do Madrytu, wydostanie cię z tej sukni i cieszyć się sobą.
  • Wiesz, że nadal ciężko mi w to uwierzyć. - szepnęła
  • dlaczego?
  • To mój mąż Karim
  • mężuś brzmi lepiej
  • czy mężulek? - zapytała słodko
  • bez znaczenia pani Benzema – westchnął przerzucił ją przez ramię i udał się w stronę sypialni
  • jak jaskiniowiec, który wnosi zdobycz na ramieniu.
  • Prawdę mówiąc, to jesteś taką zdobyczą.
  • Bardzo ci dziękuję, to jest to co każda kobieta chciałaby usłyszeć od męża w dniu ich ślubu.
  • Widzisz jaki jestem romantyczny – zaśmiał się
  • wychodzisz poza skalę.
  • Zaraz ci pokażę jaki jestem romantyczny – mruknął jej do ucha, skierował ręce do tyłu, chcąc odpiąć zamek, wtedy przerwało im natarczywe pukanie do drzwi – zabiję – syknął wściekle, poszedł do drzwi i otworzył
  • ile można czekać? - spytała kobieta wchodząc do pomieszczenia
  • mamo, co tu robisz? - zapytał – powinnaś spać, a nie chodzić po hotelu
  • już wiem co tu robię – odparła – gdzie jest Vera?
  • Tutaj – odparła dziewczyna wychylając się zza drzwi
  • chodź tu drogie dziecko – dziewczyna bez słowa dołączyła do nich – tu jest synku twoja kamizelka od smokingu, a wiesz gdzie była? Nie odpowiadaj, była na krześle, a nie na tobie, tak samo muszka, ale nie martw się mamusia wszystko zabrała i już powiesiła. Gdzie marynarka?
  • Tutaj – wskazał głową na krzesło – mamo, przyszłaś...
  • dlaczego nie miałeś na sobie całego stroju przez całe wesele? - zapytała – jako pan młody powinieneś wyglądać elegancko, a nie jak reszta twoich kolegów, którzy po północy pościągali krawaty.
  • Dla wygody – wzruszył ramionami – wybacz mamo, ale coś jeszcze? Bo jesteśmy zmęczeni i chcielibyśmy położyć się spać.
  • Spać? ha... to dobre, już ja wiem, jak będziecie spać. Sznurek w dupie zamiast porządnych ocieplanych majtek, bicze jak dla konia, kajdanki...oczywiście będziecie spać, a suknia ślubna będzie leżeć na podłodze, albo jeszcze ją rozerwiecie, bo tak będzie chciało wam się spać, że nie będziecie mogli normalnie rozpiąć zamka. Odwróć się, pomogę ci z suknią – dziewczyna bez słowa odwróciła się tyłem, patrząc z rozbawieniem na piłkarza, kiedy stała w samych stringach – dziecko, zakryj piersi! Jak tak można. Piersi pokazywać, jestem kobietą, też je mam, ale Karim. Wiem, że jesteście małżeństwem, ale tak...wiedziałam, miałam racje.
  • Z czym? - spytał piłkarz
  • sznurek w tyłku i potem nerki będziesz mieć chore - kobieta wyciągnęła coś z torby – Karim, proszę, mam dla was piżamki, ta jest dla ciebie – podała ją chłopakowi – a to dla ciebie. Ubrać się i do spania. Rano przyjdę sprawdzić czy zjedliście śniadanie. Dobranoc dzieci – uśmiechnęła się i wyszła
  • zaraz się wścieknę – syknął piłkarz
  • nie słyszałeś? Ubieraj się i do spania – zaśmiała się"
  • tego nigdy nie zapomnę – odparł – tego co było potem również.
  • Dobrze, że grasz w Madrycie.
  • Tak? Przez Madryt się rozstaliśmy.
  • Niby tak, ale jakbyś grał w Lyonie, to takie niezapowiedziane wizyty moglibyśmy mieć dosyć często, a tak ktoś musi zarezerwować jej bilet na samolot i ty musisz odebrać ją z lotniska.
  • Pewnie... a musimy w naszą rocznicę rozmawiać o mamie?
  • Oczywiście, że nie. Pogadajmy o sporcie.
  • Myślałem, że porozmawiamy o tym jak spędzimy razem dzień.
  • Liczysz na rewanż? - zapytała, tylko przytaknął – zrobię ci coś dobrego na kolację.
  • Pomyślałem, że zamówimy, żeby nie marnować czasu.
  • Jak wolisz. - uśmiechnęła się
  • mam coś jeszcze – podał jej jasnoróżową kopertę – proszę, otwórz – wyciągnęła z koperty kartkę.
  • "Jesteś każdą moją myślą, każdą nadzieją, każdym moim marzeniem, i nieważne, co przyniesie nam przyszłość: każdy wspólnie spędzony dzień to najwspanialszy dzień mego życia. Zawsze będę należał wyłącznie do Ciebie"  przeczytała – Karim...to... musisz mi to robić?
  • Co takiego?
  • Nie mam słów, żeby to nazwać – odparła
  • widzisz, co miłość robi z człowiekiem. - uśmiechnął się – a to dla ciebie – wyjął pudełko z kieszeni bluzy i podał dziewczynie
  • przecież dostałam od ciebie kwiaty, tą kartkę.
  • To tylko dodatek, do tego co jest w środku – wyjaśnił – otwórz, chcę wiedzieć, czy ci się spodoba.
  • Obrączka? - zdziwiła się – przecież mam obrączkę.
  • Tą co nosisz kupiłem godzinę przed ślubem, a chciałem żebyś miała coś wyjątkowego
  • i cholernie drogiego – dodała
  • dla mnie jesteś bezcenna i każde pieniądze przy tobie nic nie znaczą. - powiedział
  • ubierzesz? - zapytała, bez słowa wyjął obrączkę i założył ją na jej palec – jest piękna, dziękuję – delikatnie go pocałowała – wiesz, że właśnie odpowiedziałeś na moje pytanie.
  • Konkretnie jakie?
  • wolę wariata, który wyciągnie mnie z łóżka i pokaże wschód słońca, niż romantyka, co obudzi mnie śniadaniem do łóżka.
  • To chyba dobrze?
  • Idealnie – odparła – i nawet przygotowałeś śniadanie.
  • Na masce samochodu – dodał – zbieramy się?
  • A nie możemy tu zostać?
  • Możemy, ale mam dla nas plany.
  • Jakie? Bo przydałoby się jeszcze gdzieś pojechać.
  • Gdzie?
  • Na zakupy.
  • Mówiłem ci, że zamówimy coś do domu
  • no dobrze, ale w lodówce prócz piwa i masła nic nie mamy...nie, kłamię, mamy truskawki.
  • Okey – westchnął – ale teraz będziesz musiała się bardzo postarać, żeby mi to wynagrodzić.
  • Chodźmy, jestem śpiąca. Zrobimy zakupy, a potem położymy się, bo zasnę na stojąco.
  • Chciałbym zobaczyć jak śpisz na stojąco. - zaśmiał się
  • to przez ciebie – powiedziała
  • aha...to ja sobie jęczałem do ucha "yhmm...Karim... ouu...jesz – zatkała mu dłonią usta
  • przestań – syknęła – wracamy – zrobili zakupy i wrócili do domu. Po wypakowaniu rzeczy, Vera weszła na górę i skierowała się do garderoby, z szuflady wyjęła pudrowe pudełko, w którym znajdowała się czarna bielizna – powinno mu się spodobać – powiedziała do siebie
  • Vera! - zawołał idąc po schodach, pośpiesznie schowała pudełko i zabrała ze sobą krótkie jeansowe spodenki i luźną koszulkę – Vera!
  • Nie strasz – szepnęła – co się stało?
  • Chcesz iść na spacer?
  • Pewnie, tylko się przebiorę – uśmiechnął się do niej i przyglądał jak się ubierała – możemy iść – powiedziała, wybrała do tego czerwone trampki i razem zeszli na dół, szli trzymając się za ręce – czy to nie jest dziwne?
  • Co takiego?
  • Że przy tobie nawet cisza nie jest krępująca.
  • Nie jest dziwne, wiesz co jest dziwne?
  • Co?
  • że każdy facet się na ciebie gapi, a ty jesteś moją żoną i to mi się nie podoba.
  • Przesadzasz, a najważniejsze dla ciebie powinno być to, że ja gapię się tylko na ciebie.
  • I to mi się podoba, masz ochotę na coś zimnego?
  • Mrożoną lemoniadę – powiedziała, piłkarz kupił dwa mrożone napoje i poszli dalej – jaki masz smak?
  • Truskawka, chcesz?
  • Pewnie – uśmiechnęła się
  • smakuje ci?
  • Tak, a tobie?
  • Jest coś lepszego. - odparł
  • co takiego?
  • Usta mojej żony
    Wieczór
  • Karim? - zapytała schodząc ze schodów – kochanie, gdzie jesteś?
  • Tutaj – uśmiechnął się na widok żony ubranej w sukienkę, którą kupił – pięknie wyglądasz.
  • Dziękuję kochanie – weszli do salonu, rozejrzała się, nigdzie nie było zastawionego stolika
  • Masz ochotę na wino? - zapytał
  • poproszę...ale gdzie będziemy jeść?
  • Pomyślałem, że zjemy na zewnątrz. Jest ciepło, ale jeśli nie chcesz, to zaraz wszystko...
  • nie, nie. Chodźmy – wzięła z blatu kieliszki i wyszli na zewnątrz. Wokół było zapalone mnóstwo świeczek, płatków róż. Na stole również znajdowały się świeczki, odsunął jej krzesło i usiadł na przeciw
  • smacznego – powiedzieli jednocześnie - dziękuję
  • smacznie zamawiasz
  • a ty smakowicie wyglądasz – odparł
  • słyszysz?
  • "Whatever happens" – powiedział biorąc ją za rękę – nasz pierwszy taniec, jedna wielka improwizacja.
  • było romantycznie, bez zbędnych przygotowań, tylko ty i ja.
  • A na koniec...
  • obrót w stylu tańca z gwiazdami
  • miałem na myśli inny koniec, ten po wizycie mojej mamy.
  • Guns n' Roses – szepnęła
  • to była noc...a raczej poranek – powiedział, gdy zabrali naczynia do domu
  • dziś tak nie będzie – rzekła
  • na prawdę? Masz jakiś plan?
  • Oczywiście, na pewno ci się spodoba – powiedziała chowając talerze do zmywarki
  • ja to zrobię.
  • Niech będzie – przytaknęła - za 15 minut w sypialni – szepnęła zabierając ze sobą truskawki...
Obrączka Very


i sukienka

Mam nadzieje, że wam się podoba, na następny zapraszam za tydzień, weźcie truskawki, coś na uspokojenie i co tam chcecie :)

wtorek, 14 stycznia 2014

Crazy in Love part II





Madryt, wieczór


  • kładź się – powiedziała wchodząc do salonu, gdzie oglądał mecz
  • po co?
  • Rozmasuję ci plecy – wyjaśniła czytając ulotkę na olejku – zdejmij koszulkę.
  • A gdzie mam się położyć?
  • Na podłogę.
  • Mówisz poważnie?
  • Oczywiście, nie można masować na mięk...
  • a ostatnio na łóżku mnie masowałaś. - zauważył
  • no, dobra. Wygodniej mi będzie cię masować. - odpowiedziała
  • siedząc na mnie – dodał
  • za dobrze mnie znasz. - uśmiechnęła się – połóż się w końcu. - mężczyzna zdjął z siebie koszulkę i położył się na kocu, który wcześniej rozłożyła blondynka. Usiadła na nim, wylała trochę aromatycznego olejku na dłoń, który rozprowadziła na jego plecach. Masowała jego ciało kulistymi ruchami, zwiększając siłę nacisku. Opuszkami palców przesuwała się w stronę barków wzdłuż kręgosłupa – co tak mruczysz? - zaśmiała się
  • mam na sobie najcudowniejszą dziewczynę, która dłońmi działa cuda – odparł
  • dziewczynę? - spytała wbijając paznokcie w jego ciało
  • przecież nie jesteś mężczyzną – zaśmiał się – Maleńka, nie wbijaj tak auu... chłopaki pomyślą, że jesteś nimfomanką.
  • To ostatni masaż jaki ci robię – odparła
  • to samo mówiłaś, dwa tygodnie temu i miesiąc temu też. - mruknął – podrapiesz mnie?
  • Gdzie?
  • Lewa łopatka....trochę niżej...i w prawo...właśnie tutaj...jesteś nieziemska. Wiesz jaki mamy jutro dzień?
  • Piątek, masz wolne, ja zresztą też, coś jeszcze?
  • Coś ważniejszego – szepnął
  • skończyłam – powiedziała wstając z piłkarza – a co może być ważniejszego od naszej rocznicy ślubu? - odparła
  • czyli pamiętasz? - zapytał
  • oczywiście – uśmiechnęła się – trudno uwierzyć, że dwa lata jesteśmy małżeństwem.
  • Wcale nie – mruknął – dwa lata temu nawet nie myślałem, że będziesz moja.
  • Poprawka, gdybym nie odwróciła się w kościele, to mogłabym nie być twoją żoną.
  • I tak byś uciekła.
  • Skąd wiesz? - zapytała – może...
  • Vera...widziałem jak się wiercisz, widziałem jak wchodziłaś do kościoła i rozejrzałaś się po placu przed nim.
  • Głodna.... byłam głodna
  • szukałaś wzrokiem budki z kebabem? - zaśmiał się
  • ha. ha. ha – przewróciła oczami
  • masz ochotę na film?
  • Znów chcesz oglądać "Amerykańskiego gangstera"? - zapytała smętnie
  • myślałem, że obejrzymy "Pamiętnik"
  • z Ryanem Goslingiem? - spytała uradowana
  • z nim i... - nie dokończył, dziewczyna wskoczyła na niego i pocałunkiem zamknęła usta – ze względu na film?
  • Nie, po prostu cię kocham – wyszeptała, uśmiechnął się na te słowa – włącz film, a ja w tym czasie przygotuję coś na....
  • ja to zrobię – odparł – a ty siadaj.
  • Na pewno? To zrobię ci chociaż koktajl bananowy.
  • Z czekoladą?
  • Z czym tylko chcesz – uśmiechnęła się. Dziewczyna poszła do kuchni, a piłkarz został w salonie, włączył film i dołączył do żony.
  • Co tam dodajesz?
  • Tajemnica – zaśpiewała, pocałował ją w ramię i wyciągnął szklaną miskę – co robisz?
  • Tajemnica – odparł
  • Karim...
  • no co? - zaśmiał się '
  • powiedz.
  • Kupiłem truskawki, zadowolona?
  • Ale tyle, że potrzebujesz taką dużą miskę?
  • 4 kg – wzruszył ramionami
  • kto to zje?
  • Ostatnio dzwoniłaś, żebym kupił tyle pomarańczy.
  • Twoi rodzice u nas byli i do obiadu sok wyciskałam.
  • Myślałem, że go kupiłaś – szepnął
  • nie załamuj mnie – odparła odwracając się w jego stronę – przez godzinę męczyłam się z wyciskarką, gdy ty prężyłeś się nad basenem przed kuzynką, która zupełnym przypadkiem przyjechała z nimi.
  • Byłaś zazdrosna?
  • O te płaskie czupiradło? - zapytała nerwowo – nie byłam – dodała
  • kochanie, jesteś jedyną kobietą w moim życiu, byłaś i będziesz, chyba że
  • że co?
  • Że urodzi nam się córka, to będę musiał podzielić miłość pomiędzy wami dwiema. - spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła
  • co ty ze mną robisz – wyszeptała
  • nie wiem, ale wiem co ty ze mną robisz – odparł w jej usta – kochanie....chodź obejrzymy film – usiedli na kanapie, piłkarz objął ją ramieniem wcześniej stawiając na stoliku pudełko chusteczek.
  • Przecież nie będę płakać – powiedziała blondynka
  • ale ja będę – odparł
  • przestań się ze mnie śmiać – odpowiedziała, delikatnie uderzając go w udo
  • nie śmieję się z ciebie – wyszeptał jej do ucha – gotowa?
  • Na Ryana Goslinga? Zawsze!
  • Oj mała, mała – westchną i włączył film. Wtulona w niego blondynka z każdą minutą mocniej zaciskała dłonie na jego koszulce. Przyciągnął ją bliżej siebie, czuł jak koszulka moknie od jej łez, bez słowa wolną ręką otarł mokry policzek – wyłączyć? - spytał
  • nie – odparła – ale możesz...dziękuję – wzięła od niego chusteczki i otarła łzy.
  • Nie lubię kiedy płaczesz – odpowiedział zatrzymując film
  • Nie przerywaj, to piękna historia. Wyjechał, a ciągle ją kochał. Ona znalazła sobie kogoś innego z kim weźmie ślub, a on? on...będzie cierpieć...bo ją kocha. - spojrzała mu w oczy, chłopak otarł chusteczką łzę
  • coś ci to przypomina? - zapytał
  • co na przykład?
  • Nas – powiedział
  • może trochę...
  • Ich historia była podobna, wielka miłość, nagłe rozstanie... - wymieniał – proszę nie płacz.
  • Co by było gdybym nie uciekła sprzed ołtarza?
  • Byłabyś żoną...jak on tam miał?
  • Leo – powiedziała
  • żoną Leo, pogratulowałbym wam, a potem....zniknął bym z twojego życia, a ty bawiłabyś się na własnym weselu w to...
  • zamknęłabym się w łazience i płakała całą noc.
  • Dlaczego?
  • Możemy wrócić do filmu? - zmieniła temat – Karim...nie chcę o tym myśleć.
  • A na naszym ślubie...
  • na naszym było cudownie, szczególnie gdy tańczyłeś z Olivierem przy toaletach.
  • Trenowałem pierwszy taniec, żeby cię nie podeptać.
  • Przyzwyczaiłam się...trzy kroki do przodu, dwa do tyłu. - zaczęła się śmiać, chłopak potarł ręce i zaczął ją łaskotać – przestań...Karim...przestań...Kaaaaaaariiiiiim...aaaaaa...proszę...kochanie....błagam....posikam się - oderwał do niej ręce – o boże – westchnęła – nigdy więcej tego nie rób.
  • Dlaczego?
  • Włącz film kochanie – przerwała
  • dobrze – szepnął. Resztę filmu dziewczyna przepłakała wtulona w klatkę piłkarza, gładził ją po ramieniu i całował w głowę – ciii... nie płacz – szepnął – jestem przy tobie.
  • Karim, to...to taka piękna miłość.
  • A nasza nie jest piękna?
  • Jest – wyszeptała – wiesz co nie jest sprawiedliwe?
  • Co?
  • że piękna miłość rodzi ból i cierpienie...tak jak po twoim od... - nie skończyła, bo chłopak wpił się w jej usta, odwzajemniła pocałunek obejmując jego szyję. Wstał z nią na rękach, oplotła jego ciało udami, całowała jego szyję, policzki, skroń. Wszedł powoli na górę, będąc w sypialni postawił ją na łóżku. Patrzyła na niego z góry, gładziła po głowie, czule objął ją w talii i pocałował w brzuch. Zdjęła z niego ciemną koszulkę, przejechała opuszkami palców po umięśnionej klatce....wziął ją w ramiona i uważnie położył na miękkiej pościeli, górował nad nią patrząc w głęboko w oczy. Nie stawiał oporu, gdy go popchnęła, położył się na plecach, powoli wspięła się na piłkarza, usiadła na nim okrakiem. Włożył ręce pod jej ubranie, które powędrowały do góry. Podniósł się, jego twarz była na wysokości kształtnego biustu, zdjął z niej koszulkę i rozpiął czarny koronkowy stanik. Uśmiechnął się pod nosem, gdy obserwował jej klatkę, która unosiła się i opadała szybciej z każdą chwilą. Westchnęła cicho gdy pocałował obie piersi.
  • jesteś... - westchnęła
  • ciii...wszystko w swoim czasie...

A to dopiero wprowadzenie...

sobota, 11 stycznia 2014

Naughty Girl

Dwa miesiące później

Mesut


  • Lena...Lena – powtarzał do siebie – czemu jesteś taka uparta?
  • Cześć...Mesut?
  • Hej, hej – odparł uśmiechnięty
  • wiesz, że to do ciebie nie podobne.
  • A co konkrertniej?
  • Trenowanie w wolny dzień.
  • Wczoraj też tu byłem i prawdopodobnie jutro też będę. - odparł i wyszedł z szatni. Po dwóch godzinach wracał do domu. Coś go tknęło i po drodze wstąpił do klubu, mimo, że było zamknięte został wpuszczony. Podszedł do baru, przy którym siedziała dziewczyna, przyjrzał jej się uważnie, to była Lena. Opierała się o ladę, głowę schowała w ramionach. Niepewnie podszedł do niej – Lena?
  • Idź sobie – odparła płacząc
  • co się stało?
  • Nie interesuj się.
  • Lenka – szepnął i delikatnie pogładził ją po głowie – powiedz co się stało, może będę mógł ci pomóc?
  • Nic nie rozumiesz.
  • To mi wytłumacz....spójrz na mnie – dziewczyna po woli podniosła głowę, otarła zapłakane oczy i spojrzała na Niemca.
  • Mój...mój brat...on...on umiera – wydukała i wtuliła się w mężczyznę. Ponownie zaczęła płakać.
  • Chodź, wyjdziemy na ze wnątrz. Dobrze ci to zrobi – dziewczyna tylko przytaknęła. Niemiec niepewnie objął ją ramieniem.
  • Jestem najgorszą siostrą na świecie.
  • Nie mów tak – szepnął ocierając jej łzę z policzka – mogę ci jakoś pomóc?
  • Nie wiem, nie wiem co mam robić...
  • chodź do auta, zaczyna padać.
  • Nie, muszę wracać do klubu, pracuję dziś.
  • W takim stanie?
  • Zrobię mocniejszy makijaż.
  • Przestań, wsiadaj do samochodu, a ja to załatwię...żadnego 'ale'
  • dziękuję – szepnęła
  • nie masz za co – otworzył dziewczynie drzwi, wsiadła, a piłkarz wrócił do klubu, wszedł po schodach i skierował się prosto do biura, wszedł bez pukania.
  • Mesut!
  • Musimy pogadać.
  • Więc siadaj – wskazał miejsca
  • Dzięki, postoję.
  • O co chodzi?
  • O Lenę.
  • Co z nią.
  • Daj jej tydzień wolnego.
  • Po co?
  • Nie będę powtarzać. Tydzień wolnego dla Leny.
  • Z jakiego powodu?
  • Tydzień wolnego, albo powiem co robisz na zapleczu.
  • Nie możesz tego zrobić.
  • Chcesz się przekonać?
  • Obowiązuje ją umowa – powiedział wściekle
  • moi prawnicy się tym zajmą.
  • Dobra, załatwmy to teraz, bez zbędnych...
  • to co z wolnym dla Leny?
  • Dwa tygodnie – odparł
  • gratuluję dobrego wyboru – powiedział i wyszedł, kiedy wrócił do samochodu, Hiszpanka wciąż płakała – Lena – zaczął
    Lena
  • zaiwziesz mnie do kliniki?
  • Źle się czujesz?
  • Nie, chciałabym być z bratem.
  • Powiedz mi coś o nim...oczywiście jeśli chcesz.
  • Crio ma pięć lat... - powiedziała po chwili – chce żeby mówić na niego Magik
  • Magik? - powtórzył
  • tak, jak tego piłkarza z Realu Madryt. - wyjaśniła, Niecmiec uśmiechnął się pod nosem.
  • A co mu dolega?
  • od przeszło roku przebywa w klinice, która jest cholernie droga, ale w innym wypadku....Crio ma chore serce, potrzebny jest przestrzep.
  • Nie ma dawcy?
  • Dawca jest, nie mam na to pieniędzy. Pracowałam kiedyś w dużej firmie, ale szef był totalnym zboczeńcem, dlatego odeszłam
  • i zatrudniłaś się w klubie.
  • Dokładnie, w inny sposób nie zdobyłabym pieniędzy na klinikę i leczenie. - odparła
  • mógłbym wejść z tobą.
  • A chcesz?
  • Tak.
  • Dziękuję – szepnęła
  • za co?
  • Jesteś dla mnie wsparciem, mimo że byłam dla ciebie...wredna.
  • Nie byłaś wredna, tylko ostrożna, a to co innego.
  • Mów jak chcesz. - mruknęła
  • wiem, że to głupie pytanie, ale czy jest tam jakaś kawiarnia?
  • Jest, nawet automat niedaleko sali Crio, czemu pytasz?
  • Mam ochotę na kawę. - nie odpowidziała, zaparkował przed kliniką, oboje weszli do środka. Skierowali się w stronę sali, w której leżał chłopiec, podłączony był do różnych aparatów, spał, był bardzo blady, miał podkrążone oczy i sine usta. Hiszanka ponownie się rozpłakała, Mesut przytulił ją do siebie i czule objął ramieniem. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy, Niemiec otarł łzę z jej policzka, przybliżyli swoje twarze do siebie, dziewczyna przymknęła oczy. Czule musnął jej usta, które delikatnie drżały – chodź napijesz się kawy – dziewczyna przytaknęła.
  • Z automatu?
  • A nie wolisz z kawiarni?
  • Tu jest świetna czekolada – wskazała głową na automat – a przy okazji masz śmieszny akcent. Nie zrozum mnie źle, jest on uroczy.
  • to dobrze – westchnał – ale ja płacę – kupił dwie gorącze czekolady i pianki. Kiedy siedzieli pod salą Mesut objął ją ramieniem, a dziewczyna oparła o niego głowę – Lenka?
  • Tak?
  • Niedługo będę musiał jechać, mam...mam pracę.
  • Rozumiem, dziękuję, że byłeś tu ze mną.
  • Jak skończę to przyjadę prosto do ciebie.
  • Nigdzie się stąd nie ruszam – odparła
  • jak bedziesz czegoś potrzebować, to zadzwoń przywiozę ci.
  • Nie masz mojego numeru.
  • Zechcesz mi zapisać? - zapytał wyciągając telefon
  • pisz – odparła, podała mu ciąg dziewięciu liczb. Została sama.
    Mesut
    Wyszedł z kliniki, prosto pojechał na zgrupowanie. Wieczorem grali mecz. Próbował maksymalnie skupić się na grze, lecz w jego myślach wciąż widział zapłakaną twarz Hiszpanki. Pierwsza połowa minęła zadziwiająco szybko, asystował przy golu Ronaldo.
  • Mesut? - zaczął trener
  • tak?
  • Co się dzieje?
  • Brat mojej...mojej dziewczyny jest w szpitalu.
  • Ty masz dziewczynę? yy..znaczy...na pewno chciałbyś być przy niej, prawda? - Niemiec przytaknął – bardzo mi przykro, ale nie mogę cię puścić. Mogę zdjąć cię w siedemdziesiątej, sześćdziesiątej minucie. Nie wcześniej.
  • Dzięki – mruknął i usiadł na swoim miejscu.
    Lena
  • Tak, Stella?
  • yh...Lena...gdzie jesteś?
  • W klinice u brata, co się stało?
  • Chyba...chyba..mi wody odeszły.
  • CO? - prawie krzyknęła
  • auu...no...wody mi..
  • słyszałam, gdzie jesteś?
  • W do....muuu. - odparła
  • za chwilę u ciebie będę, to nie daleko. Zostań tam gdzie jesteś. - rozłączyła się, ubrała na siebie marynarkę i szybkim krokiem opuściła szpital. Wsiadła do pierwszej taksówki i pojechała do domu Stelli. Zapłaciła za kurs i wyciągnęła telefon, wybrała jakiś numer.
  • Słucham? - zapytał mężczyzna po niemiecku
  • słuchaj uważnie – odparła po hiszpańsku – jestem przyjaciółką Stelli
  • Stelli?
  • Tak. Jestem u niej pod domem....
  • co z nią?
  • Daj mi dokończyć. Nie powinnam do ciebie dzwonić, ale uznałam że jako ojciec dziecka powinnieneś wiedzieć, że Stella zaczęła rozdzić
  • CO?
  • wody jej odeszły, wiem że powiedziała ci, że to nie ty jesteś ojcem, ale...ale...jeśli chcesz mi pomóc, to muszę jak najszybciej przetransportować ją do szpitala.
  • Mieszka tam gdzie zawsze?
  • Tak. - odparła – kończę
  • czekaj!
  • Co?
  • jak masz na imię?
  • Lena – powiedziała i się rozłączyła. Szybkim krokiem weszła do budynku, skierowała się do windy i prosto do mieszkania Stelli.
  • Lena, to ty?
  • Oczywiście – odparła – jak się czujesz?
  • Jakby mnie miało od środka rozerwać.
  • Masz skurcze?
  • Boże....sama nie wiem.
  • Boli jak przy okresie tylko milion razy mocniej.
  • A to auuu...mam. - jęknęła
  • gdzie masz rzeczy?
  • W sypialni – szepnęła, Hiszpanka wzięła z pomieszczenia torbę, pomogła Stelli i razem wyszły z mieszkania wcześniej je zamykając. Zjechały windą na dół, do pokonania zostały tylko schodki.
  • Muszę ci coś powiedzieć.
  • To mów.
  • STELLA! - usłyszały ryk Niemca
  • no właśnie, o tym chciałam ci mówić.
  • Nie dotykaj mnie! Nawet się na mnie nie patrz – krzyknęła w stronę chłopaka
  • do cholery Stella! Nie rozumiesz, że cię kocham!
  • Nie prawda gardzisz mną! Dlatego, że tańczyłam w klubie, do którego chodził Mesut!
  • Możecie się nie kłócić! - wtrąciła Lena – jeśli nie chcesz urodzić pod blokiem! Kłóćcie się jak urodzisz, a nie teraz.
  • Niech będzie – szepnęła Stella – dla dobra dziecka.
  • Naszego dzie.. - powiedział - do samochodu. Ludzie biegali wokół Stelli, zwieźli ją na salę, gdzie miała zostać do porodu. Przed wejściem kręcił się Sami, Hiszpanka podeszła do niego.
  • Nie znam cię, ale nie wydaje mi się, żebyś chciał skrzywdzić Stellę. Opiekuj się nią...i dzieckiem....chce przed tobą wytworzyć niepotrzebny pancerz, ale daj jej trochę czasu. Nie odsuwaj się całkowicie, bądź przy niej. I waszej córce.
  • Wiesz jak będzie mieć na imię?
  • Wiem – przytaknęła – Samanta...po tacie.
  • Idziesz już?
  • Brat mnie potrzebuje – szepnęła – trzymajcie się.
  • Lena?
  • Tak? - spytała
  • dziękuję.
  • Nie masz za co – powiedziała i odeszła. Zamówioną taksówką pojechała do kliniki. Weszła do środka, ale nie zastała w pokoju brata, powiedzieli jej, że przenieśli go do innego pokoju. Nie mogła wejść do sali, zostało Lenie obserwowanie brata przez szybę, ocierała łzę z policzka. Poczuła na ramieniu czyjąś rękę, podniosła głowę i w szybie zobaczyła odbicie swoje i Mesuta. Odwróciła się do niego i przytuliła – masz mokre włosy.
  • To nic takiego – szepnął – Lena...powiedz, co mogę dla ciebi zrobić.
  • Nic nie można zrobić...
  • powiedz ile potrzebujesz.
  • Mesut, to...to kolosalna suma – załkała.
  • Posłuchaj mnie...nie wiesz o mnie wszystkiego.
  • Ale co mam wiedzieć? Wystarczy mi, że jesteś dla mnie oparciem, a ja...ja byłam dla ciebie...taka...niemiła.
  • Lenka...nie zrozum mnie źle...ach...poczekaj tu chwilę – pocałował ją w czoło i odszedł.
    Mesut
  • Proszę – usłyszał po tym jak zapukał w drzwi
  • dobry wieczór, jestem...chłopakiem Leny, jej brat...
  • Crio – powiedział lekarz – nie mogę udzielać informacji, bez wcześniejszej zgody Leny.
  • Nie, nie...chciałbym zapłacić za jego operację.
  • Jest pan pewny.
  • Oczywiście – przytaknął – może być czek, czy konieczny jest przelew?
  • Zapytam ponownie..
  • czas jest za wagę złota, tak?
  • Tak. - przytaknął – to proszę zadzwonić, tam gdzie powinien pan i przygotować Crio do operacji. I przy okazji podać kwotę pieniędzy za wszystko.
  • 100 tysięcy. - powiedział
  • zapiszę 200, i zrobi pan wszystko, żeby operacja odbyła się jeszcze dziś...i gotowe – podpisał dokument i podał ordynaterowi – miło było pana poznać – odparł i wszedł z gabinetu. Wrócił do dziewczyny. - usiądź – szepnął
  • nie ruszę się stąd – odparła
  • proszę cię nie płacz, wszystko będzie dobrze. - objął ją czule, Hiszpanka odwzajemniła uścisk, kilka minut później do sali, w której leżał pięciolatek weszło kilka osób
  • co się dzieje.
  • Spokojnie, za chwilę się dowiemy. - szepnął. Parę minut później podszedł do nich sam ordynator.
  • Lena? - zaczął
  • co z nim?
  • Zabieramy go na salę operacyjną, zrobimy mu przeszczep, serce powinno być tu za godzinę, w tym czasie przygotujemy go do przeszczepu.
  • A-a-ale..ale..jak..nie mam pieniędzy na to.
  • Pan Ozil zapłacił – wyjaśnił
  • kto?
  • Pan Mesut Ozil – powtórzył i odszedł
  • Mesut...co właściwie chciałeś mi powiedzieć? - zapytała
  • Lenka....zapłaciłem za przeszczep.
  • Oszalałeś? Przecież, to...musiałbyś być milionerem.
  • Jestem piłkarzem – wyjaśnił – krążyła...nadal krąży o mnie opinia dziwkarza i co tam jeszcze ludzie wymyślą...ale zmieniła mnie jedna dziewczyna...jest cudowna i jest uczulona na orzechy. Wiem, że wydaje się to dziwne, ale wystarczyło mi jedno jej spojrzenie, żebym wiedział, że...że jest...jest ona dla mnie wszyskim...i...kocham ją.
  • O czym...o czym mówisz? - szepnęła przez łzy
  • Lenka...kocham cię
  • dlaczego?
  • Nie wiem, po prostu. Gdybym cię nie poznał...pewnie..nawet nie chcę wiedzieć co by ze mną było – patrzył w jej zapłakane oczy, z których wciąż płynęły łzy – powiedz coś... - Hiszpanka objęła jego szyję dłońmi – proszę, Lenka – dziewczyna wciąż nic nie mówiła, stała na palcach, by być bliżej jego twarzy. Delikatnie pocałowała go w usta
  • dziekuję – wyszeptała wciąż będąc blisko – za wszystko, za to że jesteś przy mnie, za to co zrobiłeś dla Crio...dla mnie, nie obchodzi mnie co ludzie o tobie mówią, znam cię innego... Jezu...nawet nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć.
  • Nie musisz – odparł
  • chyba jest jedna rzecz, która chodzi mi po głowie od dłuższego czasu...Mesut ja... - przerwał jej telefon Niemca – odbierz – ponagliła – na pewno.
  • Dobrze – wcisnął 'odbierz'
  • MAM CÓRKĘ! - usłyszeli krzyk – DOPIERO SIĘ URODZIŁA! JEST CUDOWNA! KOŃCZĘ! DZWONIĘ DO RESZTY!
  • to..był...mój kolega
  • Sami – powiedziała – wiem, poznałam go dziś.... a wracając do naszej rozmowy
  • nie musisz nic robić, rozumiem, nie wymuszam nic na tobię zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa, jeśli mam sobie póść, to po prostu powiedz, nie będę nalegać, obiecuję, ale zrobię wszystko, żeby...
  • zamknij się – przerwała mu – chcesz, żebym była szczęśliwa?
  • Tak – przytaknął
  • to mnie w końcu pocałuj – odparła, na twarzy Mesuta pojawił się uśmiech, chwilę później porwał dziewczynę w ramiona i złożył na jej ustach namiętny i słodki pocałunek – powiedz mi jedno...dlaczego musiałam zakochać się w takiej gadule?
  • Nie wiem, wolałbym żebyś kochała mnie, ale jeśli...
  • i na dodatek jest idiotą
  • co? o kim mówisz?
  • O tobie – szepnęła – o tobie... kocham cię.
  • Myślałem, że nigdy tego nie powiesz. Moja Lenka..... moja..... Naughty girl. - szeptał między pocałunkami


Ostatni rozdział....
pewnie będziecie chciały epilog... ale to później :)
Dziękuję wszystkim, moim kochanym czytelniczką i czytelnikom (jeśli tacy są) którzy czytali, komentowali i znosili moje smętny z brakiem weny i tym, że długo czekałyście na 'wznowienie' działalności.
Do zobaczenia wkrótce....

czwartek, 2 stycznia 2014

Naughty Girl

  • jest nieziemska – szepnął – jak ma na imię?
  • Mówiłam ci, Naughty girl. - odparła
  • pytam o jej prawdziwe imię, takie jakie masz w paszporcie. - wzruszyła ramionami – nie chcesz powiedzieć?
  • Lepiej się na nią patrz, bo ktoś inny może sprzątnąć ci ją sprzed nosa. - spojrzał na nią mrużąc oczy – dolać?
  • Tak, stałe miejsce i niegrzeczna – odparł. Usiadł na wygodnej kanapie pokrytą czarną skórą. Miał z niej najlepsze miejsce na tańczącą dziewczynę, która przed chwilą uwodzicielsko zdjęłą marynarkę. Skinął do ochroniarza i wskazał na dziewczynę. Obserwował gdy mężczyzna, mówi coś do niej, po czym pomaga jej zejść z podestu. Niemiec wskazał jej mijsce obok siebie. Dziewczyna usiadła i spojrzała mu w oczy. Przez chwilę milczał uważnie przyglądając się jej twarzy. Po raz pierwszy nie lustrował kobiecego ciała. Zagarnął kosmyk włosów za ucho – jesteś taka piękna.
  • Wiesz, że nie ocenia się książki po okładce? - odparła
  • głos też masz piękny – powiedział – jak masz na imię?
  • A jak ci powiedzieli? - usmiechnęła się
  • Naughty girl.
  • Czyli tak się nazywam.
  • Chcę poznać twoje prawdziwę imię – powiedział
  • dlaczego ci tak na tym zależy?
  • Nie wiem, może się...sam się sobie dziwię, że to mówię...ale może się zakochałem.
  • Pierwszy raz zobaczyłeś mnie piętnaście minut temu - powiedziała
  • widocznie tylko wystarczyło – wzruszył ramionami – napijesz się czegoś?
  • Nie dziękuję. - odparła – możesz przestać?
  • Co konkretniej?
  • Tak się na mnie patrzysz jakbyś....
  • po prostu jesteś piękna – odparł – co jutro robisz?
  • Pracuję – odpowiedziała – po jutrze też. Przepraszam, ale chyba muszę wracać na salę.
  • Nie musisz – mruknął – nie chcesz się ze mną umówić? - dziewczyna nie odpowiedziała, przygryzła dolną wargę, wstała. Odeszła kilka kroków, odwróciła się i posłała mu buziaka. Weszła na szklany wybieg, szła nim zmysłowo bujając biodrami, zatrzymała się i zaczęła tańczyć. Miała przymknięte oczy, gdy je otworzyła, na dole ujrzała mężczynę z którym rozmawiała
  • do jutra – wyczytała z jego ust. Wyszedł z klubu, reszta nocy minęła dosyć szybko, myślała ciągle o sytuacji, która miała miejsce na kanapie. W garderobie spotkała Sue, która się przebierała.
  • Wiesz z kim rozmawiałaś, a później zbyłaś?
  • Nie wiem – powiedziała zgodnie z prawdą.
  • Ma na imię Mesut...pierwszy raz widziałam go tak traktującego kobietę.
  • Co masz na myśli?
  • Przychodzi tu, jak on to mówi "żeby zaliczyć i się dobrze bawić".
  • Gdyby nie Crio, nie byłoby mnie tu. Nie zrozum mnie źle...
  • rozumiem. Nie musisz się tłumaczyć. A poza tym bardzo dobrze ci poszło.
  • Dziękuję – usmiechnęła się – a dlaczego Naughty girl?
  • Zapytaj Stelli – uśmiechnęła się – do jutra!
  • Do jutra – odpowiedziała. Przebrała się i wróciła do domu.
    Mesut
  • Co tu robisz? - spytał siadając obok
  • nie mamy treningu?
  • Mamy, ale zawsze przychodziłęś ostatni, albo się spóźniełeś, albo wcale nie przychodziłeś.
  • Może coś się zmieniło? - spytał lekko podirytowany
  • co? w jeden wieczór
  • jej oczy. - szepnął – uśmiech, jak się poruszała
  • Mesut? - pomachał mu ręką przed twarzą – ziemia do Mesuta
  • co chcesz? - mruknął
  • co z tobą?
  • Nic, daj mi spokój – mruknął, ubrał koszulkę i wyszedł z szatni. Po treningu został jeszcze na siłowni, gdy był pewny, że wszyscy opuścili ośrodek treningowy, wszedł pod prysznic, przebrał się i pojechał do domu.
    Lena
  • źle się czujesz? - spytała ją siostra
  • nie dlaczego?
  • Jesteś taka nieobecna...
  • zamyśliłam się, to wszystko
  • poznałaś jakiegoś faceta? - poruszała brwiami
  • nie, byłam w pracy...
  • bar, pełno facetów, niektórzy zalani...
  • Ana, proszę. Przetań. - wzięła kubek herbaty do ręki – idę się położyć. A ty się zbieraj bo nie zdążysz na uczelnię.
  • Dziś wieczorem też wychodzisz?
  • Tak, dziś też. - odparła i zamknęła za sobą drzwi, wstała około południa, przygotowała obiad, poćwiczyła ruchy przed lustrem, gdy Ana wróciła nałożyła obiad i obie usiadły przy stole. Później odwiedziły brata, lecz nie spędziły tam za wiele czasu, Crio cały czas spał, a lekarz nie pozwolił za długo im siedzieć, jego stan się pogorszył, ale był stabilny, lekarz mówił, że to chwilowe. Wieczorem Hiszpanka wyszła do pracy, myśląc jedynie o stanie brata, przed występem zadzwoniła do kliniki, poinformowano ją, że stan jest stabily i stopniowo się poprawia. Musnęł usta błyszczykiem, poprawiła włosy i wyszła. Przy barze zauważyła mężczyznę, z którym wczoraj rozmawiała, miał przed sobą szklankę wody z cytryną. Mimowolnie uśmiechnęła się przed nosem. Nie myślała o otaczających ją ludziach, po prostu tańczyła. Wzrok skierowała w stronę baru, nadal siedział tam mężczyzna, przyglądał się jej, kiedy podeszły do niego dwie dziewczyny, pokręcił głową, a one niezadowolone odeszły.
    Mesut
  • Sue.
  • Coś mocniejszego? - spytała
  • nie, dolej mi wody – mruknął
  • co ci się stało?
  • Jak ona ma na imię? - zapytał – proszę powiedz mi. Zależy mi na tym.
  • Jeśli myślisz, że jest pokroju bliźniaczek, to grubo się mylisz.
  • Co? nie... nie chcę jej wykorzystać. - odparł – co się z nią dzieje?
  • Z nią... nic. - odparła – a ja nie jestem odpowiednią osobą, żeby ci o tym mówić.
  • Jak ma na imię – powtórzył
  • sam się jej zapytał – uśmiechnęła się, Niemiec odwrócił się, za nim stała dziewczyna, spojrzał w jej oczy, były smutne.
  • Możemy porozmawiać? - zapytał
  • nie płacą mi za rozmowy – odparła
  • na osobności – powiedział – proszę.
  • Nie jestem pewna. - szepnęła
  • obiecuję, że nie zbliże się do ciebie na odległość dwóch metrów. Proszę, na prawdę mi na tym zależy.
  • No dobrze – odparła, skinął do ochroniarza. Po chwili pojawił się obok.
  • Jaki lubisz kolor? - spytał dziewczynę
  • granatowy, czerwony. Czemu pytasz.
  • Weźmiemy czerwony – powiedział do ochroniarza. Zaproponował dziewczynie ramię, usmiechnęła się i splotła ich ramiona razem. Weszli na górę, przeszli przez korytarz, Niemiec otworzył jej dzwi, weszła pierwsza, a za nią on – chcesz coś do picia?
  • Nie dziękuję.
  • To może usiądziesz? - zaproponował – ja zostanę tu, powinno być dwa metry od ciebie. - dziewczyna zaśmiała się na to
  • okey, ale ty siadasz tu.
  • Wedle życzenia. - ukłonił się – mogę cię o coś zapytać? - przytaknęła głową – jak masz na imię?
  • Dlaczego ci tak na tym zależy?
  • Szczerze? Nie wiem, wcześniej by mnie to nie interesowało, ale... - powiedział, założył ręce za głowę i spojrzał w górę – boże dziewczyno, co ty ze mną robisz – dodał szeptem
  • nie wiem – również wyszeptała. Spojrzała nieśmiało na niego
  • nie jesteś tym typem dziewczyny.
  • Masz na myśli bliźniaczki? - zapytała
  • na przykład – odparł – dlaczego tu jesteś?
  • Mam swój powód.
  • Ważny?
  • Bardzo – szepnęła – najważniejszy.
    Miesiąc później
    Lena
  • Lena! - krzyknęła z pokoju
  • CO?
  • pośpiesz się, nie zdążymy na autbus!
  • Pojedziemy taksówką.
  • A stać nas? - zdziwił się
  • oczywiście – uśmiechnęła się – nawet zapłaciłam za pobyt Crio w szpitalu.
  • Żartujesz?
  • Nie – szepnęła – ale nie wiem, co będzie dalej.
  • A powiesz mi, gdzie właściwie pracujesz? - zapytała schodząc
  • kocham cię, ale nie... nie robię nic złego, musisz mi zaufać. - dojechały do kliniki, Lena udała się do gabinetu lekarza.
  • Nie mam dobrych wieść.
  • To zanaczy?
  • Jego stan się nie poprawia. - powiedział – jest stabilny, ale nie ma poprawy...obawiam się, że będzie potrzebna operacja.
  • Ile? - spytała
  • 50 tysięcy – odpowiedział – ale to nie wszystko
  • jak...nie..wszystko...nie rozumiem
  • rehabilitacja też jest kosztowna.
  • A konkretnie jak kosztowna? - spytała
  • zależy ile potrwa. Ale łącznie około 100 tysięcy.
  • Cholera, wieki będę na to pracować – mruknęła – no nic, dziękuję.
  • Proszę.
  • Mogłby pan do mnie zadzwonić, gdyby coś się dzialo?
  • Oczywiście – odparł
    Mesut
  • Sue! - krzyknął
  • co?
  • daj jakiś wazon – odparł odkładając ogromny bukiet róż na bar.
  • Dla kogo to? - zapytała
  • nie wiem jak ma na imię – odpowiedział – to co z tym wazonem?
  • Przecież to się nie zmieści do wazonu. Dam ci wiadro do szampana.
  • Może być – mruknął – gdzie ma garderobę?
  • Ja to zaniosę – odpowiedziała – po co to robisz? Wiesz, że jej nie zaliczysz?
  • Chcę wiedzieć jak ma na imię, może umówić się na kawę, nic więcej. Szanuję ją.
  • Ty tak na poważnie – zdziwiła się
  • na poważnie – uśmiechnął się – Sue..proszę..chociaż pierwsza literka.
  • Daj sobie spokój, zapytaj ją osobiście.
    Lena
    Wyszła ze szpitala, informując siostrę, że musi iść do pracy. Podjechała pod klub taksówką, weszła tylnym wejściem, przeszła przez korytarz i weszła do garderoby. Od razu zauwarzyła bukiet róż, znalazła bukiecik, w którym napisane było "Chcę tylko znać Twoje imię..." uśmiechneła się pod nosem, ułamała jeden kwiat i starannie wpięła go sobie we włosy. Poprawiła czarną sukienkę odsłaniającą plecy i wyszła. Gdy schodziła po schodach przy barze zauważyła mężczyznę, od którego dostała bukiet. Podeszła do baru i uśmiechnęła się do Sue.
  • Masz dobrą okazję – zwróciła się do chłopaka i wskazała dziewczynę głową.
  • Cześć – przywitała się
  • cześć – odpowiedział
  • dziękuję za kwiaty...są piękne
  • proszę, słuchaj..możemy...
  • możemy porozmawiać – zasmiała się, usiedli w loży w której się poznali.
  • Wiem, że krąży o mnie opinia dziwkarza, w sumie to prawda, ale jakiś czas temu ktoś mnie zmienił – powiedział – tylko nie wiem jednego.
  • Czego?
  • Jak ta dziewcyzna ma na imię. - powiedział, spojrzeli sobie w oczy – nie odpowiadaj Naughty girl, a jeśli nie chcesz, to po prostu powiedz, dam ci spokój. Chociaż chcialbym zaprosić cię, na...kolacja odpada, prawda?
  • Odpada – odpwiedziała
  • obiad?
  • Też.
  • O śniadanie nie pytam – oboje zaczęli się śmiać – to może kawa i ciacho?
  • Nie powinnam się z tobą umawiać. - powiedziała nieśmiało
  • to może na snikersa i..i colę? - zaproponował
  • jestem uczulona na orzechy, a na imię mam Lena. - wstała i odeszła...