Już niedługo ostatni rozdział MESUTA I LENY, a tym czasem Vera i Karim :)
- wszystko jest w jak najlepszym porządku, płody rozwijają się prawidłowo....chcą państwo poznać płeć?
- Chcemy – powiedział pośpiesznie Francuz
- na razie tylko jedno ustawione j...
- to chłopiec! - przerwał piłkarz
- nie dziewczynka – zaśmiał się lekarz – a tu jest dowód – wskazał na ekran
- czyli mamy córki – mruknął piłkarz
- niekoniecznie – powiedział lekarz
- z dziewczynki zrobi się chłopiec?
- Nie, miałem na myśli bliźniaki dwujajowe. Jedno jajowe to bliźniaki jednej płci, ale jeśli są to bliźniaki dwujajowe, to może mieć pan córkę i syna.
- Vercia postarasz się, żeby był to chłopiec, dobrze?
- Ale to ode mnie nie zależy – zaśmiała się – za to już możemy wybierać ubranka.
- Oczywiście – uśmiechnął się
- widzimy się za miesiąc, chyba że będzie się coś dziać to proszę przyjść.
- Dziękujemy – powiedziała i razem wyszli z gabinetu.
- Na co masz ochotę – spytał odpalając samochód – może pojedziemy do centrum?
- Po co?
- Jest tam ogromny sklep dla niemowląt. - uśmiechnął się – może już coś kupimy?
- Nie mamy jeszcze wybranego pokoju dla dzieci, a ty chcesz....
- Verka, wszystko załatwię, o nic się nie martw. Powiedz co chcesz, a ja zrobię wszystko, żeby spełnić twoje marzenia.... będziesz chciała stadion w pokoju, będziesz miała stadion.
- Karim, wiesz że...
- wiem maluszku – uśmiechnął się – to co? Kupimy jakieś różowe śpioszki?
- Kupimy – odpowiedziała. Pół godziny później rozglądała się po ogromnym sklepie – chodźmy tam – wskazała – tam są łóżeczka
- które ci się podoba?
- To ciemne, jakbyśmy zrobili jasne ściany, może waniliowe, albo jakiś pastelowy do tego te łóżeczka. Albo kremowe ściany, dodatki w kolorze pastelowej mięty albo pistacji i te meble.
- To może zrobimy dwa oddzielne pokoje? - zaproponował – na przykład tam gdzie jest bilard i piłkarzyki? Przeniesiemy je do piwnicy, a tam zrobimy jeden pokój, a drugi zrobi się ten obok, jest pusty i będzie dobrze. A jeśli będziemy mieć trzecie dziecko, to coś się wymyśli. Kupimy większy dom, albo jeden gościnny przerobi się na sypialnię dla malucha.
- Czyli nie wspólny? - spytała
- jak chcesz kochanie – odparł – mamy czas na zastanowienie się. Zobaczymy ubranka?
- Tam są pluszaki – szepnęła
- który ci się podoba?
- Ten duży miś, ale zobacz na tą żyrafę... albo tamtego tygryska.
- Mogę państwu pomóc? - spytała wysoka kobieta
- interesują nas te łóżka – powiedział pi
- to jest kołyska, a drugie to łóżeczko – poprawiła go – mebelki dla maluszka robione są na zamówienie, wszystko wykonywane jest ręcznie, czas oczekiwania to około dwóch miesięcy
- ten kolor ci się podoba? - spytał blondynkę
- tak, to jest ciemny orzech?
- Dokładnie – uśmiechnęła się – maluchowi na pewno się spodoba
- właściwie to maluchom – odparł piłkarz
- o wow...gratuluję...rosną mali piłkarze – zaśmiała się – mój syn jest pana fanem
- dziękuję – uśmiechnął się – mam coś dla niego podpisać?
- Właściwie, to...czemu nie...pewnie przyjdzie tu za kilka minut, ale
- MAMO! - usłyszeli krzyk – MAMO! NIE MOGŁAŚ ZADZWONIĆ? KARIM BENZEMA JEST W SKLEPIE, A TY NIC?
- To właśnie mój syn – odparła zawstydzona
- cześć – powiedział piłkarz do chłopca – jak masz na imię?
- Jose – odparł – normalnie, nie wierzę że tu jesteś...chyba nie bawisz się lalkami?
- Nie – zaśmiał się – ale moja córka pewnie będzie się bawić
- dziewczyny są fuuu.... nie potrafią grać w piłkę...
- moja żona potrafi – uśmiechnął się
- chcesz ze mną zagrać? - zapytał blondynkę – mam piłkę
- na najbliższe pół roku odpuszczę – powiedziała
- jesteś w ciąży?
- Tak – przytaknęła
- Jose daj spok...
- w porządku – przerwał piłkarz – zrobimy sobie zdjęcie?
- Okey – uśmiechnął się – mama zrobisz?
- Oczywiście. - gdy Francuz podpisywał chłopcu piłkę i koszulkę kobieta podeszła do Very – w ramach przeprosin chciałabym zaproponować
- przeprosin? - spytała – za co chce nas pani przepraszać?
- Za swojego syna.
- Nic się nie stało, Karim uwielbia dzieci, zresztą niedługo będzie miał dwójkę.
- Ale w pani stanie jak fani zaczepiają
- co dziennie pod Valdebebas czeka na nas Karima fanka
- MAMA ZOBACZ! - podbiegł do niej chłopiec – Karim mi podpisał sprawdzian.
- Znaczy...nie widziałem co mi podał...ale matematyczka padnie.
- Co dostałeś z matmy?
- Pałę, ale Karim poprawił na piątkę... - kobieta zbladła
- Benzema – syknęła blondynka przez zęby
- no co? Powinien dostać 5 – odparł
- i niby ty wiesz o co chodzi? Przypomnieć ci, kto robił ci zadania z matmy?
- To było wieki temu – mruknął
- Jose, pożegnaj się i idź do domu, ja skończę za trzy godziny
- no dobrze – mruknął smutno – cześć Karim i Vera.
- Cześć – odpowiedzieli wspólnie
- nie przeszkadzam państwu w zakupach – powiedziała ciągnąc syna za rękę
- uroczy chłopiec – mruknął obejmując blondynkę – zobaczymy ubranka
- widzisz tą sukieneczkę? - wskazała ubranie – dla małej baletnicy...albo te spodenki w panterkę...jest jeszcze bluza
- Verka, od kiedy poza sypialnią nosisz panterkę?
- To nie dla mnie, tylko dla małej. Będzie uroczo wyglądać w tych spodenkach.
- A co z ta sukienką? Weźmiemy?
- A chcesz? - spytała
- czemu nie – wzruszył ramionami
- jaki to rozmiar – szepnęła przeglądając metkę – od 3 do 6 miesiąca...bierzemy
- zobacz jaki tygrys – zaśmiał się pokazując pajacyk z aplikacją – patrz jakie małe buty
- nasze ziomki będą mieć takie stópki.
- Kupię im takie w jakich biegam, a jak się urodzą to na butach będę mieć też ich imiona.
- Trzeba te imiona wybrać – szepnęła – pamiętasz jak kilka lat temu spisaliśmy listę?
- Po naszych zaręczynach....masz ją?
- W skrzynce ze wszystkimi pamiątkami – odpowiedziała – ale pomyślimy nad czymś innym.
- Vera zobacz – pokazał dziewczynie śpioszki z Myszką Miki – kupimy już dla obu?
- A możemy?
- Przecież wiesz, że kupię wszystko co tylko zapragniesz...Verka, ile razy mam ci powtarzać?
- Niby tak – wyszeptała – chyba nigdy się nie przyzwyczaję, że mam męża milionera, który na urodziny jako drobiazg kupuje Ferrari, a na rocznicę ślubu obrączkę w cenie mieszkania.
- Nie przesadzaj, każdy facet robi wszystko, żeby dać swojej kobiecie to o czym pragnie i chce spełnić każde jej marzenie, by uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Wiesz, że dla mnie mógłbyś być listonoszem, a i tak byłabym szczęśliwa.
- Wiem – uśmiechnął się – mam cudowną żonę.
- I na pewno wiesz, że spełniasz moje marzenia.
- Cieszę się, że mogę to usłyszeć – uśmiechnął się i pocałował ją w czubek głowy.
- Mam cudownego męża, który robi mi wspaniałe i drogie niespodzianki, kocham go, co dziennie sprawia, że czuję się kochana, bezpieczna i wyjątkowa i sprawił, że będę mamą.
- Ideał – szepnął – nigdzie nie znajdziesz takiego jak ja, wiesz tacy faceci już nie istnieją
- na dodatek jest zabawny – zaśmiała się – dobrze, to weźmiemy jeszcze to i....to
- a następnym razem kupimy więcej – powiedział – i tego misia
- ale będę za małe na misie – odpowiedziała
- on jest dla seksownej mamuśki, żeby miała zastępstwo do tulenia, gdy taty nie będzie. - podeszli do kasy, kobieta uśmiechnęła się, zapakowała rzeczy do torby, a misia wzięła blondynka, Karim uregulował rachunek zabrał torbę i razem wyszli ze sklepu
- ten miś jest ogromny – powiedziała
- akurat się przyda – mruknął – mamy towarzystwo – mocniej objął blondynkę ramieniem i zaprowadził do samochodu. Gdy wsiadała zapakował misia na tylne siedzenie, po chwili sam wsiadł na miejsce kierowcy – znów się zacznie – mruknął i odpalił silnik
- mówisz o telefonach twojej mamy?
- Dokładnie – mruknął – ale nie martw się tak jej nagadam, że
- EJ!
- okey...nie odbiorę – zaśmiał się
- Karim patrz się na drogę, a nie na mnie
- ale jesteś taka piękna, że nie potrafię przestać
- zmień tekst, od kilku lat słyszę to samo – westchnęła teatralnie – i zwolnij.
- Jadę 140 – mruknął
- ograniczenie do 90 – odparła – zwolnij, bo nie mogę się denerwować, pamiętaj o ziomkach.
- Już zwalniam – szepnął – jedziemy na obiad?
- Na paelle – odparła – głodni jesteśmy – zaśmiała się kładąc dłonie na brzuszku
- ciekawe kiedy będą kopać – powiedział dołączając swoją dłoń do jej – czytałem, że już kopią, ale jakaś woda tłumi ruchy, więc ich nie czujesz maluszku
- Wody płodowe.
- Dużo ich masz? - spytał
- nie wiem, nie jestem ginekologiem, z pewnością wystarczająco aby mogły pływać.
- Basen za darmo, jedzenie pod nosem, też mógłbym tak żyć – zaśmiał się. Splotła ich palce razem i ułożyła na swoim brzuszku – niedługo nasze ziomki będą większe. Może dowiemy się czy to dwie dziewczynki, czy jednak będę mieć syna – powiedział dumnie
- chciałbyś mieć syna, co?
- Bardzo, ale nie będę zawiedziony, gdy będę mieć córki – uśmiechnął się
- to dobrze – wyszeptała – tu masz wolne miejsce – zaparkował w wskazanym przez blondynkę miejscu. Wysiadła z samochodu i odwróciła się do piłkarza – idziesz?
- Tak, tak...tylko odbiorę – uśmiechnął się – cześć, co jest? - dogonił dziewczynę i objął ją ramieniem - teraz?...nie mogę, jestem zajęty...wywiad nie ucieknie – blondynka spojrzała na niego i szturchnęła w ramię – jutro?...okey pasuje...ale po treningu...później nie będę przyjeżdżał...nie musisz wszystkiego wiedzieć...mam żonę, chcę spędzić z nią trochę czasu, pamiętaj że za trzy dni wyjeżdżam na zgrupowanie do Paryża i nie będzie mnie cały tydzień....dobra, muszę kończyć...pa – schował telefon do kieszeni i uśmiechnął się do dziewczyny – no co? Jestem głodny.
- Ty zawsze jesteś głodny – odpowiedziała wchodząc do środka – nasz stolik jest wolny.
- To idealnie... - wyszeptał – proszę kochanie i ziomki – powiedział odsuwając krzesło
- dziękuje – zanim usiadł podał blondynce menu – nie bierzemy paelli?
- Bierzemy, ale weźmiemy coś do picia, a potem coś słodkiego, chociaż ty jesteś tak słodka, że nie potrzebuję żadnego deseru – blondynka schowała twarz za kartą – zawstydzam cię?
- Nie, dlaczego tak myślisz? - odparła odsłaniając buzie
- masz pięknie zaróżowione policzki – uśmiechnął się – jesteśmy małżeństwem
- nie musisz mi przypominać mojego stanu cywilnego. Wiem, że jesteś moim mężem.
- Jesteś tak urocza – westchnął – piękniejsza niż gwiazdy na niebie – zaczęli się śmiać
- nasza pierwsza randka – mruknęła – wyjechałeś z tymi gwiazdami.
- Chciałem powiedzieć, że jesteś piękniejsza od murawy na...
- mogę przyjąć zamówienie? - spytała młoda i atrakcyjna kobieta
- oczywiście... - spojrzał na identyfikator dziewczyny – Estello – dziewczyna uwodzicielsko się zaśmiała i zgarnęła włosy do tyłu.
- W takim razie co mam zapisać? - zapytała
- paella
- ale paella jest ogromna, dasz radę sam ją zjeść?
- Nie, jestem z moją piękną i wspaniałą żoną.
- Kobieta powinna jeść coś lekkiego – powiedziała kelnerka
- nie każdy żyje o liściu sałaty dziennie – powiedziała blondynka
- albo tygodniowo – dodał piłkarz – masz ochotę na oliwki
- lubię zielone – powiedziała kelnerka
- pytałem moją żonę – mruknął – kochanie?
- Z migdałami, a do picia sok pomarańczowy.
- Dzbanek soku pomarańczowego – dodał, zamknął kartę i oddał kelnerce – a na deser to co zawsze, sorbet malinowy. Dziękuję. - dziewczyna odeszła, piłkarz spojrzał na Verę i chwycił ją za rękę – kochanie, spójrz na mnie...jeśli cię uraziłem
- nic się nie stało – szepnęła – jesteś młodym, cholernie przystojnym mężczyzną...a ja niedługo będę wyglądać jak opona od tira...znajdziesz sobie młodą, piękną, seksowną kob...
- w moim życiu jest miejsce dla...dwóch kobiet...albo trzech – powiedział – dla mojej żony i moich córek, jeśli będą to dwie dziewczynki.
- Karim, ale
- żadnego ale...kocham cię Vera...ciebie i tylko ciebie... i nasze dzieci.
- Ja ciebie też – wyszeptała – ale...jeśli nie będziesz chciał być ze mną
- nawet tak nie mów...Vera, przez dwa lata nie wiedziałam jak wrócić do Lyonu i przyjść do ciebie, prosić żebyś mi wybaczyła i może dała drugą szansę... jak stałem z tyłu kościoła i widziałem jak wstajesz i uciekasz myślałem, że...
- proszę, zielone oliwki z migdałami. Niedługo przyniosę państwu danie główne.
- Dziękujemy...a gdzie jest, jak jej tam..Marlena? - zapytał piłkarz
- kto?
- Masela..Esmera? Coś w tym stylu – odparł
- Estella – poprawiła go – ryczy na zapleczu, bo jakiś facet dał jej kosza. Smacznego.
- Dzięki – powiedzieli.
- Ale z ciebie świnia Benzema...doprowadziłeś do płaczu Estelle.
- Trudno – wzruszył ramionami – najważniejsze, że ty płaczesz tylko ze szczęścia.Dwa miesiące później
- czujesz? - zapytał – kopią, ale czad...cześć ziomki, to ja...wasz tatuś.
- Jak mam nie czuć? Kopią mnie dzień i noc – odparła – Karim...chciałabym
- nie pozwolę ci wrócić do pracy.
- Chciałam się napić soku pomarańczowego – powiedziała
- już ci przynoszę – uśmiechnął się, wstał i poszedł w stronę kuchni – na którą mamy do lekarza? - zapytał wracając
- mamy jeszcze czas
- myślisz, że w końcu się dowiemy co mamy?
- Córeczkę i drugi ziomek nie chce się zdradzić
- chciałbym syna, a najlepiej dwóch. Ale jeśli będą to dwie dziewczynki, też będzie dobrze.
- Będziemy ubierać je w te cudne sukieneczki, kupimy im lalki, wózki i inne rzeczy.
- Ale o chłopca też się postaramy – dodał – chcę mieć syna
- a ja chcę ten sok, co trzymasz – wskazała palcem na szklankę – dziękuję. Przebiorę się i pojedziemy, dobrze?
- Pewnie – uśmiechnął się – masz na 15?
- na 16 – poprawiła go
- co? jak to na 16?
- sam ustalałeś godzinę z lekarzem.
- Na 16 mam konferencję w sklepie – mruknął smutno – odw...
- nawet o tym nie myśl...pojadę sama, potem wszystko ci opowiem.
- Chciałbym być przy was – mruknął smutno
- wiem kochanie – wyszeptała gładząc jego policzek – następnym razem pójdziesz ze mną
- a co z porodem? - zapytał
- mamy jeszcze trochę czasu, bo to 22 tydzień. A co chcesz wiedzieć?
- Chcę być z wami – odparł
- a nie padniesz jak długi?
- Bardzo śmieszne – mruknął – będę cię wspierać. Trzymać za rękę. Co tylko zechcesz.
- Dobrze misiu – spojrzała na jego rękę – zbieraj się, niedługo musisz wyjść – powiedziała, wstał z kanapy i wbiegł po schodach na górę.
- Jakie auto wam zostawić? - spytał wracając do pokoju
- Moje jest w porządku...przystojniaku
- No dobrze – odparł – trzymajcie się ziomki – powiedział całując brzuch – pa kochanie.
- Cześć, jak będziesz wracać to zadzwoń, wstawię kolację.
- Okey – mruknął – do zobaczenia – wyszedł z domu, dziewczyna wstała, poszła na górę, gdzie się przebrała, do torebki zapakowała dokumenty i małą wodę. Wyszła z domu zamykając drzwi. Odpaliła silnik i wyjechała z podjazdu. Zaparkowała przed kliniką i wysiadła z samochodu. Idąc w stronę wejścia zauważyła mężczyzną z aparatem, westchnęła pod nosem i zniknęła za drzwiami. Lekarz wykonał jej badanie, podał kopertę ze zdjęciami i płytą. Schowała kopertę do torebki i wyszła
- Vera! Czy to prawda? O tobie i Karimie? Rozstajecie się? To prawda, że wyparł się dziecka? - zlekceważyła pytania i wsiadła do samochodu. Pośpiesznie odjechała i kierowała się w stronę domu. Włączyła radio i zaczęła się śmiać
- Karim, masz dziewczynę? - zapytał jakiś chłopiec
- Pewnie, tylko Vera, bo tak ma na imię, jest moją żoną – zaśmiał się
- Mamo, nie masz szans – słychać było w dali śmiech piłkarza – zajęty
- to może ktoś inny? - przełączyła na stacje muzyczną i tak wróciła do domu. Gdy weszła do środka, odłożyła kluczę do miseczki przy wejściu, płaszcz odwiesiła i skierowała się do kuchni. Z lodówki wyjęła warzywa i kurczaka. Gdy wszystko przygotowała usłyszała
- JESTEM!
- Miałeś zadzwonić – odpowiedziała
- przepraszam, zapomniałem – odparł – ale widzę, że wszystko gotowe – mruknął całując jej szyję – i smakowicie pachnie
- podasz talerze? - zapytała
- pewnie, coś jeszcze?
- Nie, to wszystko. Usiądź, zaraz ci podam kolacje – odpowiedziała, wyszedł z kuchni zostawiając ją samą. Dodała świeżą bazylię i z talerzami skierowała się do stołu – proszę, mam nadzieję że ci będzie smakować.
- Na pewno będzie – uśmiechnął się
- nie wstawaj, dam sobie radę – odwzajemniała uśmiech – smacznego kochanie
- Verka?
- Hmm?
- Mogę włączyć telewizor?
- Żartujesz? - zaczęła się śmiać
- przepraszam, nie powinienem pytać – powiedział spuszczając głowę
- źle mnie zrozumiałeś. Dlaczego się mnie pytasz? Oczywiście, że możesz, przecież to jest twój dom i telewizor i ty płacisz rachunki. Mecz?
- Po pierwsze, to jest nasz dom, po drugie nasz telewizor – podszedł do niej i kucnął. Wziął ją za rękę - a po trzecie jesteś cudowna – powiedział całując ją w skroń.
- Auuu – skrzywiła się i wypuściła z ręki widelec
- co się dzieje – spytał zdenerwowany, gdy zobaczył łzy w oczach blondynki – Verka?
- Koa – wyszeptała niewyraźnie
- Co?
- dziecko – powiedziała
- co się dzieje? - spytał lustrując ją wzrokiem
- kopie – powiedziała – dzieci...daj rękę – chwyciła jego dłoń i przyłożyła ją do brzucha
- czujesz?
- Ale mocno – zaśmiał się – i chyba oboje...wcześniej były tylko delikatne ruchy
- lekarz mówił, że wtedy to jeszcze nie kopały...ale teraz to na pewno był kopniak.
- Chodź położysz się
- chcę zjeść – mruknęła – teraz będziesz klęczał z głową przy moim brzuchu?
- Tak, to lepsze od meczu – powiedział – mój piękny i okrągły brzuszek..cześć maluszki, to ja...wasz tata...niedługo z mamą wybierzemy wam imiona....a właśnie znasz płeć?
- Na pewno mamy córkę – powiedziała
- i drugi bobas to?
- Lekarz mówił, że nie jest za dobrze ustawione, ale mówił, że chyba dziewczynka.
- Trzy baby będę mieć w domu? - spytał zawiedziony
- jeden syn mi wystarczy
- jaki syn?
- No ty – odparła
- jestem twoim mężem – powiedział dumnie
- na papierze, ale
- co 'ale'
- znaczysz teren – zaśmiała się
- przecież nie si...
- nie chodzi o to, znaczysz teren kulkami ze skarpet.
- Ha ha ha.. bardzo śmieszne – mruknął – jaka Vera jest zabawna.
- Zjadłeś? - zmienił temat
- a zostało coś jeszcze? - zapytał kończąc
- tak – przytaknęła – nałożyć ci?
- Poradzą sobie, a ty z ziomkami, odpoczywaj – powiedział i odszedł od stołu, blondynka wzięła talerz i poszła za nim – miałaś odpoczywać.
- Ale chcę loda
- teraz? - zdziwił się – wiesz, nie wiem czy
- takiego z lodówki pacanie – przewróciła oczami i otworzyła lodówkę – kiedy kupiłeś sorbet truskawkowy? Pycha...chcę – powiedziała i wzięła pudełko – jak to się ot...
- daj, otworzę - powiedział podchodząc. Sprawnie otworzył pudełko, wzięła łyżkę i poszła do salonu
- KARIM!!!!!! - krzyknęła, wbiegł do salonu i spojrzał w miejsce które wskazywała – PAJĄK!!!!! ZABIJ GO!!!!
- spokojnie, kochanie – odparł nerwowo
- ukrywasz coś? - spytała podejrzliwie – Karim?
- Nie skąd – mruknął wyrzucając pająka na zewnątrz
- Karim.
- No dobra...bo nie dałem ci prezentu na urodziny – mruknął, a ja dostałem aż trzy
- jak to trzy? - zdziwiła się
- no PS4 i nasze dziewczynki – mruknął – będą piękne jak mama
- jesteś nie możliwy, to tylko jeden prezent
- i jeszcze kolacja...
- za którą zapłaciłeś – dodała
- i tort.
- Wiesz, że nie musisz... zabrałeś mnie na cudowne i romantyczne mini wakacje. A w moje urodziny przeszedłeś samego siebie.
- Ale mam coś dla ciebie – powiedział – zakryj oczy i nie podglądaj – zakryła oczy – już skarbie – wyszeptał
- żartujesz? - wyszeptała – jaki maluszek, mogę go dotknąć?
- Jest twój – podał małą kulkę dziewczynie
- piękny i słodszy od ciebie...jaką mu kokardkę zawiązałeś
- to mini mops – powiedział – podoba ci się
- bardzo...dziękuję – powiedziała obejmując go – jesteś wspaniały
- ale to nie koniec – wyszczerzył się – mam coś jeszcze
- co takiego?
- Kupiłem kilka sztuk i to jest taki gips, żeby zrobić odlew brzuszka i cyc...piersi, zrobimy kilka żebyśmy wiedzieli jak wyglądał brzuszek w różnych tygodniach.
- Poważnie? - spytała tuląc psa
- poważnie. To może ci go nałożę?
- Pewnie – uśmiechnęła się
- zaraz wszystko przyniosę, będziesz musiała się rozebrać...znaczy spodnie i bluzka.
- Dobra – mruknął – dzień dobry maluszku – zwróciła się do szczeniaka – Karim, to on czy..
- sprawdź – krzyknął z kuchni – jeśli będzie mu coś dyndać, to on.
- Ma takiego samego jak ty. Wielkość też się zgadza.
- Bardzo śmieszne – mruknął – musimy go nazwać
- już mam się rozebrać? - spytała odkładając pieska na kanapę – nie obsika jej?
- Raczej nie – mruknął – możemy ubrać mu pampersa.
- Za kogo ja wyszłam za mąż – wyszeptała siadając – ciągnij – powiedziała podnosząc nogę do góry – nogi mnie bolą i nie chce mi się schylać.
- Przecież nic nie mówię – powiedział odkładając jeansy – jakie masz seksowne majtki
- co ci się nie podoba, są cudne.
- Szczególnie ta krówka na pupie..która ci urosła...fajna...
- Benzema – szepnęła – po prostu mnie tym obklej.... zimne – szepnęła
- ale jak romantycznie – odparł klęcząc przed dziewczyną. Delikatnie układał plastry na brzuszku blondynki – będziemy mieć pamiątkę z 22 tygodnia, a następne zrobimy za dwa tygodnie...teraz trochę wyżej – uśmiechnął się – stanika nie zdejmiesz?
- Nie ma mowy, rób na nim – powiedziała – a ile to będzie schło?
- Jakieś 5 minut, będziesz czuć dyskomfort, ale jak to zdejmę to przejdzie.
- Nie będę mogła się do ciebie przytulić – powiedziała smutno
- w nocy tak cię będę przytulać, aż z wrażenia będziesz krzyczeć.
- Nie mówiłam do ciebie, tylko do psiaka.
- Jak już go masz, to mnie nie potrzebujesz? - zapytał smutno
- mam psa, dzieci w drodze...prawie idealnie – odparła
- jak to prawie?
- Jeszcze mój duży skarb
- CO? O kim mówisz?
- O tobie – zaśmiała się – zrobimy sobie zdjęcie z cementem?
- To chodź do lustra – zaproponował, wziął dziewczyną za rękę i poszedł w stronę ogromnego lustra – patrz, kto do nas dołączył
- misio-pysio patrz się tu – wskazała
- ale jak to ściągnę, to też zrobimy zdjęcie. Po porodzie zobaczymy jak rósł nasz brzuszek
- chyba jak zamieniam się w walenia. - mruknęła
- nawet tak nie mów – powiedział odwracając ją twarzą do siebie – Verka...pod sercem nosisz dowody naszej miłości...a jeśli uważasz, że zamieniasz się w walenia, to będziesz najpiękniejszym waleniem na świecie.
- Mąż idealny – zaśmiała się – jeśli możesz, to ściągnij już ze mnie...dziękuję
- zobacz jaki piękny brzuszek – powiedział – cześć maleńkie...moje małe córeczki. Niedługo się urodzicie i tatuś będzie się wami zajmować. Czytałem, że należy mówić do brzuszka. Od kilku dni im czytam. A zaraz ci pokażę co kupiłem – powiedział i wyszedł z domu, gdy wrócił miał ze sobą dwie ogromne papierowe torby – chodź do salonu.
- Co tam masz?
- Kupiłem książeczki dla naszych maluszków, każdą po dwie. Wiesz, żeby każda miała swoją.
- Jesteś niemożliwy – zaśmiała się – a masz Roszpunkę?
- Oczywiście, są Smerfy, Kubuś Puchatek, Mała Syrenka, o jakiejś kozie, królewna Śnieżka, Piekna i Bestia, 101 pozycji dla kobiet w ciąży
- CO?
- żartowałem – zaśmiał się – jest ich 1001.
- o mamo – mruknęła – może wybierzemy imię dla pieska?
- Czemu zmieniłaś temat maluszku?
- Nie zmieniłam...po prostu trzeba go nazwać
- Jack Daniels – powiedział – Albo Jim Beam
- Pimpuś – powiedziała – nazwiemy go Pimpuś.
- Verka, powiedz że żartujesz? Jak ja się z nim pokażę? No proszę, nie żartuj.
- Ale dlaczego chcesz go nazwać jak butelkę alkoholu?
- Ale dlaczego nie? - wzruszył ramionami
- Capone, nazwiemy go Capone.
- Serio? - zapytał
- pewnie, dlaczego nie? Mój Pimpuś, ja decyduje. - odparła przeciągając się
- mi się podoba – odparł – obejrzymy film?
- Obrazisz się?
- Dlaczego?
- Jestem strasznie zmęczona – powiedziała – wezmę prysznic i pójdę spać.
- Pewnie, że nie – odparł – najważniejsze, żebyś odpoczywała z naszymi maluszkami
- to idę – szepnęła – idziesz ze mną?
- Kuszące – mruknął podchodząc do niej – ale wiesz....ktoś musi wyjść z Capone.
- To pój...
- nie, nie, nie. Idź wziąć prysznic, ja z nim wyjdę. I pamiętaj, woda nie ma być gorąca.
- Dobrze tatku – powiedziała gładząc jego policzek – ouch...dzieci też cię kochają
- kopią?
- Tak..niedługo będę mieć Ligę Mistrzów w brzuchu – zaśmiała się
- to dobrze – powiedział
- zależy dla kogo – mruknęła – wiesz jak to boli?
- Ale wiesz, że nasze malutkie są szczęśliwe – uśmiechnął się – trzy baby w domu...jak tu mecz będę oglądać – mruknął – dobra...idę – pocałował ją w czubek głowy, ubrał bluzę. Wziął smycz i przypiął Capone i razem wyszli na zewnątrz. Blondynka weszła po schodach. Rozebrała się i wzięła prysznic, gdy wyszła z łazienki w koszulce męża, jego nadal nie było. Z szafki nocnej wzięła telefon, usiadła na łóżko i wybrała numer piłkarza
- gdzie jesteś? -zapytała
- przed wejściem – powiedział
- co?
- JESTEM! - krzyknął wchodząc do domu
- mogłeś głośniej – mruknęła
- przepraszam kochanie – odparł – gdzie Capone będzie spać?
- Nie wiem. Może tutaj. - wzruszyła ramionami – co się tak patrzysz?
- Mam piękną żonę, to się patrzę
- nie jestem piękna.
- Jesteś – wyszeptał
- a jakbym nie była piękna?
- To nie nazywałabyś się Vera Benzema, tylko Vera Carter.
- Ty tak na poważnie?
- Oczywiście – powiedział. Wzięła poduszkę i rzuciła w piłkarza
- wypad na kanapę
- al kochanie
- jakie kochanie? Na kanapę, albo zadzwonię na policję
- i co im powiesz? - fuknął
- że się nade mną znęcasz. I myślisz, że komu uwierzą? Kobiecie w ciąży, czy napalonemu Francuzowi z ere..
- nie mam erekcji – warknął
- tak czy siak...do salonu...i nie wchodź do innego pokoju, kanapa też jest wygodna.
- Skoro jest taka wygodna, to dlaczego ty tam nie pójdziesz? - zapytał
- mogę sobie pójść, ale jak pójdę to już nie wrócę – odparła
- Verka...
- nie Verkaj mi teraz! - wstała z łóżka i weszła do garderoby
- jak chcesz! Ciekawie gdzie pójdziesz?
- Nie interesuj się tym!
- Bo co?! - krzyknął
- bo nie potrzebuję twojej łaski!
- CO?
- czy mówię niewyraźnie? - zapytała wychodząc z garderoby
- zadałem ci pytanie! - ryknął
- bardzo twórcze! Nie potrzebuję twojej zasranej łaski!
- To że jesteś w ciąży, to nie...
- to co?
- Nie denerwuj mnie! - krzyknął rzucając telefon na łóżko
- denerwuję cię? To się ze mną rozwiedź!
- Chcesz rozwodu? - krzyknął – może puszczasz się po kątach i dzieci też nie są moje?
- Jak mogłeś? - spytała przez łzy – jak ostatni palant...tego się po...
- a co robisz, gdy wyjeżdżam na zgrupowania!?
- Nie chcę, żebyś był moim przyjacielem, a tym bardziej kochankiem – powiedziała i ponownie weszła do garderoby – PRZEGINASZ!
- Ja przeginam? - ryknął – jeszcze nie wiesz jak mogę przegiąć! Myślisz, że co? Że jesteś idealna?
- Powiedziałam ci...możemy się rozwieźć.
- Jak jesteś taka mądra, to złóż papiery rozwodowe! Łatwo sobie kogoś znajdę. Skoro tak bardzo ci ze mną źle, to droga wolna! Ale się zastanów! Możesz tego żałować! Przy mnie masz wszystko! Który idiota kupi ci....
- pieniędzmi miłości nie kupisz – powiedziała
- tak ci się tylko wydaje! Jak się rozstaniemy, to co będziesz mieć? - zadrwił
- Nie twoja sprawa – wyszła z garderoby ubrana w dres z walizką. Wytarła łzę rękawem i zapięła zamek bluzy.
- Co robisz?
- Wyprowadzam się – wyjaśniła
- i gdzie pójdziesz?
- Nie interesuj się jutro złożę papiery.
- I dobrze. Nie zapomnij zaznaczyć, że rozwód jest z twojej winy.
- Nie będziesz mieć praw do dzieci.
- Po co mi prawa do cudzych bachorów? - podeszła do niego, zdjęła z palca obrączki i podała je piłkarzowi – i co z tym zrobię – mruknął
- wsadź sobie w dupę, pierścionek zaręczynowy jest na szafce nocnej. Daj go komuś kogo pokochasz, tak jak ja ciebie...i nie będziesz musiał udawać, bo to boli. Jutro przeleję ci pieniądze, klucze od auta są w miseczce, te od domu też. Od teraz rozmawiamy przez prawników. Żegnaj. - powiedziała płacząc, wyszła z sypialni, zostawiając go samego. Zeszła z walizką po schodach, przeszła przez długi korytarz i otworzyła drzwi. Na dworze było ciemno, mocno wiało i padał deszcz. Wyszła, zamykając za sobą drzwi.