wtorek, 2 lipca 2013

If I were a boy

BOHATEROWIE


Rio de Janerio, lipiec 1993

  • Hej Ed! Pokopiemy? - spytał pięcioletni chłopiec
  • Pewnie! Ale teraz ty stoisz na bramce!
  • Co? przecież, ostatnio też stałem!
  • O nie, nie, nie! - pokiwała palcem – ostatnio na bramce stał Luis, pamiętasz?
  • To co robimy? Zagramy w marynarza? - spytał
  • mam lepszy pomysł.
  • Jaki?
  • Kto ostatni na boisku ten broni! - krzyknęła i zaczęła biec
  • Ej! - krzyknął i zaczął gonić równolatkę
  • Pierwsza! - krzyknęła
  • to nie fair!
  • Jak nie fair?
  • Ja musiałem jeszcze wziąć piłkę. - powiedział siadając na trawie
  • ale jesteś chłopakiem – odpowiedziała siadając obok.
  • A ty niby nie jesteś?
  • Nie, jestem dziewczyną.
  • Fee... jak to dziewczyną?
  • Normalnie. - wzruszyła ramionami
  • to czym ty sikasz?
  • Tak jak każdy. Siadam i już.
  • Ja sikam na stojąco.
  • A ja na siedząco – powiedziała naśladując przyjaciela.
  • To kto będzie bronić? - spytał skubiąc trawę
  • To może na zmianę?
  • Czyli?
  • Pierw ja strzelam ci załóżmy pięć razy, potem zmiana.
  • Pasuje! - klasnął w dłonie. - będę jak Pele!
  • Tak, jest świetny. - mruknęła
  • wiesz, jak będę starszy chciałbym grać w Realu Madryt.
  • Też bym chciała, ale to niemożliwe. - mruknęła smutno
  • dlaczego? Jesteś świetna, na pewno będą chcieli cię w składzie!
  • Pamiętasz, że jestem dziewczyną?
  • Fee... pamiętam, ale skoro ja nie zauważyłem, że jesteś dziewczyną to może oni też nie zauważą?
  • Nie bądź śmieszny. Chodź, im szybciej zaczniemy, tym dłużej będziemy grać.
  • To idę na bramkę.
  • Uwaga strzelam! - krzyknęła, wzięła rozbieg i uderzyła w piłkę.

    10 lat później

    Rio de Janerio, lipiec 2003
  • Hej Ed! Pójdziesz ze mną? - usłyszała przyjaciela
  • Na boisko? - spytała wyglądając zza książki
  • a gdzie indziej?
  • Nie wiem, myślałam, że coś wymyślisz. - zaśmiała się
  • nie tym razem.
  • Pójdę, pod warunkiem że...
  • co tylko chcesz. - odparł
  • dlaczego?
  • Dla przyjaciół wszystko.
  • Oooch, kochany jesteś – podeszła i przytuliła przyjaciela – dobra, Ed koniec tych czułości, ludzie patrzą.
  • Wstydzisz się mnie?
  • Nie, ale... - mruknął spuszczając głowę.
  • Clarice. - odparła
  • tak.
  • Co z nią nie tak?
  • Wszystko w porządku, ale jest ostatnio...jakaś....nie wiem....dziwna?
  • A co dokładniej robi?
  • Wiesz, niby się spotkaliśmy kilka razy, ale nie wiem.
  • Pamiętaj, że masz piętnaście lat, przecież ślubu jutro brać nie będziesz.
  • Wiem, wiem. Zmieńmy temat, chodź na stadion.
  • Zrobisz coś dla mnie?
  • Co?
  • później udzielisz mi wywia...
  • nadal to dziennikarstwo?
  • Zdecydowanie tak. I nie licz, że stanę na bramce.
  • Jakiej bramce? Mamy mały mecz.
  • To chodź, nie możemy się spóźnić – pociągnęła przyjaciela za rękę i udała się w stronę stadionu. - zajęła miejsce na widowni już wybiegli, wiadomo że była na stadionie, jak zawsze dziewczyna kibicowała najgłośniej. Mecz zakończył się zwycięstwem drużyny jej przyjaciela.
  • mówiłem ci już, że słychać cię w każdym kącie boiska?
  • Mówiłeś. Nie raz, nie dwa. - zaśmiała się – to co?
  • Co, co?
  • Wywiad? -spytała podnosząc brwi
  • nie odpuścisz? - spytał
  • niee.
  • Dobrze, poczekaj tu kwadrans i zaraz wracam.
  • Będę tu siedzieć. - mruknęła, usiadła na ławce i wyciągnęła dyktafon bez którego nie wychodzi z domu.
  • Ciao bella – usłyszała i zobaczyła na ławce Paulo leżącego na boku podpierającego głowę.
  • Znowu ty?
  • Bella, zrozum to przeznaczenie.
  • Co? - zdziwiła się – przecież przyjechałeś tu na wakacje. Do kuzyna.
  • Bella, ty jesteś Włoszką i ja jestem Włochem! To przeznaczenie!
  • Mała poprawka. Jestem Brazylijką, mój tata jest Włochem, co o niczym nie świadczy.
  • Bella, to przeznaczenie! - powtórzył
  • twoim przeznaczeniem jest zabranie stąd swojego Włoskiego tyłka i umieszczenie go w innym miejscu. - odparł Brazylijczyk krzyżując ręce na piersi.
  • Ja się stąd nie ruszę! - zaprotestował siadając
  • w takim razie my zmienimy lokum, chodź Ed! - wziął dziewczynę za rękę i wyszli z trybun. Poszli w stronę boiska gdzie oboje stawiali pierwsze piłkarskie kroki. Usiedli w cieniu na trawie.
  • Mogę włączyć?
  • Tak, pewnie. - odparł
  • Szczęśliwy?
  • Nie rozumiem – mruknął
  • szczęśliwy z wygranej?
  • Bardzo szczęśliwy. Mimo, że był to mecz towarzyski, wygrana zawsze cieszy. - uśmiechnął się.
  • Chciałbyś grać w jakimś europejskim klubie?
  • To moje marzenie, chciałbym by nadszedł taki dzień gdy dowiem się, że zaoferują mi transfer do europejskiego klubu. Gra w lidze takiej jak hiszpańska, angielska czy francuska to wielkie wyróżnienie.
  • W jakim klubie chciałbyś zagrać? I dlaczego w Realu Madryt? - zaśmiał się
  • Real Madryt to klub marzeń, wiesz grają tam najlepsi, atmosfera na stadionie... - rozmarzył się, wyłączyła dyktafon i w strzęsła przyjacielem. - co?
  • Nico. - odparła śmiejąc się. - chodź wracamy. - wstała i podała przyjacielowi dłoń. Wstał dzięki jej pomocy. Szli w stronę domu dziewczyny popychając się co chwila. - kochasz ją?
  • O czym ty mówisz, Ed nie rób sobie jaj.
  • Pytam się czy kochasz Clarice. - powtórzyła
  • noooo.....aaaaa.....czeeeeeemuuuu pyyyytaaaaasz? - przeciągnął
  • bo się przyjaźnimy.
  • Kumplowi bym powiedział.
  • W ramach przypomnienia, to ty do siódmego roku życia uważałeś mnie za chłopaka.
  • Tak. - mruknął
  • co?
  • tak, chyba kocham.
  • To dobrze – mruknęła – chodź zrobimy pizze.
  • Umiesz robić pizze?
  • Przypominam ci, że mój tata jest Włochem. Chodź – pociągnęła przyjaciela za rękę i zaprowadziła do kuchni. Ubrudzeni mąką i sosem pomidorowym siedzieli na trawniku i zajadali się domowym obiadem.

    Następnego dnia

    Jak każdego dnia wstała wcześnie rano, ubrana w krótkie spodenki i koszulkę piłkarską zeszła do kuchni i zaczęła przygotowywać śniadanie dla młodszych bliźniaczek i rodziców. Gotowe naleśniki polała syropem klonowym i odstawiła obok dzbanka świeżo wyciśniętej lemoniady i pokrojonych owoców.
  • Hmmm.... co tak smakowicie pachnie? - spytała jej rodzicielka
  • Bongiorno! Pachnie naleśnikami
  • bo to są naleśniki, tato. - rodzice usiedli przy stole, nalewając lemoniadę do szklanki w międzyczasie poszła zrobić rodzicom kawę.
  • Mam nadzieję, że we Włoszech też będziesz robić tak pyszne śniadania – posłał córce uśmiech.
  • Jedziemy na wakacje do Włoch? - ucieszyła się
  • wracamy do Włoch – poprawił córkę
  • dlaczego? - spytał smutno
  • Mówiliśmy ci, że wrócimy do Włoszech.
  • Tak, ale urodziłam się tu, wychowałam.
  • Nie powiedzieliśmy, że wracamy na zawsze. - przytuliła ją matka
  • serio?
  • Znaczy się, jak będziesz pełnoletnia, będziesz mogła wrócić. - uśmiechnęła się mama
  • ale to aż trzy lata.
  • Szybko zleci. - pocieszył ją tata – pomyśl o tym z innej strony. Europejski football, AC Milan, AS Roma, Juve...
  • ale to nie Real Madryt. - mruknęła siadając
  • ale z Włoch jest bliżej do Madrytu, niż z Rio.
  • W sumie, a co ze szkołą?
  • Myśleliśmy, że będziesz chciała studiować w Europie. - oparła kobieta.
  • Czy wy się słyszycie? Teraz idę do liceum, później studia, tak? To kiedy wrócę do Brazylii? Jak będę mieć osiemdziesiąt lat?
  • Córcia, nie chcesz więcej czasu spędzać ze swoim chłopakiem? A przy okazji, mogłaś nam powiedzieć, że jesteś zakochana, nie musielibyśmy dowiad...
  • nie mam chłopaka – wydukała
  • Nie musisz ukrywać, wiemy że ty i Paulo jesteście razem.
  • Nie jesteśmy, to że ten bęcwał myśli, że jestem jego dziewczyną, nie oznacza, że jesteśmy parą. - odparła wstając – wychodzę. Ubrała buty i wyszła z domu, szła dobrze jej znaną drogą, do domu przyjaciela, mijając małe sklepiki. Dotarła w upragnione miejsce. Zapukała, drzwi otworzyła jej niska uśmiechnięta kobieta.
  • Dzień dobry – przywitała się.
  • Dzień dobry,dziecko. Możesz obudzić mi przyszłą gwiazdę piłki, bo mi to jakoś nie wychodzi. - zaśmiała się
  • dobrze, postaram się.
  • I zejdźcie na śniadanie - zawołała za nią. Poszła do pokoju swojego przyjaciela
  • wstawaj – wyszeptała mu do ucha – hej, podudka.
  • Yyuuumm – mruknął
  • Wstawaj! Roberto Carlos przyszedł i czeka w kuchni! - na co zerwał się z łóżka
  • Mamo nie rób mi siary! - krzyknął i zaczął szukać spodni. Usłyszał za plecami śmiech – dlaczego się śmiejesz?
  • Z niczego. Twoja mama kazała mi cię obudzić.
  • CO?
  • nie ma tu Carlosa.
  • Jak to nie ma?
  • Normalnie, twoja mama nie mogła cię dobudzić, ale mi się udało. Czekam na ciebie w kuchni.
  • Okey. - wyszła z pokoju przyjaciela, zeszła na dół, pożegnała się z kobietą i zrobiła sobie i przyjacielowi owocową herbatę.
  • To gdzie to śniadanie Ed?
  • Na stole – odparł smutno
  • co jest? Coś się stało? - podszedł bliżej – Hej, nie płacz – objął ją ramieniem – co się stało?
  • Katastrofa.
  • O czym mówisz? - spytał ściszając głos
  • moi rodzice chcą wrócić do Włoch. - wydukała
  • ale jak to? Przecież tu się urodziłaś wychowałaś.
  • Tak, ale tylko ja jestem tak związana z Brazylią. Bo wiesz, Mona urodziła się i wychowała we Włoszech i tam wróciła studiować. Bliźniaczki też tam się urodziły i mimo, że łącznie były tam może pół roku, chcą tam wrócić, tata jest Włochem, a mi powiedzieli że jak będę pełnoletnia będę mogła wrócić.
  • Ale wtedy skończysz szkołę i jak dobrze pamiętam to chciałaś studiować w Madrycie.
  • Widzisz! I co ja mam zrobić?
  • Zacisnąć zęby, pojechać do Włoch, pokazać im co potrafisz, na wakacje przyjeżdżać tu. A jak ja będę piłkarzem Los Blancos, ty będziesz studiować dziennikarstwo, będziemy mieszkać w Madrycie i cieszyć się życiem.
  • Jako jedyny mnie rozumiesz – przytuliła przyjaciela.
  • Wiem Ed, a teraz mnie puść, bo żeby być dobrym piłkarzem muszę być żywym piłkarzem. - oboje parsknęli śmiechem. Otarł łzę z policzka dziewczyny.

    czerwiec, 2004

  • Jak było w szkole? - spytała kobieta, gdy dziewczyna weszła do domu, odstawiła torbę i weszła do kuchni.
  • Beznadziejnie. - mruknęła, siadając przy stole.
  • Co się stało? Nie możesz raz wrócić do domu i powiedzieć 'super'
  • Ale oni wszyscy są tacy dziwni. - jęknęła – dziewczyny patrzą na mnie jak na wariatkę, bo lubię piłkę nożną i wiem o co tam chodzi, a nie gapię się na piłkarzy jak na ciastko z czekoladą. Zresztą co ja ci będę opowiadać.
  • Niedługo koniec roku...
  • nareszcie, jeszcze tylko 16 dni i wakacje.
  • Kiedy wystawiają oceny? - spytała
  • już są wystawione.
  • To dobrze. Wyjeżdżam do bab...
  • jedziemy do Brazylii? - spytała z entuzjazmem
  • nie, nie. Ja wyjeżdżam, na dwa tygodnie. - odparła, dziewczynie zrzedła mina – w tym czasie nie będziesz musiała iść do szkoły
  • łuhu! - mruknęła
  • tylko zastąpisz mnie w piekarni.
  • Ale czad. Mogę iść do siebie?
  • Tak. Ja wychodzę. Daj siostrom obiad i sama coś zjedz. - to były najdziwniejsze dwa tygodnie jej życia, cieszyła się że może pracować w piekarni, ale jednocześnie smuciła, bo jej mama poleciała do Brazylii. Jedyne co ją cieszyło to myśl, że za miesiąc będzie spędzać czas z najlepszym przyjacielem. Nie słuchając wywodów matki, że to nie dziewczęce i biegając za piłką nie znajdzie męża. A po co jej mąż? W końcu ma 16 lat.
  • Jeszcze dwa dni – mruknęła wiążąc buty
  • koszmar – odparły siostry
  • dlaczego?
  • Bo opuścimy Włochy i pojedziemy do Brazylii.
  • To chyba dobrze.
  • No właśnie nie.
  • Ja się cieszę – odparła – ubierajcie buty, odprowadzę was i pójdę do piekarni. - odprowadziła siostry, jak zawsze słuchając dlaczego Włochy są lepsze od Brazylii. Wchodząc do piekarni zderzyła się z kimś w progu – auć!
  • O przepraszam, nie chciałem zrobić ci krzywdy.
  • Nic się nie stało. Bardziej się wystraszyłam.
  • Nie chciałem cię wystraszyć.
  • Powiedziałam, że nic się nie stało. - uśmiechnął się i wyszedł – cześć tato.
  • Cześć. Oglądamy dzisiaj mecz?
  • Pewnie tato. Jak skończę pójdę kupić jakieś chrupki i paluszki.
  • Dobrze. Bądź grzeczna.
  • pa. - pożegnała ojca, włączyła komputer, ruch nie był duży, równo o 18 zamknęła piekarnię. Zrobiła w sklepie zakupy, zadowolona poszła do domu. Gdy weszła w drzwiach przywitał ją zapach pizzy. - wróciłam!
  • W kuchni jest pizza! - krzyknęła matka
  • Gdzie tata?
  • Poszedł do baru z wujkiem.
  • Dlaczego?
  • Poszli obejrzeć jakiś mecz. - uśmiechnęła się
  • ale mieliśmy oglądać mecz tutaj.
  • Dziewczynki zaprosiły koleżanki i mają jakieś pidżama party. Widzę, że kupiłaś chrupki.
  • Tak, dla siebie.
  • Nie podzielisz się?
  • Weź wszystko – mruknęła, zabrała kawałek pizzy i poszła do swojego pokoju.

    7 stycznia 2007

  • Tato! Szybciej! Zaczyna się! - krzyknęła
  • już! Niosę popcorn! - krzyknął, rozsiedli się przed telewizorem i wtedy ją zamurowało.
  • O boże – szepnęła – udało mu się! - krzyknęła – tato! Słyszysz! Udało mu się!
  • Co się stało? - zapytał gdy widział łzę spływającą po jej policzku.
  • Udało mu się, jest w Realu.
  • Kto?
  • Marcelo – wyszeptała. Ich kontakt urwał się dwa lata temu, po wakacjach w Rio. Wysłała mu dwa listy na święta, na żaden nie odpowiedział. Po ukończeniu szkoły chciała wrócić do Brazylii, ale to już nie miało sensu. Postanowiła studiować w Londynie. Pierwszy rok studiów zleciał jej na zakuwaniu i ciężkich sesjach, żaden profesor nie odpuszczał twierdząc, że jego przedmiot to ten najważniejszy. Po wyczerpującym roku nadszedł czas na wakacje. Cały rok odkładała pieniądze na wakacje w Madrycie. Opłacało się pracować po zajęciach, by teraz kroczyć z aparatem przez Bernabeu. Największą frajdą była możliwość wyjścia na boisko. - gdybym mogła być chłopakiem – powiedziała do siebie, pod jej nogi przywędrowała piłka.
  • Hej! Podasz?! - usłyszała znajomy krzyk – chyba, że się boisz o fryzurę. - odłożyła plecak, zrobiła dwa kroki do tyłu i kopnęła piłkę, która powędrowała w górę wprost w ręce chłopaka – Wow! Znałem tylko jedną osobę, która tak potrafi.
  • I mówiłeś na nią Ed? - uśmiechnęła się
  • Nie możliwe! ED?!
  • We własnej osobie – piłkarz szybko do niej podbiegł i wziął dziewczynę w objęcia
  • czemu nie odpisałaś na moje listy?
  • Mogłabym zapytać cię o to samo. - powiedziała krzyżując ręce na piersi
  • Pisałem, raz w miesiącu. Próbowałem się z tobą skontaktować w każdy możliwy sposób. Nawet przez internet. Próbowałem wszystkiego, uwierz mi. Nawet gdy twoja mama przyjechała do Brazylii, powiedziała że nie chcesz utrzymywać ze mną kontaktu.
  • Co? - zdziwiła się – Marcelo, wierzę ci, bo też chciałam skontaktować się z tobą w każdy możliwy sposób. Nie wierzę, że chcieli nas rozdzielić.
  • Prawdziwej przyjaźni nie da się rozdzielić. - powiedział – co robisz w Madrycie?
  • Przyjechałam na wakacje.
  • z...
  • sama. Teraz uczę się w Londynie, rodzice z siostrami są we Włoszech. Babcia w Brazylii, chciałabym ją odwiedzić, ale dopiero we wrześniu.
  • A gdzie mieszkasz.
  • W małym hotelu. Czemu pytasz?
  • Bo zaraz jedziemy cię wymeldować i zameldować u mnie w domu.
  • CO? a moja wycieczka po Bernebeu? - spytała zaskoczona
  • przypominam ci, że jestem piłkarzem i nie ma problemu bym tu przyszedł i cię oprowadził.
  • Od zawsze wiedziałam, że jesteś cudownym facetem. - powiedziała mu do ucha przytulając Brazylijczyka
  • powiedz to Clarice. - mruknął
  • jesteście razem? - pisnęła
  • tak, ale ostatnio ma jakieś humory, nie wiem co się stało i wyprzedzam twoje pytanie, Clarice nie jest w ciąży. - tylko przytaknęła głową. - chodź zbieramy się.

    Wieczorem

    Oboje zmęczeni siedzieli na trawie i ciężko dyszeli
  • mówiłem ci, że potrafisz zmęczyć człowieka?
  • Nooo, ale częściej mówiłeś że dużo gadam.
  • Po kim tak nawijasz?
  • Nie wiem. Chodź pogramy jeszcze.
  • Czy ty masz jakąś granicę zmęczenia
  • nic mi o niej nie wiadomo. - po kilku dniach spędzonych 'jak za starych czasów' przyszła chwila rozstania. Stojąc na lotnisku, nie odzywali się do siebie. Dziewczyna ukradkiem wytarła łzę z policzka.
  • Widziałem – mruknął – nie płacz, teraz na pewno nie utracimy kontaktu.
  • Obiecujesz?
  • Tak. - odparł przytulając przyjaciółkę.

    Czerwiec, 2011

    Wakacje się skończył, nadszedł nowy rok szkolny i kolejne miesiące zakuwania. Bycie dziennikarką nie jest łatwe, tym bardziej sportową. Bo uważa się, że na sporcie faceci znają się najlepiej. Ich głupie pytania ' jaki kolor ma trawa?' ' ile jest bramek?' ' który piłkarz jest najprzystojniejszy?' nadszedł ostatni semestr i zadanie. Należy przeprowadzić wywiad z jakimś sportowcem, nie koniecznie znanym. Uśmiechnęła się sama do siebie. Wywiad z piłkarzem, nie byle jakim, bo Królewskim. Już wyobrażała sobie miny tych co ją krytykowali. Wywiad z jej najlepszym przyjacielem, (o czym nie każdy musi wiedzieć) sprawił, że dostała najwyższą ocenę w grupie i została zwolniona z ostatniego egzaminu.
  • DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘĘĘĘĘĘKUUUUJĘĘĘĘ!!! - krzyczała do słuchawki
  • Ogłuchłem przez ciebie! Wariatko! - zaśmiał się – czyli mogę do ciebie zwracać się pani dziennikarko?
  • Możesz. - powiedziała dumnie – kiedy odwiedziesz mnie w Madrycie?
  • Zależy kiedy mnie zaprosisz.
  • Ciebie zapraszać nie muszę. Zresztą nie byłaś u nas od.....no właśnie od kiedy?
  • Przyjadę na ślub. - zaśmiała się
  • ale tak tydzień przed?
  • Nawet dwa.
  • To widzimy się za...
  • widzimy się za trzy dni. - dokończyła
  • a twój ten....zapomniałem imienia.
  • Paulo – odparła
  • a pamiętasz jak go nie lubiłaś?
  • To było w dzieciństwie. Potem spotkałam go w piekarni rodziców, zmienił się – chłopak tylko głośno westchnął – nie lubisz go?
  • Najważniejsze byś ty była z nim szczęśliwa.
  • Pogadamy w Madrycie. Czekaj na mnie na lotnisku, wyląduje o 10. pogadamy na miejscu i już cię uprzedzę, bo mam małą niespodziankę. - powiedziała i rozłączyła się. Minęły trzy dni, które dłużyły jej się niemiłosiernie. Miała mieszane uczucia, bo cieszyła się spotkaniem z przyjacielem, z drugiej strony była smutna bo Paulo się z nią nie pożegnał i powiedział że zobaczą się dopiero na ślubie. Trzy godziny lotu spędziła na słuchaniu muzyki, mimo że preferowała rap z przyjemnością słuchała koncertu Rity Ory. Kapitan okładu poprosił by zapiąć pasy, za chwilę wyląduje na hiszpańskiej ziemi. Odprawę przeszła biegiem, by po chwili wylądować w ramionach przyjaciela.
  • To co to za mała niespodzianka? - spytał gdy siedzieli w domu Brazylijczyka
  • tadam! - pokazała dłoń
  • no widzę, twoja ręka.
  • Nie, nie. Tu – wskazała na serdeczny palec – iiii??
  • widzę pierścionek. CO? ZARĘCZYŁAŚ SIĘ?? Z NIM? Z POLO? Przecież go nie cierpiałaś
  • Z Paulo. Mówiłam ci, że się zmienił, jest wspaniały. Szkoda, że przyjedzie dopiero na ślub. Pomógłby mi wybrać sukienkę.
  • Nie masz jeszcze sukienki?
  • Jeszcze nie. Nic mi się nie podobało. - odparła smutno – ale ty mi pomożesz.
  • Pewnie. Masz jakieś plany na jutro? - zaprzeczyła głową – świetnie, pójdziesz ze mną na trening?
  • Na Valdebebas?
  • Tak. To ja się zbieram. - powiedział wstając z kanapy
  • dlaczego?
  • Clarice chce z tobą porozmawiać. Nie pytaj o czym, ja wiem, ale Clarice ci to wyjaśni. - Marcelo wyszedł, siedziała chwile sama. Gdy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, wychyliła się by zobaczyć kto wchodzi do domu. Była to Clarice.
  • Cześć – przywitała się
  • Witaj – odparła i przytuliła dziewczynę – nie będę owijać w bawełnę, zostaniesz moją druhną?
  • Co? ja? A-a-a-a dlaczego ja? - wydukała
  • booo.... chcemy byś była ważną częścią tej uroczystości.
  • A kto będzie świadkiem Marcelo?
  • Jego przyjaciel David – uśmiechnęła się – będziecie ładnie wyglądać, jako nasi świadkowie.

    Tydzień później

  • Marcelo? A ta? - spytała pokazując się w kolejnej, tym razem niebieskiej sukience, usłyszała chrapanie – no świetnie – mruknęła.
  • Ta jest ładna, ale w tamtej zielonej wyglądałaś ładniej – odparł męski głos – przepraszam, że cię wystraszyłem.
  • Nic...nic... ni..ne...nie szkodzi. - wydukała
  • ty zapewne jesteś Editta – uśmiechnął się
  • tak, ale mów po prostu Ed. - delikatnie się zarumieniła
  • jestem Da....
  • wiem kim jesteś. Pisałam na studiach felieton o Brazylijskiej reprezentacji piłki nożnej – zaczęła nieśmiało
  • to co studiujesz?
  • Właśnie skończyłam dziennikarstwo sportowe.
  • Słyszałem o wywiadzie z Marcelo – zaśmiał się
  • papla – mruknęła
  • pewnie ciężko ci było wyrwać się z pracy.
  • Dopiero szukam pracy. Chciałam zrobić sobie małą przerwę.
  • Jak będę mógł pomóc, to śmiało.
  • Dzięki, Marcelo też się oferował – odparła – czyli mówisz, że mam wziąć tamtą... miętową.
  • Zdecydowanie – uśmiechnął się – ja obudzę Marcelo, a ty się przebierz, bo widzę że zakupy średnio cię kręcą.

    Wieczorem

  • Paulo! Cześć. - ucieszyła się rozmową z narzeczonym
  • Słuchaj, sprawy się skomplikowały.
  • Co? o czym mówisz? Co się skomplikowało
  • Nie przyjadę tak jak się umawialiśmy.
  • Przyjedziesz w dzień wesela.
  • Nie, nie rozumiesz. Wcale nie przyjadę.
  • Co? - spytała zdziwiona
  • to koniec tego związku, prześlij mi pierścionek na adres, który wyślę ci SMS-em. Cześć – rozłączył się, a po jej policzkach spłynęły łzy. Szybko wstała, otarła łzy, w łazience przemyła twarz zimną wodą i wyszła na podwórko, było już ciemno, usiadła na trawie i obracała w palcach pierścionek, zamachnęła się i wyrzuciła błyskotkę.
  • Au! - usłyszała w dali – Ed wiem, że nie pomogłem ci w wyborze sukienki, ale czy to jest powód do rzucanie we mnie pierścionkami.... ty płaczesz? Mała co się stało?
  • Zerwał ze mną, ma inną, wysłał mi SMS-em adres na który mam mu odesłać ten pierścionek, który trzymasz w dłoni. - wyjaśniła
  • a to skurwiel – syknął
  • no śmiało powiedz, że miałeś rację, że mówiłeś że tak to się skończy.
  • Szkoda słów na takich jak on. Chodź, przytul się – dziewczyna bez słowa wtuliła się w przyjaciela – chcesz wysłać mu ten pierścionek?
  • A co innego mam zrobić? - wychlipała
  • mam lepszy pomysł – mruknął i wyrzucił daleko przed siebie pierścionek – i po kłopocie
  • a co mu wyślemy? - spytała
  • plastikowy pierścionek z automatu – zarechotał. Następnego dnia obudził ją ból głowy, w końcu przepłakała większość nocy. Podreptała do kuchni w koszulce reprezentacji swojego kraju. Słońce dopiero wstawało, niebo miało kolor błękitu.
  • Już nie śpisz? - usłyszała za sobą
  • co? nie. Boli mnie głowa. - wytłumaczyła
  • siadaj zrobię ci kawę. Chcesz jakieś tabletki? - spytał – mogę wiedzieć z jakiego powodu boli cię głowa? Mnie zawsze dzień po locie samolotem. Wiesz, ciśnie...
  • zerwał ze mną – przerwała mu – najnormalniej w świecie zostawił mnie dla innej i jeszcze wysłał mi SMS-em adres na który mam odesłać pierścionek, ale Marcelo go wyrzucił i wyślemy jakiś plastikowy.
  • I prawidłowo. Znaczy, nie że z tobą zerwał, tylko ten pomysł Marcelo. - wyjaśnił – proszę twoja kawa – podał dziewczynie kubek i delikatnie się uśmiechnął.
  • Dziękuję – wyszeptała

    Dzień ślubu

  • Nie chcesz za mnie wziąć tego ślubu? - spytał przyjaciela odwracając się do niego przodem.
  • O nie, nie. - szybko zaprzeczył – mam dość bab na co najmniej kilka miesięcy, jak nie lat.
  • Myślałem, że lubisz Eda.
  • Bo lubię – potwierdził – a jakie ma to znaczenie? Jest miłą dziewczyną, znam ją tydzień, to wszystko. - wzruszył ramionami
  • dobra, nie wnikam. Trzymaj obrączki, zaraz musimy być w kościele. - ceremonia odbyła się w małym kościele, obecna była najbliższa rodzina i przyjaciele ci których znali zza czasów dzieciństwa spędzonego w Brazylii i prócz Davida pojawili się Pepe, Kaka i Angel Di Maria. Siedziała przy jednym stole z Nowożeńcami, ich rodzicami i świadkiem jej przyjaciela, Davidem.
  • Dlaczego nie tańczysz? - spytała kiwając głową w rytm muzyki ulubionej wokalistki
  • A. nie mam z kim, B. Nie potrafię, C. Jedyną rzeczą z którą umiem tańczyć to piłka.
  • Ze mnie też marna tancerka. - zarumieniła się
  • toooo...moooże w dwójkę nam lepiej pójdzie? - zaproponował, zgodziła się

    Pół roku później, Londyn

  • o 12, w La Roche masz wywiad z piłkarzem Chealse, weź dyktafon i rób to co potrafisz najlepiej. - powiedział starszy mężczyzna
  • dobrze szefie, już jadę. - odparła – a kto to.... - nie dokończyła, bo mężczyzny już nie było.
    Siedziała w małej kawiarni, obracała w dłoniach dyktafon, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, podniosła głowę i ujrzała nikogo innego jak Davida Luiza, uśmiechnął się i zajął miejsce naprzeciw dziewczyny.
  • Cześć. Nie wiedziałem, że cię tu spotkam. Mieszkasz w Londynie?
  • Tak, od studiów – odparła
  • kurcze, przyszedłem tu na wywiad, a spotkałem ciebie – zaśmiał się
  • coś mi się wydaje, że ten wywiad ...to ze mną
  • serio? - spytał zaskoczony
  • tak, tu mam dyktafon, a tu mam leg....
  • nie musisz mi nic pokazywać, przecież ci wierzę – zamówił wodę, a dziewczyna włączyła dyktafon, rozmawiali ponad godzinę, dopiła kawę i wyłączyła dyktafon.
  • Dziękuję – powiedziała – bardzo miło mi się z tobą rozmawiało
  • mogę szczerze powiedzieć wzajemnie. - uśmiechnął się
  • przepraszam – powiedziała i wyciągnęła telefon, odczytała SMS-a i cicho westchnęła
  • coś się stało? - spytał
  • nie, chciałam iść na koncert, ale nie ma już biletów.
  • Kogo?
  • Rita Ora – mruknęła
  • tooo, może pójdziemy razem? - spytał i pokazał dziewczynie dwa bilety.


Pierwszy oneshot za mną :)) myślę, że niektórzy domyślają się kto jest bohaterką....

5 komentarzy:

  1. Ed jest oszołomiona, Ed nie wie czym sobie zasłużyła, żeby jej ulubiona blogerka o niej pisała, Ed opadła szczęka, Ed jest zachwycona, Ed nie wie co powiedzieć, Ed serdecznie dziękuje i Ed nie zaśnie, bo Ed będzie się zastanwiac czy to na pewno o niej O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi sie podoba będę czytała. I tak dodatkowo bardzo podoba mi sie komentarz nad tym. :) Już czekam na następny....

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne!!!
    kurde, nie wiem co tu dalej pisać. no po prostu strasznie mnie to wciągnęło, czekam na wiecej XD

    http://our-laugh.blogspot.com/2013/07/11-spotkanie.html zapraszam na rozdział dwunasty!

    OdpowiedzUsuń
  4. kto był główną bohaterką ?

    OdpowiedzUsuń