Kolejna część historii Mr. and Mrs. Benzema :)
- dzień dobry – mruknął jej do ucha
- spać – wyszeptała
- maleńka już 10 – zaśmiał się – wstawaj
- Karim, ale mam wolne...są święta...spać – odparła
- a jak ci powiem, że czekają na ciebie naleśniki i...
- nie mogłeś od razu powiedzieć?
- Mogłem, ale lubię patrzeć jak rano mruczysz pod noskiem...jak nasze ziomki?
- Dobrze – odparła
- malutki jest nasz brzuszek – szepnął smutno – ale pocałować zawsze mogę
- nie teraz – odparła – muszę iść do łazienki
- nie dobrze ci?
- Siku...pamiętaj, że sikam za trzech. - zaśmiała się i wstała. Załatwiła swoją potrzebę i wróciła do pokoju – Karim?
- Tu jestem – odparł wychylając głowę przez drzwi tarasowe – jest ciepło, myślałem, że...
- pewnie. Jeszcze nie widziałam...ale tu pięknie
- dobrze, że nie polecieliśmy w góry...zmarzłabyś... a tu jest ciepło i jesteś szczęśliwa.
- Zawsze jestem szczęśliwa – odparła
- gdy na horyzoncie nie ma mojej matki.
- Karim przestań. Ty mi wystarczysz, przy tobie zawsze jestem szczęśliwa.
- Chcesz się przytulić? - spytał śmiejąc się
- skąd wiesz?
- Zawsze mówisz, że ci wystarczę, gdy chcesz się przytulić – wyjaśnił podchodząc do niej. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się – wstań – poprosił
- po co?
- Chcesz się przytulić – odparł. Gdy wstała, usiadł na jej miejscu i przyciągnął blondynkę do siebie. Siedziała na jego kolanach i wdychała zapach jego skóry – wesołych świąt
- wesołych, wesołych – odparła
- czas coś zjeść – wskazał na talerz
- mogę siedzieć ci na kolanach?
- Oczywiście, pod warunkiem że...
- nakarmię cię – przerwała mu – a z czym są naleśniki?
- Z owocami.
- Pycha – szepnęła i odkroiła kawałek – otwórz buzie
- wiesz, co wydarzyło się pięć lat temu?
- Nie pamiętam – odparła jedząc
- 25 grudnia 2007 roku powiedziałaś 'tak'
- oświadczyłeś mi się!
- Dokładnie – przytaknął
- pamiętam wszystko...tego dnia byłeś taki...dziwny, nieswój
- nawet nie wiesz jak się bałem...
- czego? - zdziwiła się
- że powiesz 'nie', a wcześniej mnie wyśmiejesz, wyzwiesz i zostawisz. - odparł
- kochanie – wyszeptała głaszcząc jego policzek – jak mogłabym się nie zgodzić?
- bo...bo...ani nie byłem umięśniony, ani przystojny... a ty? Każdy na dzielnicy się w tobie podkochiwał, zawsze uśmiechnięta.... nie wiem dlaczego zgodziłaś się ze mną umówić, chyba z litości.
- Chcesz wiedzieć dlaczego? - przytaknął – byłeś najbardziej uroczym chłopakiem jakiego poznałam, który nie próbował 'wyrwać' mnie na tekst w stylu 'bolało jak spadłaś z nieba?' byłeś sobą, nieśmiały, słodki i prawdziwy. Wiesz, że dla mnie liczy się ile masz w głowie, a nie w bicepsie. Pamiętasz naszą pierwszą randkę?
- Proszę cię, nie przypominaj mi. - odparł chowając twarz we włosach dziewczyny" - jutro o 17. pasuje ci?
- Pewnie – uśmiechnął się – może na boisku? - spytał nieśmiało
- nie ma problemu – odparła – lepsze to od snobistycznych restauracji.
- Serio?
- Noooo
- to dobrze – mruknąłNastępnego dnia
- Jednak przyszłaś?
- A chciałeś, żeby mnie tu nie było? - spytała
- myślałem, że powiedziałaś to żeby...nie wiem....cieszę się, że jesteś – uśmiechnął się
- ja też. Mogę tu usiąść?
- Gdzie tylko chcesz...to może tam na trybunach?
- A na ławce?
- Jest średnio-wygodna – wzruszył ramionami
- chcesz, żeby było mi nie wygodnie? - spytała poważnie
- nie, nie, nie...słuchaj...bo...ja..no ten..chcia...
- hej spokojnie – zaśmiała się – jest okey, gorzej niż w klasie od matmy na pewno nie jest.
- No nie jest – odparł – ładnie wyglądasz..
- serio? - zdziwiła się – dziękuję
- jak zmarzniesz, to powiedz, okey? - przytaknęła – o co mogę zapytać?
- O co chcesz – odparła – długo grasz?
- Od kiedy pamiętam...nie umiem robić nic innego, więc mam nadzieję, że będę grać kiedyś w światowym klubie i reprezentacji.
- A nie grasz? - zdziwiła się – Olympique to chyba najlepszy klub we Francji.
- Tak, ale gram w drugiej drużynie, a reprezentacja...
- wszystko przed tobą. - uśmiechnęła się
- pokazać ci coś? - spytał – chodzi o piłkę – powiedział speszony
- domyślam się – powiedziała – pod jednym warunkiem...później mnie czegoś nauczysz.
- Jeśli tylko chcesz – uśmiechnął się, wziął piłkę i udał się na murawę, kopnął w piłkę i spojrzał w stronę blondynki
- uważaj! - krzyknęła, odwrócił się i dostał piłką odbitą od słupka prosto w twarz
- nic mi nie jest – odparł zakrywając oko
- nie wydaje mi się – odparła podchodząc do niego – odsłoń
- nie, przestań...jesteś dziewczyną
- i co? To że jestem dziewczyną, nie znaczy że...
- serio...żyję
- Karim odsłoń to oko, masz krew na ręku. - powiedziała – proszę, pokaż mi to oko.
- Nie martw się o mnie – powiedział – dam sobie
- nawet nie dyskutuj – przerwała mu i pociągnęła za rękę, którą nie zasłaniał twarzy, zaprowadziła w stronę ławki, na której kazała mu usiąść – Karim, to nie jest śmieszne...odsłoń to oko...może coś się stało i nie będziesz mógł już grać?
- Nawet tak nie mów – odparł – dobra – mruknął i zabrał dłoń
- o cholera – szepnęła i wyciągnęła chusteczki, delikatnie wytarła krew spływającą po policzku i powiece – nie wygląda to dobrze...trzeba będzie szyć
- co? - spytał zaskoczony – jak szyć? Czym? Gdzie?
- Wstawaj, idziemy do szpitala.
- Żartujesz sobie?
- Nie – odpowiedziała – wstawaj, szpital jest niedaleko, będziemy tam za pięć minut. - gdy doszli na miejsce, dziewczyna podeszła do okienka i za chwilę wyszła pielęgniarka, która zaprowadziła Francuza do zabiegowego. Wyszedł w towarzystwie lekarza – w porządku?
- Tak, to po prostu rozcięcie, za tydzień ściągniemy szwy. - uśmiechnął się – muszę wracać
- dzięki wujku, do zobaczenia – pożegnała się – jak się czujesz?
- Normalnie – odparł – rozumiem, że nie mam szansy na normalne spotkanie?
- Dlaczego? Jutro nie mam czasu, ale w niedziele jeśli masz ochotę i czas, to jestem wolna."
- ten szpital był taki romantyczny – westchnęła – ale bliznę masz do dziś – mruknęła
- a co o niej mówisz?
- Nie wiem...lubię facetów z bliznami. Są męscy, ale nie tak jak mój mąż.
- Bo jestem wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. - odparł
- miałam takie szczęście, że cię spotkałam – odparła – rycerzu mój, zbawco, och!
- Gdybyś nie była w ciąży, to zaczął bym cię torturować łaskotkami.
- Bardzo śmieszne – odparł – pamiętasz ile mieliśmy lat gdy się poznaliśmy?
- Jak dobrze pamiętam, to 17, a zaręczyliśmy się gdy mieliśmy 20, a parą zostaliśmy gdy mieliśmy 18...szybko ci się oświadczyłem.
- Ale przeszło rok czekałam, aż mnie gdzieś zaprosisz, a nasze pierwsze spotkanie spędziliśmy na boisku i szpitalu.
- Dawno nie byliśmy na randce – odparł
- jesteśmy małżeństwem, a na dodatek ciężarnym
- to co? - wzruszył ramionami – nie mogę zaprosić żony na randkę?
- Możesz, tylko jesteś takim wariatem, że boję się co wymyślisz.
- Może pójdziemy do zoo? - zaproponował
- serio? - spytała – dawno...nigdy w żadnym nie byliśmy
- raz byliśmy – odparł – nie pamiętasz? Oglądaliśmy Harrego Pottera, a następnego dnia poszliśmy do zoo i w ogrodzie botanicznym w akwariach były węże, byłaś taka przerażona, że nawet nie zauważyłaś, jak jakiś pracownik zabrał węża, by wyczyścić akwarium, a gdy ponownie spojrzałaś w stronę akwarium i nie zobaczyłaś w nim węża, tylko uwięzionego człowieka, zaczęłaś tak przeraźliwie krzyczeć i uciekać, że nie mogłem cię dogonić.
- A przypomnieć ci jak pojechaliśmy pierwszy raz razem na wakacje? - spytała
- nie musisz – szepnął – to było
- mega urocze – dokończyła – każde wakacje z tobą były urocze.
- Szczególnie te w Brazyli – powiedział
- nie bardziej podobało mi się w Alpach, kilometr śniegu, drewniany domek, kominek
- wieczory przy kominku były bardzo przyjemne – rozmarzył się – to co? Idziemy do zoo?
- Ale nie będzie tam węży? - spytała
- ale będą tygrysy, żyrafy, słonie i co tam jeszcze...goryle
- jednemu siedzę na kolanach – odparła
- Ver... - zatkała mu usta naleśnikiem
- dobre, co? - przewrócił oczami i mocniej przytulił blondynkę – wyobraź sobie, że za dwa miesiące będę mieć brzuch wielkości piłki, albo dwóch.
- To będzie cudowne – uśmiechnął się – będziemy znać płeć naszych ziomków, zaplanujemy jak będą wyglądać pokoje, w domu będzie stos ubranek, zabawek, pampersów i smoczków.
- A nie lepiej jeden pokój? Przynajmniej na początek, będzie nam łatwiej, niż latać z jednego do drugiego pokoju. Wszystko w jednym miejscu.
- Tylko który pokój? - spytał
- jest z czego wybierać – zaśmiała się – może niedaleko naszej sypialni?
- Nooo a jak dzieci się będą budzić...
- to nie będziesz musiał w środku nocy iść przez cały dom.
- Ale mi chodziło, że mama ich będzie budzić – odparł
- po co mam je budzić? - zdziwiła się
- noooo Verka, wiesz o co mi chodzi – mruknął – mama i skrzypiące łóżko
- zapomnij – przerwała mu – zero, co najmniej rok przerwy.
- Dlaczego?
- Po pierwsze przez 6 tygodni lekarz ci zabroni, a potem ja ci zabronię.
- Bo?
- bo będę wyglądać jak wieloryb wyrzucony na brzeg.
- Nie przesadzaj. Pamiętasz jak kilka lat temu miałaś złamaną nogę i się tobą opiekowałem?
- Ty mnie tuczyłeś, a nie opiekowałeś
- nie protestowałaś – wzruszył ramionami – myślisz, że przeszkadzało mi gdy było cię troszkę więcej? Nie, więcej Verki do kochania...i dźwigania, ale miałaś większe piersi i tyłek, ale potem zachciało ci się wrócić do dawnej wagi.
- Nie mieściłam się w białe rurki.
- To twoje najwęższe spodnie – powiedział – ale bosko wyglądał tył
- normalnie – mruknęła
- nie, wiesz jak się chłopaki gapili gdy w nich przychodziłaś do mnie na trening.
- To zwykłe białe spodnie – wzruszyła ramionami
- nie mówię o spodniach, ale o twoim tyłku w nich....idealna brzoskwinka
- Benzema – syknęła delikatnie uderzając go w ramię
- kiedy to prawda – odparł rysując wybrzuszenie w powietrzu
- co to było?
- Tak wygląda twoja...
- nie kończ – odparła – co to za soki? - spytała
- ten jest pomarańczowy, ten ananasowy, a ten dla mnie.
- Czyli jabłkowy – mruknęła – chce ananasowy – dodała wlewając sok do szklanki - kawki nie będzie?
- W twoim stanie? - zdziwił się
- taką bez kofeiny?
- Nie, na najbliższe kilka miesięcy pożegnaj się z kawą – odparł
- okey – szepnęła – idę pod prysznic – powiedziała przeciągając się
- chyba idziemy – spojrzała na niego unosząc jedną brew – ty i ziomki.
- Ach tak, ja i ziomki...niedługo wracamy, tatku. - zaśmiała się
- nie zamykaj drzwi, okey?
- Okey – odparł. Weszła pod prysznic, namydliła ciało i poczuła na biodrach męskie dłonie
- umyć ci plecki? - spytał, zaśmiała się na to i podała butelkę płynu, wylał trochę na dłoń. Masował jej plecy okrężnymi ruchami. Cicho jękła i chwyciła go za dłonie – nie chcesz?
- Karim – wyszeptała łapiąc się z głowę – możesz podać mi ręcznik?
- Pewnie, coś się stało?
- Kręci mi się w głowie – wyszeptała, owinął ją ręcznikiem, wziął na ręce i zaniósł do łóżka
- mówiłem, żebyś nie myła się w tak gorącej wodzie – wyszeptał – a ty swoje
- to ostatni raz.
- To samo mowiłaś dwa dni temu. - odparł gładząc ją po mokrych włosach
- obiecuję – wyszeptała
- wezwać lekarza?
- Nie, już mi lepiej – powiedziała siadając na łóżku
- może przełożymy wycieczkę do zoo?
- Miała być to randka – odpowiedziała
- chcesz iść? - przytaknęła – ale na pewno?
- Tak Karim na pewno, zawsze słyszę 'ale na pewno?'
- kiedy słyszałaś 'ale na pewno?' - zdziwił się
- pamiętasz jak spytałeś mnie czy nie chcę być twoją dziewczyną?" - Hej Vera, masz ochotę na spacer? - spytał podchodząc do dziewczyny
- czemu nie...właśnie skończyłam zajęcia – uśmiechnęła się – coś się stało?
- Przepraszam cię za wczoraj.
- A co się wczoraj stało? - zapytała
- ten...ten pocałunek...ty...i ja...bo – jąkał się patrząc przed siebie – przepraszam
- nie masz za co.
- Jak to? - zdziwił się – nie powinienem, jesteśmy...chyba przyjaciółmi...jeśli nie chcesz mnie znać, to zrozumiem..nie będę mieć żalu, a ten pocałunek....to na prawdę nie wiem dlaczego to zrobiłem...to był przypływ chwili...serio przepraszam
- nie masz za co – powtórzyła – bo ten pocał...
- wybaczysz mi? - przerwał jej, na co głośno westchnęła
- pod jednym warunkiem
- okey, nie zbliżę się do ciebie, nie odezwę, będzie ciężko al...
- pocałujesz mnie jeszcze raz? - przerwała mu
- co? - spytał zaskoczony
- tak jak wczoraj – dodała szeptem – chyba, że... - spuściła głowę i zgarnęła włosy za ucho
- Verka – chwycił ją za podbródek i uniósł jej głowę. Przybliżył się, oblizał usta i delikatnie musnął wargi dziewczyny. Zdjęła sportową torbę z ramienia i chwyciła obiema dłońmi jego szyję, stanęła na palcach i pocałowała go. Niepewnie odwzajemnił pocałunek.
- Co? - spytała szeptem
- Bo ja chciałem się...skoro jedną kwestię mamy wyjaśnioną...chciałem się o coś zapytać
- to pytaj – powiedziała wciąż trzymając go za szyję
- jesteś...wyjątkowa – szepnął – i...i zależy mi na tobie...nie chciałabyś spróbować?
- Karim...czy ty...
- w sensie....ty i ja...jako...para...nie chciałabyś być moją...dziewczyną?
- Pewnie – zaśmiała się
- ale na pewno? - spytał zakłopotany
- na pewno – szepnęła
- to znaczy, że mógłbym cię trzymać za rękę...i
- całować, przytulać i co jeszcze zapragniesz – uśmiechnęła się
- al...
- na pewno – przerwała mu"
- wiesz jak było mi głupio, gdy cię wtedy pocałowałem pod tym kinem? Całą noc nie spałem i myślałem jak cię przeproszę.
- za to ja nie spałam i przeżywałam ten pocałunek.
- Poważnie? - zdziwił się
- no tak – mruknęła – ale następnego dnia – zaśmiała się
- przyssałaś się do mnie jak do soku malinowego.
- Jakoś ci to nie przeszkadzało.
- Nie...mi nigdy...nawet deszcz nam nie przeszkadzał.
Dziś wieczorem zacznę pisać dalszą część historii Lulu i CR :)
do napisania :)
P.S. niedługo ostatnia część Naughty Girl :))
Ostatni?! :o
OdpowiedzUsuńOni są słodcy,romantyczni,cudowni,idealni,kochani,perfekcyjni... I mogłabym szukać dalej i pisać, ale nie będę nudzić.
Szkoda że niedługo ostatni.Ciężko mi będzie się pogodzić z tym iż nie będzie już nowych przygód Ver i Karima,ale nadal będę tu zaglądać ;)
Cóż czekam na ten najbliższy rozdział i na ten z Lulcią i Cristiano...
Pozdrawiam Julka :>