sobota, 5 kwietnia 2014

Drunk in Love

  • Karim....Karim...wstawaj...
  • jeszcze 5 minut – mruknął
  • kochanie, obudź się. - powiedziała wprost do jego ucha – twoja mama była tu już trzy razy.
  • To co? Chcę spać – odparł
  • nie zejdziesz na śniadanie?
  • A no chyba, że na śniadanie – odparł i wstał z łóżka
  • ubierz coś na siebie.
  • A po co?
  • Twoja mama się wystraszy – zaśmiała się – masz spodnie – podała mu ubranie i wyszła z sypialni, z której po chwili wyszedł piłkarz – z gołą klatą?
  • Gorąco mi, maleńka. - powiedział – to co z tym śniadaniem?
  • Chodź – splótł ich palce razem i zeszli do jadalni.
  • A gdzie mama?
  • Pierw ja – powiedziała stając na przeciw męża
  • już mi się to podoba – uśmiechnął się
  • wiesz, że dziś jest wyjątkowy dzień i z tej okazji chciałabym ci coś powiedzieć...i dać...proszę – podała mu starannie owinięty białym papierem karton, który przewiązany był granatową kokardą – wszystkiego najlepszego kochanie.
  • Rocznicę ślubu mamy we wrześniu.
  • Masz dziś urodziny głuptasie – zaśmiała się
  • zapomniałem – klepnął się w głowę
  • mój mąż jest już stary – zaśpiewała – ale i tak cię kocham.
  • Czekaj, za tydzień powiem ci to samo. Dziękuję...mogę otworzyć?
  • Oczywiście, że możesz, już nie mogę się doczekać.
  • A co to takiego?
  • Zestaw noży, ten który oglądaliśmy w sklepie – powiedziała poważnie
  • żartujesz?
  • I toster, który ostatnio spaliłeś.
  • Cudowny prezent kochanie – mruknął
  • noooo otwórz, bo nie wiem czy ci się spodoba.
  • Ten toster z pewnością jest cudowny.
  • Nie chcę cię obrażać, ale z roku na rok jesteś głupszy....przecież nie kupiłam ci tostera...chociaż przydałby się...i nie jestem tak pomysłowa jak ty, żeby na urodziny kupić mikser.
  • Do końca życia będziesz wypominać mi ten mikser?
  • Nie, skąd. Myślałam, że na Walentynki kupisz mi odkurzacz, oczywiście czerwony...taki romantyczny – przewrócił oczami i rozwiązał wstążkę, rozerwał papier i momentalnie podniósł żonę – nie tak gwałtownie.
  • Jesteś cudowna.
  • Podoba ci się?
  • Żartujesz? Kurde, myślałam, że jak sobie go kupię, to mnie z nim z domu wyrzucisz.
  • Cieszę się, że ci się podoba – szepnęła i pocałowała go w czoło
  • to idziemy grać...ale pierw śniadanie, tak?
  • Karimek, chodź do mamusi – przerwała starsza kobieta – postaw Verę i daj mamusi słodkiego buziaczka....a co to takiego?
  • To PS4 – powiedział – najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogłem dostać.
  • Ja na urodziny chciałabym wnuka – mruknęła – no...to wszystkiego najlepszego synku, dużo zdrowia, szczęścia, miłości, czego tam sobie zapragniesz, dziecka i...i wystarczy.
  • Dziękuję mamo – rodzicielka wróciła do kuchni, a piłkarz usiadł na krześle obok żony, gdy spojrzał na Verę, miała opuszczoną głowę i patrzyła na swoje paznokcie – kochanie, co się dzieje?
  • Nic – szepnęła – nic mi nie jest. Kochanie przestań się mną zamartwiać, masz urodziny, a ja dam sobie radę....zaraz wracam – odparła i szybko opuściła pokój, zamknęła za sobą drzwi od łazienki, puściła wodę i zwymiotowała, spuściła wodę, opłukała twarz
  • Vera? Otwórz.
  • Zaraz wyjdę – odpowiedziała. Zakręciła kurki, wytarła buzię w ręcznik i wyszła
  • co się dzieje? - zapytał
  • nic, musiałam się załatwić – spojrzał na nią podejrzliwie – sikałam
  • sikałam czy wymiotowałam? - zapytał – ubierz się jedziemy do lekarza.
  • Ale jestem głodna – zaprotestowała – w brzuchu mi burczy.
  • Zjesz i jedziemy – odparł
  • a zaniesiesz mnie na dół? - zapytała słodko
  • w moje urodziny, to mnie powinnaś nosić – odparł i jedną ręką uniósł dziewczynę
  • ale jesteś silny – powiedziała – jestem pod wrażeniem.
  • Przestań się ze mnie nabijać. Wieczorem chciałem iść, do restauracji, ale zostaniemy w domu, musisz odpoczywać.
  • Ale już mam plany na wieczór.
  • Jakie? - zdziwił się
  • masz urodziny, zaprosiłam kilka osób, ale jeśli nie chcesz, to...
  • z pewnością będzie miło – przerwał jej – ale nie pozwolę ci pracować.
  • Co masz na myśli?
  • Zamówimy jedzenie żebyś się nie przemęczała. Nikt nie zauważy.
  • Karim, ale...
  • żadnego ale.... a wiesz czego dziś jeszcze nie słyszałem? - zaprzeczyła głową – "kocham cię najwspanialszy mężu na świecie" – spojrzała na niego unosząc jedną brew – wystarczy, że powiesz "kocham cię"
  • przecież wiesz, że cię kocham – szepnęła
  • wiem, ale lubię gdy to powtarzasz – uśmiechnął się
    Dwie godziny później

  • Karim, ale na prawdę nic mi nie jest. Możemy jechać do domu i odpuścić badania – szepnęła ściskając rękę piłkarza
  • chcę mieć pewność.
  • Pani Benzema, zapraszam – powiedziała młoda kobieta, weszła do gabinetu zamykając za sobą drzwi. Lekarz wykonał jej badania
  • odczuwa pani zmęczenie?
  • Tak, ale to przez pracę. - odparła
  • dobrze. - zadał jeszcze kilka pytań, następnie wypisał receptę na witaminy.
  • Tak szybko? - zapytał, gdy pomagał ubrać żonie płaszcz
  • tak, nic mi nie jest.
  • Ale masz receptę – odparł
  • to na witaminy, lekarz powiedział, że to przemęczenie.
  • Mówił coś jeszcze?
  • Nie mogę dźwigać ciężkich rzeczy.
  • Od ciężarów masz mnie..Daj tą receptę...chcę zobaczyć, co będzie brać moja żona. - odparł, gdy byli już w samochodzie.zrobili zakupy, w restauracji złożyli zamówienie i wykupili leki.
  • Podjedziemy jeszcze w jedno miejsce.
  • Gdzie konkretniej?
  • A coś słodkiego? - spytała
  • dobrze skarbie – szepnął
  • poczekasz w samochodzie, a ja szybko wyskoczę i...
  • nie wydaje mi się. Jeszcze zemdlejesz mi po drodze. - odparł – idę z tobą
  • ale Karim...kochanie proszę, tort jest niespodzianką. - szepnęła
  • to wejdę z tobą, ale się odwrócę i nie zobaczę tortu, a potem wrócimy do auta. Sama powiedziałaś, że nie możesz dźwigać.
  • No dobrze, chodź. - westchnęła, weszli do środka, zgodnie z obietnicą, odwrócił się tyłem i oglądał wystawę rodzinnej cukierni. - dzień dobry, chciałabym odebrać zamówienie.
  • Na jakie nazwisko?
  • Benzema – odparła
  • Vera Benzema, zgadza się?
  • Tak – przytaknęła
  • proszę tu podpisać – wskazała starsza kobieta – a to dla...
  • dla mnie – powiedział nagle piłkarz – moja żona nie może dźwigać.
  • Gratuluję – uśmiechnęła się kobieta
  • Przemęczenia?
  • Przepraszam, zareagował pan tak, jakby pani była...
  • w ciąży – dokończyła – nic się nie stało, dziękujemy i do widzenia.
  • Vera...kochanie...posłuchaj....Verka
  • czemu wszyscy wokół mówią o dzieciach? - spytała łamiącym się głosem
  • wydaje ci się – odparł pakując tort do samochodu
  • a jeśli nie będziemy mogli mieć dziecka?
  • Nawet tak nie mów.
  • Karim, ale nie rozumiesz...chcę mieć dziecko, nawet bardzo...jak widzę, pary z dzieckiem, albo gdy taki maluch mówi mamo... - mówiła płacząc, podszedł do niej i objął ramionami
  • jeszcze nam się uda...zobaczysz...niedługo będziemy rodzicami...proszę cię, nie płacz...
  • przepraszam – wyszeptała – już mnie to przerasta.
  • Kochanie pamiętaj, zawsze będę cię wspierać. Jesteśmy razem i wszystkie problemy dzielimy na dwoje. Damy sobie rade. Już nie płacz – otarł łzy z jej policzków i pocałował w czoło – wracajmy, prześpisz się, zrobię ci kąpiel z różową pianą i będziemy się dobrze bawić. O nic się nie martw, wszystkim się zajmę i żadnego 'ale'.
  • Jesteś cudowny, nie wiem jak ze mną wytrzymujesz.
  • Jeśli ja jestem cudowny, to ty...
  • nie słodź – mruknęła – nie przy twojej mamie. Ostatnio dziwnie się na nas patrzyła.
  • Mogłaś głośniej zakomunikować, że.....
  • wystarczy – powiedziała rumieniąc się
  • i taką cię uwielbiam. W dzień grzeczna i niewinna, a nocą zamienia się w nimfomankę.
  • Karim, proszę. Na prawdę już wystarczy. - mruknęła chowając twarz w dłonie.
  • Kochanie, jesteśmy małżeństwem od dwóch lat, a ty wciąż się rumienisz.
  • Zatrzymaj się. Wysiadam.
  • O nie. Już siedzę cicho – odparł, jechali przez chwilę w ciszy – yhmm...och....och....Karim
  • przeginasz
  • Karim...ouu...Ka...ałaaaa, to bolało – potarł ramię, w które uderzyła go blondynka.
  • Nareszcie jesteśmy – szepnęła, zaparkował na podjeździe,wysiedli z samochodu, Karim otworzył bagażnik i gdy dziewczyna brała torbę, złapał ją za rękę – co?
  • Lekarz zabronił ci nosić ciężkie rzeczy
  • ale to...
  • żadnego ale. Ja wszystko przyniosę, a potem kąpiel.
  • No dobrze, na początek zabierz tort, tylko ostrożnie. A potem reszta.
  • Oczywiście. - gdy wszystkie zakupy były rozpakowane, weszli na górę
  • Karim – wystraszona złapała rękę chłopaka – słyszałeś? Co to było? - spytał szeptem – o cholera, myślisz, że to niedźwiedź?
  • U nas w domu? - zaśmiał się
  • to w takim razie, co wydaje takie dźwięki?
  • Chyba moja mama...chrapie
  • ooo...to już wiem po kim to odziedziczyłeś. - zaśmiała się – też jestem śpiąca.
  • Pierw kąpiel, sen czy se...rnik?
  • Nie ma sernika – odparła – mam ochotę na kąpiel i jogurt truskawkowy.
  • Jogurt truskawkowy? - zdziwił się
  • no tak. Co w tym dziwnego? - spytała
  • nie mamy truskawkowego jogurtu. Nigdy nie kupowaliśmy truskawkowego, zawsze brałaś naturalny, albo waniliowy. Ale jak chcesz, to kupiliśmy truskawki, więc...
  • nie, to nie chcę. - odparła – wykąpię się, idziesz ze mną?
  • Wspólna kąpiel?
  • Nie, ja będę się kąpać, ty możesz patrzeć....bez dotykania.
  • W takim razie wolę zająć się konsolą. - mruknął – cześć – wyszedł z sypialni, a dziewczyna weszła do łazienki, napuściła ciepłej wody do wanny i wlała aromatyczny płyn. Zdjęła z siebie ubranie i zanurzyła w wodzie. Kilka minut później usłyszała ciche otwieranie drzwi, uśmiechnęła się pod nosem.
  • Znudziło ci się granie?
  • Kochanie, jakbyś miała wybierać pomiędzy grą, a tobą w wannie, to chyba logiczne, że wybierzesz siebie w wannie. - rozejrzał się po łazience i spojrzał na kupkę ubrań – jesteś nago? - spytał z łobuzerskim uśmiechem
  • nie, Karim. Należę do organizacji cnotliwych w kąpieli, więc kąpię się w śpiworze.
  • Bardzo śmieszne – odparł ściągając koszulkę
  • po co się rozbierasz?
  • Bo nasza wanna jest czteroosobowa i brakuje trzech osób, więc
  • więc idź jeszcze po mamę i sąsiada...ale tego przystojnego.
  • Vercia, nie chcesz żebym dołączył?
  • Nie – odparła – Karim, nie mam nastroju, jestem strasznie zmęczona. Przepraszam skarbie.
  • Rozumiem – uśmiechnął się i chwycił ją za rękę – chyba już, jesteś pomarszczona jak...
  • wystarczy, że podasz mi ręcznik – przerwała mu, wstał i rozwinął ręcznik – co?
  • Możesz wstać, owinę cię...chyba się mnie nie wstydzisz? Od dwóch lat oglądam cię nagą, nie licząc wcześniejszych, gdy byliśmy parą. Więc dupcia w górę maleńka – westchnęła i podniosła się, chwyciła się piłkarza i złapała za głowę – co jest? - objął ją, wyciągnął z wanny i zaniósł do łóżka – Vera co się dzieje?
  • Zakręciło mi się w głowie – odparła – chyba woda była za gorąca.
  • Nie ruszaj się, a ja zaraz przyniosę ci wodę.
  • Nie musisz, ubiorę się i sama zejdę na dół.
  • Nawet się stąd nie ruszaj. Masz leżeć.
  • Dobrze tato – mruknęła i położyła głowę na poduszce, wrócił ze szklanką wody i małym talerzykiem – co to?
  • Tabletki, które przepisał ci lekarz i wodę. - wzięła leki, popiła je wodą – nie patrz tak na mnie. Czuję się jak... - przerwał jej pocałunkiem
  • musisz odpocząć – uśmiechnął się – słuchaj się starszego.
  • Jesteś starszy tylko o tydzień – odparła
  • to co? Starszy – odparł
  • a nie możemy zejść na dół? Ubiorę się w twój dres, przytulę, a ty pograsz.
  • Nauczę cię grać.
  • Dzieci? - weszła kobieta do ich sypialni – co robicie?
  • Odpoczywamy – odparł piłkarz
  • zamiast odpoczywać, powinnaś zabrać się za gotowanie. Wystarczy, że ty marnie wyglądasz, Karim jest wybitnym sportowcem i powinien dobrze się odżywiać.
  • Mamo, wystarczy – odparł
  • i ty się dziwisz, że nie możesz zajść w ciążę. - powiedziała i wyszła
  • przepraszam – wyszeptał
  • nie masz za co – odpowiedziała wycierając łzę z policzka.
  • Porozmawiam z nią – powiedział przyciągając dziewczynę do siebie, wtuliła się w jego klatkę i zaczęła płakać – nie płacz maleńka – pocałował ją w głowę – proszę.
  • Nie rozumiem tego. Pierw zrobiłaby wszystko, żebyśmy nie zostali małżeństwem i nie mieli dzieci, a teraz nic innego nie słyszę, tylko dziecko.
  • Wiem, że ci ciężko – odparł – ale nie przejmuj się, zajmę się tym, porozmawiam z nią. Jeśli nie zrozumie, to będzie musiała wrócić do Lyonu. Nie pozwolę, żeby ktoś obrażał moją żonę, pod moim dachem, nawet jeśli jest to moja matka.
  • Nie mów tak. - odparła – pójdę ją przeprosić.
  • Za co? - spytał – to ona powinna, nie ty – spojrzał na zegarek
  • która godzina?
  • Przed 14 – odpowiedział – o 17.30 przywiozą jedzenie?
  • Dokładnie. Chcesz zrobić ten sernik?
  • A może te ciasto czekoladowe? - spytał – takie jak robi moja teściowa.
  • Wiem, że uwielbiasz wszystko co zawiera czekoladę, ale już mamy ciasto czekoladowe.
  • Serio? - spytał
  • serio, serio.
  • Niech będzie sernik, ale z...
  • tak wiem, z czekoladowym spodem. Daj mi chwilę tylko się ubiorę. - odparła
  • Vera?
  • Co jest?
  • Ale będzie tylko dla mnie? Tak? - spytał robiąc słodką minę.
  • Ciekawe jak to później spalisz – mruknęła wychodząc ubrana z garderoby.
  • Możesz pomóc i doskonale wiesz w jaki sposób.
  • Kupimy psa i będziesz z nim biegać – uśmiechnęła się. Zeszli na dół, dziewczyna wyjęła potrzebne produkty i odwróciła się w stronę piłkarza – ściągniesz rzecz, która będzie mi potrzebna, a o której nie lubisz gdy mówię?
  • A możesz konkretniej?
  • Miałam na myśli mikser – wyszeptała, zaśmiał się i z górnej szafki wyciągnął sprzęt.
  • Coś jeszcze kochanie?
  • Nie, dziękuję – uśmiechnęła się...Godzinę później przelewała masę do okrągłej blaszki – Karim, przestań...daj mi skończyć...nie wkładaj tam palców
  • chcę spróbować – odparł – co jeszcze mogę zrobić?
  • Otwórz piekarnik – powiedziała – i ręce przy sobie.
  • Długo będę czekać?
  • Tyle co zawsze – uśmiechnęła się – posprzątam, a ty idź do mamy i powiedz jej, żeby również zeszła gdy przyjadą go... - przerwał jej dzwonek – otworze – wytarła ręce w papierowy ręcznik i skierowała się w stronę drzwi – Karim, do ciebie – uśmiechnęła się
  • tata? - zdziwił się
  • ojca nie poznajesz? - zaśmiał się – wszystkiego najlepszego synu.
  • Dzięki tato – uśmiechnął się
  • i dla ciebie też Vera najlepszego, mimo że urodziny masz za tydzień.
  • Bardzo dziękuję
  • mam coś dla was – uśmiechnął się starszy mężczyzna
  • nam wystarczy święty spokój w Boże Narodzenie. - mruknął
  • proszę
  • dzięki tato...mama jest na górze, jeśli chciałbyś coś od niej
  • jeszcze odpocznę, tak zrzędzi, że głowa boli.
  • To może zrobię coś do picia? - zapytała
  • nie trzeba – uśmiechnął się – mam ci w czymś pomóc?
  • Nie, dziękuję – odpowiedziała - wszystko gotowe, tylko wytrę blaty.
  • Spodziewacie się gości?
  • Tak, przyjdzie kilka osób.
  • A konkretnie kto? - zapytał piłkarz
  • Sergio z Pilar, Iker z Sarą, Zizu z Ann i Rapha z Em.
  • Dużo osób – powiedział starszy mężczyzna
  • wcale nie – zaprzeczyła – bywało tu około 50 osób
  • macie taki ogromny dom, piękny ogród i basen...
  • jak wszyscy przyjadą, to się pomieszczą – powiedział piłkarz
  • dobrze....pójdę do twojej matki, jeszcze się obrazi, że tu jestem i nie przyszedłem do niej.
  • Zejdźcie gdy przyjdą goście – powiedział
  • przebiorę się – wyszeptała
  • nawet w moim dresie wyglądasz pięknie
  • dziękuję – uśmiechnęła się słodko
  • czekaj idę z tobą – odparł – powiesz mi w co mam się ubrać
  • kochanie, jesteś dorosły – zaśmiała się w garderobie wyszukała małą czarną, do niej dobrała czarne szpilki, proste włosy spięła w wysokiego kucyka, delikatnie wytuszowała rzęsy, usta musnęła różową szminką i wyszła z garderoby
  • jesteś taka piękna – odparł piłkarz widząc dziewczynę – dostanę słodko – różowego całusa?
  • Dostaniesz skarbie – zaśmiała się – może być?
  • Wyglądasz obłędnie – szepnął – a ta koszula?
  • Wyglądasz cudownie syneczku – pochwaliła kobieta, która weszła do sypialni
  • mogłabyś pukać? - spytał – wiem, że jesteś moją matką, ale każdy ma prawo do prywatności
  • zastanowię się – burknęła – chyba się przebierzesz, wyglądasz jak spod latarni, za krótka jest ta sukienka, ty jesteś za chuda i jeszcze te straszne kolorowe usta.
  • A mi się podoba – odparł napastnik – reszcie nie musi, Vera jest moją żoną i tylko moją.
  • Mi również się podoba – poparł syna – może trochę schudła, ale zawsze może przytyć.
  • Możemy zostać sami? - zapytał obejmując żonę, gdy wyszli spojrzał jej w oczy
  • Zmyję te usta – szepnęła
  • nie daj za wygraną – odparł – pięknie wyglądasz, nie przejmuj się...kochanie...nic nie zmieniaj....dla mnie
  • dobrze – uśmiechnęła się – jesteś cudowny...i taki przystojny – gdy ich usta dzieliły milimetry przerwał im dzwonek do drzwi – to pewnie jedzenie – zeszli po schodach trzymając się za ręce. Rozłożyli jedzenie na stole i ponownie usłyszeli dzwonek – do ciebie.
    23.15
  • Vera, pomóc ci? - zapytał widząc blondynkę myjącą naczynia
  • Nie – szepnęła – dam sobie radę..idź się położyć
  • dlaczego płaczesz? - podszedł do niej i objął od tyłu
  • Nic mi nie jest – odparła ocierając łzy
  • kochanie, wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć – pocałował ją w szyję
  • na prawdę, jest okey
  • tylko co?
  • Obiecaj, że nie będziesz wściekły.
  • Obiecuję – wyszeptał, zakręciła wodę i odwróciła się do niego przodem
  • Karim...bo...bo ja...niedawno policzyłam....i...i....nie bądź zły...sama tego nie zauważyłam....nie wiem czemu...po prostu...nie zauważyłam...dopiero dziś policzyłam...
  • Kochanie nie płacz, tylko powiedz co się dzieje.
  • Okres mi się spóźnia...przeszło miesiąc.
  • Miesiąc? - powtórzył
  • tak – przytaknęła, spojrzał na nią, z blatu wziął kluczyki od auta – Karim, Karim....gdzie idziesz? Karim, czekaj...Karim – nie reagował, wyszedł z domu, usłyszała jak odjeżdża z podjazdu, zostawiając ją samą w domu...



coś udało mi się naskrobać:) niedługo zacznę pisać You Give Love a Bad Neme, bo jakiś pomysł pojawił się w mojej głowie.na pewno powstanie jeszcze kilka rozdziałów tej historii.
Gwiazdo, pamiętaj o sesji...bo mój zestaw małego artysty czeka :D
ahhh Edział where are you?

2 komentarze:

  1. Rozdział perfekcyjny ;))
    Tylko szkoda że końcówka taka smutna :(
    Czekam na następny tutaj i na You Give Love a Bad Name. Julka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieeeeeeeeeeeee zostawiaj jeeeeeeeeeeeej !! ;_;
    Lubie Karima, ale jaja mu urwę.
    ~ Nevada

    OdpowiedzUsuń