Dwa miesiące później
Mesut
- Lena...Lena – powtarzał do siebie – czemu jesteś taka uparta?
- Cześć...Mesut?
- Hej, hej – odparł uśmiechnięty
- wiesz, że to do ciebie nie podobne.
- A co konkrertniej?
- Trenowanie w wolny dzień.
- Wczoraj też tu byłem i prawdopodobnie jutro też będę. - odparł i wyszedł z szatni. Po dwóch godzinach wracał do domu. Coś go tknęło i po drodze wstąpił do klubu, mimo, że było zamknięte został wpuszczony. Podszedł do baru, przy którym siedziała dziewczyna, przyjrzał jej się uważnie, to była Lena. Opierała się o ladę, głowę schowała w ramionach. Niepewnie podszedł do niej – Lena?
- Idź sobie – odparła płacząc
- co się stało?
- Nie interesuj się.
- Lenka – szepnął i delikatnie pogładził ją po głowie – powiedz co się stało, może będę mógł ci pomóc?
- Nic nie rozumiesz.
- To mi wytłumacz....spójrz na mnie – dziewczyna po woli podniosła głowę, otarła zapłakane oczy i spojrzała na Niemca.
- Mój...mój brat...on...on umiera – wydukała i wtuliła się w mężczyznę. Ponownie zaczęła płakać.
- Chodź, wyjdziemy na ze wnątrz. Dobrze ci to zrobi – dziewczyna tylko przytaknęła. Niemiec niepewnie objął ją ramieniem.
- Jestem najgorszą siostrą na świecie.
- Nie mów tak – szepnął ocierając jej łzę z policzka – mogę ci jakoś pomóc?
- Nie wiem, nie wiem co mam robić...
- chodź do auta, zaczyna padać.
- Nie, muszę wracać do klubu, pracuję dziś.
- W takim stanie?
- Zrobię mocniejszy makijaż.
- Przestań, wsiadaj do samochodu, a ja to załatwię...żadnego 'ale'
- dziękuję – szepnęła
- nie masz za co – otworzył dziewczynie drzwi, wsiadła, a piłkarz wrócił do klubu, wszedł po schodach i skierował się prosto do biura, wszedł bez pukania.
- Mesut!
- Musimy pogadać.
- Więc siadaj – wskazał miejsca
- Dzięki, postoję.
- O co chodzi?
- O Lenę.
- Co z nią.
- Daj jej tydzień wolnego.
- Po co?
- Nie będę powtarzać. Tydzień wolnego dla Leny.
- Z jakiego powodu?
- Tydzień wolnego, albo powiem co robisz na zapleczu.
- Nie możesz tego zrobić.
- Chcesz się przekonać?
- Obowiązuje ją umowa – powiedział wściekle
- moi prawnicy się tym zajmą.
- Dobra, załatwmy to teraz, bez zbędnych...
- to co z wolnym dla Leny?
- Dwa tygodnie – odparł
- gratuluję dobrego wyboru – powiedział i wyszedł, kiedy wrócił do samochodu, Hiszpanka wciąż płakała – Lena – zacząłLena
- zaiwziesz mnie do kliniki?
- Źle się czujesz?
- Nie, chciałabym być z bratem.
- Powiedz mi coś o nim...oczywiście jeśli chcesz.
- Crio ma pięć lat... - powiedziała po chwili – chce żeby mówić na niego Magik
- Magik? - powtórzył
- tak, jak tego piłkarza z Realu Madryt. - wyjaśniła, Niecmiec uśmiechnął się pod nosem.
- A co mu dolega?
- od przeszło roku przebywa w klinice, która jest cholernie droga, ale w innym wypadku....Crio ma chore serce, potrzebny jest przestrzep.
- Nie ma dawcy?
- Dawca jest, nie mam na to pieniędzy. Pracowałam kiedyś w dużej firmie, ale szef był totalnym zboczeńcem, dlatego odeszłam
- i zatrudniłaś się w klubie.
- Dokładnie, w inny sposób nie zdobyłabym pieniędzy na klinikę i leczenie. - odparła
- mógłbym wejść z tobą.
- A chcesz?
- Tak.
- Dziękuję – szepnęła
- za co?
- Jesteś dla mnie wsparciem, mimo że byłam dla ciebie...wredna.
- Nie byłaś wredna, tylko ostrożna, a to co innego.
- Mów jak chcesz. - mruknęła
- wiem, że to głupie pytanie, ale czy jest tam jakaś kawiarnia?
- Jest, nawet automat niedaleko sali Crio, czemu pytasz?
- Mam ochotę na kawę. - nie odpowidziała, zaparkował przed kliniką, oboje weszli do środka. Skierowali się w stronę sali, w której leżał chłopiec, podłączony był do różnych aparatów, spał, był bardzo blady, miał podkrążone oczy i sine usta. Hiszanka ponownie się rozpłakała, Mesut przytulił ją do siebie i czule objął ramieniem. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy, Niemiec otarł łzę z jej policzka, przybliżyli swoje twarze do siebie, dziewczyna przymknęła oczy. Czule musnął jej usta, które delikatnie drżały – chodź napijesz się kawy – dziewczyna przytaknęła.
- Z automatu?
- A nie wolisz z kawiarni?
- Tu jest świetna czekolada – wskazała głową na automat – a przy okazji masz śmieszny akcent. Nie zrozum mnie źle, jest on uroczy.
- to dobrze – westchnał – ale ja płacę – kupił dwie gorącze czekolady i pianki. Kiedy siedzieli pod salą Mesut objął ją ramieniem, a dziewczyna oparła o niego głowę – Lenka?
- Tak?
- Niedługo będę musiał jechać, mam...mam pracę.
- Rozumiem, dziękuję, że byłeś tu ze mną.
- Jak skończę to przyjadę prosto do ciebie.
- Nigdzie się stąd nie ruszam – odparła
- jak bedziesz czegoś potrzebować, to zadzwoń przywiozę ci.
- Nie masz mojego numeru.
- Zechcesz mi zapisać? - zapytał wyciągając telefon
- pisz – odparła, podała mu ciąg dziewięciu liczb. Została sama.MesutWyszedł z kliniki, prosto pojechał na zgrupowanie. Wieczorem grali mecz. Próbował maksymalnie skupić się na grze, lecz w jego myślach wciąż widział zapłakaną twarz Hiszpanki. Pierwsza połowa minęła zadziwiająco szybko, asystował przy golu Ronaldo.
- Mesut? - zaczął trener
- tak?
- Co się dzieje?
- Brat mojej...mojej dziewczyny jest w szpitalu.
- Ty masz dziewczynę? yy..znaczy...na pewno chciałbyś być przy niej, prawda? - Niemiec przytaknął – bardzo mi przykro, ale nie mogę cię puścić. Mogę zdjąć cię w siedemdziesiątej, sześćdziesiątej minucie. Nie wcześniej.
- Dzięki – mruknął i usiadł na swoim miejscu.Lena
- Tak, Stella?
- yh...Lena...gdzie jesteś?
- W klinice u brata, co się stało?
- Chyba...chyba..mi wody odeszły.
- CO? - prawie krzyknęła
- auu...no...wody mi..
- słyszałam, gdzie jesteś?
- W do....muuu. - odparła
- za chwilę u ciebie będę, to nie daleko. Zostań tam gdzie jesteś. - rozłączyła się, ubrała na siebie marynarkę i szybkim krokiem opuściła szpital. Wsiadła do pierwszej taksówki i pojechała do domu Stelli. Zapłaciła za kurs i wyciągnęła telefon, wybrała jakiś numer.
- Słucham? - zapytał mężczyzna po niemiecku
- słuchaj uważnie – odparła po hiszpańsku – jestem przyjaciółką Stelli
- Stelli?
- Tak. Jestem u niej pod domem....
- co z nią?
- Daj mi dokończyć. Nie powinnam do ciebie dzwonić, ale uznałam że jako ojciec dziecka powinnieneś wiedzieć, że Stella zaczęła rozdzić
- CO?
- wody jej odeszły, wiem że powiedziała ci, że to nie ty jesteś ojcem, ale...ale...jeśli chcesz mi pomóc, to muszę jak najszybciej przetransportować ją do szpitala.
- Mieszka tam gdzie zawsze?
- Tak. - odparła – kończę
- czekaj!
- Co?
- jak masz na imię?
- Lena – powiedziała i się rozłączyła. Szybkim krokiem weszła do budynku, skierowała się do windy i prosto do mieszkania Stelli.
- Lena, to ty?
- Oczywiście – odparła – jak się czujesz?
- Jakby mnie miało od środka rozerwać.
- Masz skurcze?
- Boże....sama nie wiem.
- Boli jak przy okresie tylko milion razy mocniej.
- A to auuu...mam. - jęknęła
- gdzie masz rzeczy?
- W sypialni – szepnęła, Hiszpanka wzięła z pomieszczenia torbę, pomogła Stelli i razem wyszły z mieszkania wcześniej je zamykając. Zjechały windą na dół, do pokonania zostały tylko schodki.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- To mów.
- STELLA! - usłyszały ryk Niemca
- no właśnie, o tym chciałam ci mówić.
- Nie dotykaj mnie! Nawet się na mnie nie patrz – krzyknęła w stronę chłopaka
- do cholery Stella! Nie rozumiesz, że cię kocham!
- Nie prawda gardzisz mną! Dlatego, że tańczyłam w klubie, do którego chodził Mesut!
- Możecie się nie kłócić! - wtrąciła Lena – jeśli nie chcesz urodzić pod blokiem! Kłóćcie się jak urodzisz, a nie teraz.
- Niech będzie – szepnęła Stella – dla dobra dziecka.
- Naszego dzie.. - powiedział - do samochodu. Ludzie biegali wokół Stelli, zwieźli ją na salę, gdzie miała zostać do porodu. Przed wejściem kręcił się Sami, Hiszpanka podeszła do niego.
- Nie znam cię, ale nie wydaje mi się, żebyś chciał skrzywdzić Stellę. Opiekuj się nią...i dzieckiem....chce przed tobą wytworzyć niepotrzebny pancerz, ale daj jej trochę czasu. Nie odsuwaj się całkowicie, bądź przy niej. I waszej córce.
- Wiesz jak będzie mieć na imię?
- Wiem – przytaknęła – Samanta...po tacie.
- Idziesz już?
- Brat mnie potrzebuje – szepnęła – trzymajcie się.
- Lena?
- Tak? - spytała
- dziękuję.
- Nie masz za co – powiedziała i odeszła. Zamówioną taksówką pojechała do kliniki. Weszła do środka, ale nie zastała w pokoju brata, powiedzieli jej, że przenieśli go do innego pokoju. Nie mogła wejść do sali, zostało Lenie obserwowanie brata przez szybę, ocierała łzę z policzka. Poczuła na ramieniu czyjąś rękę, podniosła głowę i w szybie zobaczyła odbicie swoje i Mesuta. Odwróciła się do niego i przytuliła – masz mokre włosy.
- To nic takiego – szepnął – Lena...powiedz, co mogę dla ciebi zrobić.
- Nic nie można zrobić...
- powiedz ile potrzebujesz.
- Mesut, to...to kolosalna suma – załkała.
- Posłuchaj mnie...nie wiesz o mnie wszystkiego.
- Ale co mam wiedzieć? Wystarczy mi, że jesteś dla mnie oparciem, a ja...ja byłam dla ciebie...taka...niemiła.
- Lenka...nie zrozum mnie źle...ach...poczekaj tu chwilę – pocałował ją w czoło i odszedł.Mesut
- Proszę – usłyszał po tym jak zapukał w drzwi
- dobry wieczór, jestem...chłopakiem Leny, jej brat...
- Crio – powiedział lekarz – nie mogę udzielać informacji, bez wcześniejszej zgody Leny.
- Nie, nie...chciałbym zapłacić za jego operację.
- Jest pan pewny.
- Oczywiście – przytaknął – może być czek, czy konieczny jest przelew?
- Zapytam ponownie..
- czas jest za wagę złota, tak?
- Tak. - przytaknął – to proszę zadzwonić, tam gdzie powinien pan i przygotować Crio do operacji. I przy okazji podać kwotę pieniędzy za wszystko.
- 100 tysięcy. - powiedział
- zapiszę 200, i zrobi pan wszystko, żeby operacja odbyła się jeszcze dziś...i gotowe – podpisał dokument i podał ordynaterowi – miło było pana poznać – odparł i wszedł z gabinetu. Wrócił do dziewczyny. - usiądź – szepnął
- nie ruszę się stąd – odparła
- proszę cię nie płacz, wszystko będzie dobrze. - objął ją czule, Hiszpanka odwzajemniła uścisk, kilka minut później do sali, w której leżał pięciolatek weszło kilka osób
- co się dzieje.
- Spokojnie, za chwilę się dowiemy. - szepnął. Parę minut później podszedł do nich sam ordynator.
- Lena? - zaczął
- co z nim?
- Zabieramy go na salę operacyjną, zrobimy mu przeszczep, serce powinno być tu za godzinę, w tym czasie przygotujemy go do przeszczepu.
- A-a-ale..ale..jak..nie mam pieniędzy na to.
- Pan Ozil zapłacił – wyjaśnił
- kto?
- Pan Mesut Ozil – powtórzył i odszedł
- Mesut...co właściwie chciałeś mi powiedzieć? - zapytała
- Lenka....zapłaciłem za przeszczep.
- Oszalałeś? Przecież, to...musiałbyś być milionerem.
- Jestem piłkarzem – wyjaśnił – krążyła...nadal krąży o mnie opinia dziwkarza i co tam jeszcze ludzie wymyślą...ale zmieniła mnie jedna dziewczyna...jest cudowna i jest uczulona na orzechy. Wiem, że wydaje się to dziwne, ale wystarczyło mi jedno jej spojrzenie, żebym wiedział, że...że jest...jest ona dla mnie wszyskim...i...kocham ją.
- O czym...o czym mówisz? - szepnęła przez łzy
- Lenka...kocham cię
- dlaczego?
- Nie wiem, po prostu. Gdybym cię nie poznał...pewnie..nawet nie chcę wiedzieć co by ze mną było – patrzył w jej zapłakane oczy, z których wciąż płynęły łzy – powiedz coś... - Hiszpanka objęła jego szyję dłońmi – proszę, Lenka – dziewczyna wciąż nic nie mówiła, stała na palcach, by być bliżej jego twarzy. Delikatnie pocałowała go w usta
- dziekuję – wyszeptała wciąż będąc blisko – za wszystko, za to że jesteś przy mnie, za to co zrobiłeś dla Crio...dla mnie, nie obchodzi mnie co ludzie o tobie mówią, znam cię innego... Jezu...nawet nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć.
- Nie musisz – odparł
- chyba jest jedna rzecz, która chodzi mi po głowie od dłuższego czasu...Mesut ja... - przerwał jej telefon Niemca – odbierz – ponagliła – na pewno.
- Dobrze – wcisnął 'odbierz'
- MAM CÓRKĘ! - usłyszeli krzyk – DOPIERO SIĘ URODZIŁA! JEST CUDOWNA! KOŃCZĘ! DZWONIĘ DO RESZTY!
- to..był...mój kolega
- Sami – powiedziała – wiem, poznałam go dziś.... a wracając do naszej rozmowy
- nie musisz nic robić, rozumiem, nie wymuszam nic na tobię zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa, jeśli mam sobie póść, to po prostu powiedz, nie będę nalegać, obiecuję, ale zrobię wszystko, żeby...
- zamknij się – przerwała mu – chcesz, żebym była szczęśliwa?
- Tak – przytaknął
- to mnie w końcu pocałuj – odparła, na twarzy Mesuta pojawił się uśmiech, chwilę później porwał dziewczynę w ramiona i złożył na jej ustach namiętny i słodki pocałunek – powiedz mi jedno...dlaczego musiałam zakochać się w takiej gadule?
- Nie wiem, wolałbym żebyś kochała mnie, ale jeśli...
- i na dodatek jest idiotą
- co? o kim mówisz?
- O tobie – szepnęła – o tobie... kocham cię.
- Myślałem, że nigdy tego nie powiesz. Moja Lenka..... moja..... Naughty girl. - szeptał między pocałunkami
Ostatni rozdział....
pewnie będziecie chciały epilog... ale to później :)
Dziękuję wszystkim, moim kochanym czytelniczką i czytelnikom (jeśli tacy są) którzy czytali, komentowali i znosili moje smętny z brakiem weny i tym, że długo czekałyście na 'wznowienie' działalności.
Do zobaczenia wkrótce....
Ooo jak suodko x3
OdpowiedzUsuńWarto było czekać.
Nevada. :)
awwwwwwwww <3
OdpowiedzUsuńkocham to! :))))
/marii
Awwwwww słodko!!!
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie, a końcówka najlepsza ;)
Świetnie piszesz :*
JulkaRamosowa
Kocham,kocham,kocham(......)
OdpowiedzUsuńMatko ryczeć mi się chcę jak nie wiem co. Ooo matko, jaki cudowny!
OdpowiedzUsuń