Hej Ed! Pokopiemy? - spytał
pięcioletni chłopiec
Pewnie! Ale teraz ty stoisz na
bramce!
Co? przecież, ostatnio też
stałem!
O nie, nie, nie! - pokiwała
palcem – ostatnio na bramce stał Luis, pamiętasz?
To co robimy? Zagramy w marynarza?
- spytał
mam lepszy pomysł.
Jaki?
Kto ostatni na boisku ten broni! -
krzyknęła i zaczęła biec
Ej! - krzyknął i zaczął gonić
równolatkę
Pierwsza! - krzyknęła
to nie fair!
Jak nie fair?
Ja musiałem jeszcze wziąć
piłkę. - powiedział siadając na trawie
ale jesteś chłopakiem –
odpowiedziała siadając obok.
A ty niby nie jesteś?
Nie, jestem dziewczyną.
Fee... jak to dziewczyną?
Normalnie. - wzruszyła ramionami
to czym ty sikasz?
Tak jak każdy. Siadam i już.
Ja sikam na stojąco.
A ja na siedząco – powiedziała
naśladując przyjaciela.
To kto będzie bronić? - spytał
skubiąc trawę
To może na zmianę?
Czyli?
Pierw ja strzelam ci załóżmy
pięć razy, potem zmiana.
Pasuje! - klasnął w dłonie. -
będę jak Pele!
Tak, jest świetny. - mruknęła
wiesz, jak będę starszy
chciałbym grać w Realu Madryt.
Też bym chciała, ale to
niemożliwe. - mruknęła smutno
dlaczego? Jesteś świetna, na
pewno będą chcieli cię w składzie!
Pamiętasz, że jestem dziewczyną?
Fee... pamiętam, ale skoro ja nie
zauważyłem, że jesteś dziewczyną to może oni też nie zauważą?
Nie bądź śmieszny. Chodź, im
szybciej zaczniemy, tym dłużej będziemy grać.
To idę na bramkę.
Uwaga strzelam! - krzyknęła,
wzięła rozbieg i uderzyła w piłkę.
10 lat później
Rio de Janerio, lipiec
2003
Hej Ed! Pójdziesz ze
mną? - usłyszała przyjaciela
Na boisko? - spytała wyglądając
zza książki
a gdzie indziej?
Nie wiem, myślałam, że coś
wymyślisz. - zaśmiała się
nie tym razem.
Pójdę, pod warunkiem że...
co tylko chcesz. - odparł
dlaczego?
Dla przyjaciół wszystko.
Oooch, kochany jesteś –
podeszła i przytuliła przyjaciela – dobra, Ed koniec tych
czułości, ludzie patrzą.
Wstydzisz się mnie?
Nie, ale... - mruknął
spuszczając głowę.
Clarice. - odparła
tak.
Co z nią nie tak?
Wszystko w porządku, ale jest
ostatnio...jakaś....nie wiem....dziwna?
A co dokładniej robi?
Wiesz, niby się spotkaliśmy
kilka razy, ale nie wiem.
Pamiętaj, że masz piętnaście
lat, przecież ślubu jutro brać nie będziesz.
Wiem, wiem. Zmieńmy temat, chodź
na stadion.
Zrobisz coś dla mnie?
Co?
później udzielisz mi wywia...
nadal to dziennikarstwo?
Zdecydowanie tak. I nie licz, że
stanę na bramce.
Jakiej bramce? Mamy mały mecz.
To chodź, nie możemy się
spóźnić – pociągnęła przyjaciela za rękę i udała się w
stronę stadionu. - zajęła miejsce na widowni już wybiegli,
wiadomo że była na stadionie, jak zawsze dziewczyna kibicowała
najgłośniej. Mecz zakończył się zwycięstwem drużyny jej
przyjaciela.
mówiłem ci już, że słychać
cię w każdym kącie boiska?
Mówiłeś. Nie raz, nie dwa. -
zaśmiała się – to co?
Co, co?
Wywiad? -spytała podnosząc brwi
nie odpuścisz? - spytał
niee.
Dobrze, poczekaj tu kwadrans i
zaraz wracam.
Będę tu siedzieć. - mruknęła,
usiadła na ławce i wyciągnęła dyktafon bez którego nie
wychodzi z domu.
Ciao bella – usłyszała i
zobaczyła na ławce Paulo leżącego na boku podpierającego głowę.
Znowu ty?
Bella, zrozum to przeznaczenie.
Co? - zdziwiła się – przecież
przyjechałeś tu na wakacje. Do kuzyna.
Bella, ty jesteś Włoszką i ja
jestem Włochem! To przeznaczenie!
Mała poprawka. Jestem Brazylijką,
mój tata jest Włochem, co o niczym nie świadczy.
Bella, to przeznaczenie! -
powtórzył
twoim przeznaczeniem jest zabranie
stąd swojego Włoskiego tyłka i umieszczenie go w innym miejscu.
- odparł Brazylijczyk krzyżując ręce na piersi.
Ja się stąd nie ruszę! -
zaprotestował siadając
w takim razie my zmienimy lokum,
chodź Ed! - wziął dziewczynę za rękę i wyszli z trybun. Poszli
w stronę boiska gdzie oboje stawiali pierwsze piłkarskie kroki.
Usiedli w cieniu na trawie.
Mogę włączyć?
Tak, pewnie. - odparł
Szczęśliwy?
Nie rozumiem – mruknął
szczęśliwy z wygranej?
Bardzo szczęśliwy. Mimo, że był
to mecz towarzyski, wygrana zawsze cieszy. - uśmiechnął się.
Chciałbyś grać w jakimś
europejskim klubie?
To moje marzenie, chciałbym by
nadszedł taki dzień gdy dowiem się, że zaoferują mi transfer do
europejskiego klubu. Gra w lidze takiej jak hiszpańska, angielska
czy francuska to wielkie wyróżnienie.
W jakim klubie chciałbyś zagrać?
I dlaczego w Realu Madryt? - zaśmiał się
Real Madryt to klub marzeń, wiesz
grają tam najlepsi, atmosfera na stadionie... - rozmarzył się,
wyłączyła dyktafon i w strzęsła przyjacielem. - co?
Nico. - odparła śmiejąc się. -
chodź wracamy. - wstała i podała przyjacielowi dłoń. Wstał
dzięki jej pomocy. Szli w stronę domu dziewczyny popychając się
co chwila. - kochasz ją?
O czym ty mówisz, Ed nie rób
sobie jaj.
Pytam się czy kochasz Clarice. -
powtórzyła
noooo.....aaaaa.....czeeeeeemuuuu
pyyyytaaaaasz? - przeciągnął
bo się przyjaźnimy.
Kumplowi bym powiedział.
W ramach przypomnienia, to ty do
siódmego roku życia uważałeś mnie za chłopaka.
Tak. - mruknął
co?
tak, chyba kocham.
To dobrze – mruknęła – chodź
zrobimy pizze.
Umiesz robić pizze?
Przypominam ci, że mój tata jest
Włochem. Chodź – pociągnęła przyjaciela za rękę i
zaprowadziła do kuchni. Ubrudzeni mąką i sosem pomidorowym
siedzieli na trawniku i zajadali się domowym obiadem.
Następnego dnia
Jak każdego dnia wstała wcześnie
rano, ubrana w krótkie spodenki i koszulkę piłkarską zeszła do
kuchni i zaczęła przygotowywać śniadanie dla młodszych
bliźniaczek i rodziców. Gotowe naleśniki polała syropem klonowym
i odstawiła obok dzbanka świeżo wyciśniętej lemoniady i
pokrojonych owoców.
Hmmm.... co tak smakowicie
pachnie? - spytała jej rodzicielka
Bongiorno! Pachnie naleśnikami
bo to są naleśniki, tato. -
rodzice usiedli przy stole, nalewając lemoniadę do szklanki w
międzyczasie poszła zrobić rodzicom kawę.
Mam nadzieję, że we Włoszech
też będziesz robić tak pyszne śniadania – posłał córce
uśmiech.
Jedziemy na wakacje do Włoch? -
ucieszyła się
wracamy do Włoch – poprawił
córkę
dlaczego? - spytał smutno
Mówiliśmy ci, że wrócimy do
Włoszech.
Tak, ale urodziłam się tu,
wychowałam.
Nie powiedzieliśmy, że wracamy
na zawsze. - przytuliła ją matka
serio?
Znaczy się, jak będziesz
pełnoletnia, będziesz mogła wrócić. - uśmiechnęła się mama
ale to aż trzy lata.
Szybko zleci. - pocieszył ją
tata – pomyśl o tym z innej strony. Europejski football, AC
Milan, AS Roma, Juve...
ale to nie Real Madryt. - mruknęła
siadając
ale z Włoch jest bliżej do
Madrytu, niż z Rio.
W sumie, a co ze szkołą?
Myśleliśmy, że będziesz
chciała studiować w Europie. - oparła kobieta.
Czy wy się słyszycie? Teraz idę
do liceum, później studia, tak? To kiedy wrócę do Brazylii? Jak
będę mieć osiemdziesiąt lat?
Córcia, nie chcesz więcej czasu
spędzać ze swoim chłopakiem? A przy okazji, mogłaś nam
powiedzieć, że jesteś zakochana, nie musielibyśmy dowiad...
nie mam chłopaka – wydukała
Nie musisz ukrywać, wiemy że ty
i Paulo jesteście razem.
Nie jesteśmy, to że ten bęcwał
myśli, że jestem jego dziewczyną, nie oznacza, że jesteśmy
parą. - odparła wstając – wychodzę. Ubrała buty i wyszła z
domu, szła dobrze jej znaną drogą, do domu przyjaciela, mijając
małe sklepiki. Dotarła w upragnione miejsce. Zapukała, drzwi
otworzyła jej niska uśmiechnięta kobieta.
Dzień dobry – przywitała się.
Dzień dobry,dziecko. Możesz
obudzić mi przyszłą gwiazdę piłki, bo mi to jakoś nie
wychodzi. - zaśmiała się
dobrze, postaram się.
I zejdźcie na śniadanie -
zawołała za nią. Poszła do pokoju swojego przyjaciela
wstawaj – wyszeptała mu do ucha
– hej, podudka.
Yyuuumm – mruknął
Wstawaj! Roberto Carlos przyszedł
i czeka w kuchni! - na co zerwał się z łóżka
Mamo nie rób mi siary! - krzyknął
i zaczął szukać spodni. Usłyszał za plecami śmiech –
dlaczego się śmiejesz?
Z niczego. Twoja mama kazała mi
cię obudzić.
CO?
nie ma tu Carlosa.
Jak to nie ma?
Normalnie, twoja mama nie mogła
cię dobudzić, ale mi się udało. Czekam na ciebie w kuchni.
Okey. - wyszła z pokoju
przyjaciela, zeszła na dół, pożegnała się z kobietą i zrobiła
sobie i przyjacielowi owocową herbatę.
To gdzie to śniadanie Ed?
Na stole – odparł smutno
co jest? Coś się stało? -
podszedł bliżej – Hej, nie płacz – objął ją ramieniem –
co się stało?
Katastrofa.
O czym mówisz? - spytał
ściszając głos
moi rodzice chcą wrócić do
Włoch. - wydukała
ale jak to? Przecież tu się
urodziłaś wychowałaś.
Tak, ale tylko ja jestem tak
związana z Brazylią. Bo wiesz, Mona urodziła się i wychowała we
Włoszech i tam wróciła studiować. Bliźniaczki też tam się
urodziły i mimo, że łącznie były tam może pół roku, chcą
tam wrócić, tata jest Włochem, a mi powiedzieli że jak będę
pełnoletnia będę mogła wrócić.
Ale wtedy skończysz szkołę i
jak dobrze pamiętam to chciałaś studiować w Madrycie.
Widzisz! I co ja mam zrobić?
Zacisnąć zęby, pojechać do
Włoch, pokazać im co potrafisz, na wakacje przyjeżdżać tu. A
jak ja będę piłkarzem Los Blancos, ty będziesz studiować
dziennikarstwo, będziemy mieszkać w Madrycie i cieszyć się
życiem.
Jako jedyny mnie rozumiesz –
przytuliła przyjaciela.
Wiem Ed, a teraz mnie puść, bo
żeby być dobrym piłkarzem muszę być żywym piłkarzem. - oboje
parsknęli śmiechem. Otarł łzę z policzka dziewczyny.
czerwiec, 2004
Jak było w szkole? - spytała
kobieta, gdy dziewczyna weszła do domu, odstawiła torbę i weszła
do kuchni.
Beznadziejnie. - mruknęła,
siadając przy stole.
Co się stało? Nie możesz raz
wrócić do domu i powiedzieć 'super'
Ale oni wszyscy są tacy dziwni. -
jęknęła – dziewczyny patrzą na mnie jak na wariatkę, bo lubię
piłkę nożną i wiem o co tam chodzi, a nie gapię się na
piłkarzy jak na ciastko z czekoladą. Zresztą co ja ci będę
opowiadać.
Niedługo koniec roku...
nareszcie, jeszcze tylko 16 dni i
wakacje.
Kiedy wystawiają oceny? - spytała
już są wystawione.
To dobrze. Wyjeżdżam do bab...
jedziemy do Brazylii? - spytała z
entuzjazmem
nie, nie. Ja wyjeżdżam, na dwa
tygodnie. - odparła, dziewczynie zrzedła mina – w tym czasie nie
będziesz musiała iść do szkoły
łuhu! - mruknęła
tylko zastąpisz mnie w piekarni.
Ale czad. Mogę iść do siebie?
Tak. Ja wychodzę. Daj siostrom
obiad i sama coś zjedz. - to były najdziwniejsze dwa tygodnie jej
życia, cieszyła się że może pracować w piekarni, ale
jednocześnie smuciła, bo jej mama poleciała do Brazylii. Jedyne
co ją cieszyło to myśl, że za miesiąc będzie spędzać czas z
najlepszym przyjacielem. Nie słuchając wywodów matki, że to nie
dziewczęce i biegając za piłką nie znajdzie męża. A po co jej
mąż? W końcu ma 16 lat.
Jeszcze dwa dni – mruknęła
wiążąc buty
koszmar – odparły siostry
dlaczego?
Bo opuścimy Włochy i pojedziemy
do Brazylii.
To chyba dobrze.
No właśnie nie.
Ja się cieszę – odparła –
ubierajcie buty, odprowadzę was i pójdę do piekarni. -
odprowadziła siostry, jak zawsze słuchając dlaczego Włochy są
lepsze od Brazylii. Wchodząc do piekarni zderzyła się z kimś w
progu – auć!
O przepraszam, nie chciałem
zrobić ci krzywdy.
Nic się nie stało. Bardziej się
wystraszyłam.
Nie chciałem cię wystraszyć.
Powiedziałam, że nic się nie
stało. - uśmiechnął się i wyszedł – cześć tato.
Cześć. Oglądamy dzisiaj mecz?
Pewnie tato. Jak skończę pójdę
kupić jakieś chrupki i paluszki.
Dobrze. Bądź grzeczna.
pa. - pożegnała ojca, włączyła
komputer, ruch nie był duży, równo o 18 zamknęła piekarnię.
Zrobiła w sklepie zakupy, zadowolona poszła do domu. Gdy weszła w
drzwiach przywitał ją zapach pizzy. - wróciłam!
W kuchni jest pizza! - krzyknęła
matka
Gdzie tata?
Poszedł do baru z wujkiem.
Dlaczego?
Poszli obejrzeć jakiś mecz. -
uśmiechnęła się
ale mieliśmy oglądać mecz
tutaj.
Dziewczynki zaprosiły koleżanki
i mają jakieś pidżama party. Widzę, że kupiłaś chrupki.
Tak, dla siebie.
Nie podzielisz się?
Weź wszystko – mruknęła,
zabrała kawałek pizzy i poszła do swojego pokoju.
7 stycznia 2007
Tato! Szybciej! Zaczyna
się! - krzyknęła
już! Niosę popcorn! -
krzyknął, rozsiedli się przed telewizorem i wtedy ją zamurowało.
O boże – szepnęła
– udało mu się! - krzyknęła – tato! Słyszysz! Udało mu
się!
Co się stało? -
zapytał gdy widział łzę spływającą po jej policzku.
Udało mu się, jest w
Realu.
Kto?
Marcelo – wyszeptała.
Ich kontakt urwał się dwa lata temu, po wakacjach w Rio. Wysłała
mu dwa listy na święta, na żaden nie odpowiedział. Po ukończeniu
szkoły chciała wrócić do Brazylii, ale to już nie miało sensu.
Postanowiła studiować w Londynie. Pierwszy rok studiów zleciał
jej na zakuwaniu i ciężkich sesjach, żaden profesor nie
odpuszczał twierdząc, że jego przedmiot to ten najważniejszy. Po
wyczerpującym roku nadszedł czas na wakacje. Cały rok odkładała
pieniądze na wakacje w Madrycie. Opłacało się pracować po
zajęciach, by teraz kroczyć z aparatem przez Bernabeu. Największą
frajdą była możliwość wyjścia na boisko. - gdybym mogła być
chłopakiem – powiedziała do siebie, pod jej nogi przywędrowała
piłka.
Hej! Podasz?! -
usłyszała znajomy krzyk – chyba, że się boisz o fryzurę. -
odłożyła plecak, zrobiła dwa kroki do tyłu i kopnęła piłkę,
która powędrowała w górę wprost w ręce chłopaka – Wow!
Znałem tylko jedną osobę, która tak potrafi.
I mówiłeś na nią
Ed? - uśmiechnęła się
Nie możliwe! ED?!
We własnej osobie –
piłkarz szybko do niej podbiegł i wziął dziewczynę w objęcia
czemu nie odpisałaś
na moje listy?
Mogłabym zapytać cię
o to samo. - powiedziała krzyżując ręce na piersi
Pisałem, raz w
miesiącu. Próbowałem się z tobą skontaktować w każdy możliwy
sposób. Nawet przez internet. Próbowałem wszystkiego, uwierz mi.
Nawet gdy twoja mama przyjechała do Brazylii, powiedziała że nie
chcesz utrzymywać ze mną kontaktu.
Co? - zdziwiła się –
Marcelo, wierzę ci, bo też chciałam skontaktować się z tobą w
każdy możliwy sposób. Nie wierzę, że chcieli nas rozdzielić.
Prawdziwej przyjaźni
nie da się rozdzielić. - powiedział – co robisz w Madrycie?
Przyjechałam na
wakacje.
z...
sama. Teraz uczę się
w Londynie, rodzice z siostrami są we Włoszech. Babcia w Brazylii,
chciałabym ją odwiedzić, ale dopiero we wrześniu.
A gdzie mieszkasz.
W małym hotelu. Czemu
pytasz?
Bo zaraz jedziemy cię
wymeldować i zameldować u mnie w domu.
CO? a moja wycieczka po
Bernebeu? - spytała zaskoczona
przypominam ci, że
jestem piłkarzem i nie ma problemu bym tu przyszedł i cię
oprowadził.
Od zawsze wiedziałam,
że jesteś cudownym facetem. - powiedziała mu do ucha przytulając
Brazylijczyka
powiedz to Clarice. -
mruknął
jesteście razem? -
pisnęła
tak, ale ostatnio ma
jakieś humory, nie wiem co się stało i wyprzedzam twoje pytanie,
Clarice nie jest w ciąży. - tylko przytaknęła głową. - chodź
zbieramy się.
Wieczorem
Oboje zmęczeni siedzieli
na trawie i ciężko dyszeli
mówiłem ci, że
potrafisz zmęczyć człowieka?
Nooo, ale częściej
mówiłeś że dużo gadam.
Po kim tak nawijasz?
Nie wiem. Chodź
pogramy jeszcze.
Czy ty masz jakąś
granicę zmęczenia
nic mi o niej nie
wiadomo. - po kilku dniach spędzonych 'jak za starych czasów'
przyszła chwila rozstania. Stojąc na lotnisku, nie odzywali się
do siebie. Dziewczyna ukradkiem wytarła łzę z policzka.
Widziałem – mruknął
– nie płacz, teraz na pewno nie utracimy kontaktu.
Obiecujesz?
Tak. - odparł
przytulając przyjaciółkę.
Czerwiec, 2011
Wakacje się skończył,
nadszedł nowy rok szkolny i kolejne miesiące zakuwania. Bycie
dziennikarką nie jest łatwe, tym bardziej sportową. Bo uważa
się, że na sporcie faceci znają się najlepiej. Ich głupie
pytania ' jaki kolor ma trawa?' ' ile jest bramek?' ' który piłkarz
jest najprzystojniejszy?' nadszedł ostatni semestr i zadanie.
Należy przeprowadzić wywiad z jakimś sportowcem, nie koniecznie
znanym. Uśmiechnęła się sama do siebie. Wywiad z piłkarzem, nie
byle jakim, bo Królewskim. Już wyobrażała sobie miny tych co ją
krytykowali. Wywiad z jej najlepszym przyjacielem, (o czym nie każdy
musi wiedzieć) sprawił, że dostała najwyższą ocenę w grupie i
została zwolniona z ostatniego egzaminu.
DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ,
DZIĘKUJĘ, DZIĘĘĘĘĘĘKUUUUJĘĘĘĘ!!! - krzyczała do
słuchawki
Ogłuchłem przez
ciebie! Wariatko! - zaśmiał się – czyli mogę do ciebie zwracać
się pani dziennikarko?
Możesz. - powiedziała
dumnie – kiedy odwiedziesz mnie w Madrycie?
Zależy kiedy mnie
zaprosisz.
Ciebie zapraszać nie
muszę. Zresztą nie byłaś u nas od.....no właśnie od kiedy?
Przyjadę na ślub. -
zaśmiała się
ale tak tydzień przed?
Nawet dwa.
To widzimy się za...
widzimy się za trzy
dni. - dokończyła
a twój
ten....zapomniałem imienia.
Paulo – odparła
a pamiętasz jak go nie
lubiłaś?
To było w
dzieciństwie. Potem spotkałam go w piekarni rodziców, zmienił
się – chłopak tylko głośno westchnął – nie lubisz go?
Najważniejsze byś ty
była z nim szczęśliwa.
Pogadamy w Madrycie.
Czekaj na mnie na lotnisku, wyląduje o 10. pogadamy na miejscu i
już cię uprzedzę, bo mam małą niespodziankę. - powiedziała i
rozłączyła się. Minęły trzy dni, które dłużyły jej się
niemiłosiernie. Miała mieszane uczucia, bo cieszyła się
spotkaniem z przyjacielem, z drugiej strony była smutna bo Paulo
się z nią nie pożegnał i powiedział że zobaczą się dopiero
na ślubie. Trzy godziny lotu spędziła na słuchaniu muzyki, mimo
że preferowała rap z przyjemnością słuchała koncertu Rity Ory.
Kapitan okładu poprosił by zapiąć pasy, za chwilę wyląduje na
hiszpańskiej ziemi. Odprawę przeszła biegiem, by po chwili
wylądować w ramionach przyjaciela.
To co to za mała
niespodzianka? - spytał gdy siedzieli w domu Brazylijczyka
tadam! - pokazała dłoń
no widzę, twoja ręka.
Nie, nie. Tu –
wskazała na serdeczny palec – iiii??
widzę pierścionek.
CO? ZARĘCZYŁAŚ SIĘ?? Z NIM? Z POLO? Przecież go nie cierpiałaś
Z Paulo. Mówiłam ci,
że się zmienił, jest wspaniały. Szkoda, że przyjedzie dopiero
na ślub. Pomógłby mi wybrać sukienkę.
Nie masz jeszcze
sukienki?
Jeszcze nie. Nic mi się
nie podobało. - odparła smutno – ale ty mi pomożesz.
Pewnie. Masz jakieś
plany na jutro? - zaprzeczyła głową – świetnie, pójdziesz ze
mną na trening?
Na Valdebebas?
Tak. To ja się
zbieram. - powiedział wstając z kanapy
dlaczego?
Clarice chce z tobą
porozmawiać. Nie pytaj o czym, ja wiem, ale Clarice ci to wyjaśni.
- Marcelo wyszedł, siedziała chwile sama. Gdy usłyszała dźwięk
otwierających się drzwi, wychyliła się by zobaczyć kto wchodzi
do domu. Była to Clarice.
Cześć – przywitała
się
Witaj – odparła i
przytuliła dziewczynę – nie będę owijać w bawełnę,
zostaniesz moją druhną?
Co? ja? A-a-a-a
dlaczego ja? - wydukała
booo.... chcemy byś
była ważną częścią tej uroczystości.
A kto będzie świadkiem
Marcelo?
Jego przyjaciel David –
uśmiechnęła się – będziecie ładnie wyglądać, jako nasi
świadkowie.
Tydzień później
Marcelo? A ta? -
spytała pokazując się w kolejnej, tym razem niebieskiej sukience,
usłyszała chrapanie – no świetnie – mruknęła.
Ta jest ładna, ale w
tamtej zielonej wyglądałaś ładniej – odparł męski głos –
przepraszam, że cię wystraszyłem.
Nic...nic...
ni..ne...nie szkodzi. - wydukała
ty zapewne jesteś
Editta – uśmiechnął się
tak, ale mów po prostu
Ed. - delikatnie się zarumieniła
jestem Da....
wiem kim jesteś.
Pisałam na studiach felieton o Brazylijskiej reprezentacji piłki
nożnej – zaczęła nieśmiało
to co studiujesz?
Właśnie skończyłam
dziennikarstwo sportowe.
Słyszałem o wywiadzie
z Marcelo – zaśmiał się
papla – mruknęła
pewnie ciężko ci było
wyrwać się z pracy.
Dopiero szukam pracy.
Chciałam zrobić sobie małą przerwę.
Jak będę mógł
pomóc, to śmiało.
Dzięki, Marcelo też
się oferował – odparła – czyli mówisz, że mam wziąć
tamtą... miętową.
Zdecydowanie –
uśmiechnął się – ja obudzę Marcelo, a ty się przebierz, bo
widzę że zakupy średnio cię kręcą.
Wieczorem
Paulo! Cześć. -
ucieszyła się rozmową z narzeczonym
Słuchaj, sprawy się
skomplikowały.
Co? o czym mówisz? Co
się skomplikowało
Nie przyjadę tak jak
się umawialiśmy.
Przyjedziesz w dzień
wesela.
Nie, nie rozumiesz.
Wcale nie przyjadę.
Co? - spytała
zdziwiona
to koniec tego związku,
prześlij mi pierścionek na adres, który wyślę ci SMS-em. Cześć
– rozłączył się, a po jej policzkach spłynęły łzy. Szybko
wstała, otarła łzy, w łazience przemyła twarz zimną wodą i
wyszła na podwórko, było już ciemno, usiadła na trawie i
obracała w palcach pierścionek, zamachnęła się i wyrzuciła
błyskotkę.
Au! - usłyszała w
dali – Ed wiem, że nie pomogłem ci w wyborze sukienki, ale czy
to jest powód do rzucanie we mnie pierścionkami.... ty płaczesz?
Mała co się stało?
Zerwał ze mną, ma
inną, wysłał mi SMS-em adres na który mam mu odesłać ten
pierścionek, który trzymasz w dłoni. - wyjaśniła
a to skurwiel –
syknął
no śmiało powiedz, że
miałeś rację, że mówiłeś że tak to się skończy.
Szkoda słów na takich
jak on. Chodź, przytul się – dziewczyna bez słowa wtuliła się
w przyjaciela – chcesz wysłać mu ten pierścionek?
A co innego mam zrobić?
- wychlipała
mam lepszy pomysł –
mruknął i wyrzucił daleko przed siebie pierścionek – i po
kłopocie
a co mu wyślemy? -
spytała
plastikowy pierścionek
z automatu – zarechotał. Następnego dnia obudził ją ból
głowy, w końcu przepłakała większość nocy. Podreptała do
kuchni w koszulce reprezentacji swojego kraju. Słońce dopiero
wstawało, niebo miało kolor błękitu.
Już nie śpisz? -
usłyszała za sobą
co? nie. Boli mnie
głowa. - wytłumaczyła
siadaj zrobię ci kawę.
Chcesz jakieś tabletki? - spytał – mogę wiedzieć z jakiego
powodu boli cię głowa? Mnie zawsze dzień po locie samolotem.
Wiesz, ciśnie...
zerwał ze mną –
przerwała mu – najnormalniej w świecie zostawił mnie dla innej
i jeszcze wysłał mi SMS-em adres na który mam odesłać
pierścionek, ale Marcelo go wyrzucił i wyślemy jakiś plastikowy.
I prawidłowo. Znaczy,
nie że z tobą zerwał, tylko ten pomysł Marcelo. - wyjaśnił –
proszę twoja kawa – podał dziewczynie kubek i delikatnie się
uśmiechnął.
Dziękuję –
wyszeptała
Dzień ślubu
Nie chcesz za mnie
wziąć tego ślubu? - spytał przyjaciela odwracając się do niego
przodem.
O nie, nie. - szybko
zaprzeczył – mam dość bab na co najmniej kilka miesięcy, jak
nie lat.
Myślałem, że lubisz
Eda.
Bo lubię –
potwierdził – a jakie ma to znaczenie? Jest miłą dziewczyną,
znam ją tydzień, to wszystko. - wzruszył ramionami
dobra, nie wnikam.
Trzymaj obrączki, zaraz musimy być w kościele. - ceremonia odbyła
się w małym kościele, obecna była najbliższa rodzina i
przyjaciele ci których znali zza czasów dzieciństwa spędzonego w
Brazylii i prócz Davida pojawili się Pepe, Kaka i Angel Di Maria.
Siedziała przy jednym stole z Nowożeńcami, ich rodzicami i
świadkiem jej przyjaciela, Davidem.
Dlaczego nie tańczysz?
- spytała kiwając głową w rytm muzyki ulubionej wokalistki
A. nie mam z kim, B.
Nie potrafię, C. Jedyną rzeczą z którą umiem tańczyć to
piłka.
Ze mnie też marna
tancerka. - zarumieniła się
toooo...moooże w
dwójkę nam lepiej pójdzie? - zaproponował, zgodziła się
Pół roku później,
Londyn
o 12, w La Roche masz
wywiad z piłkarzem Chealse, weź dyktafon i rób to co potrafisz
najlepiej. - powiedział starszy mężczyzna
dobrze szefie, już
jadę. - odparła – a kto to.... - nie dokończyła, bo mężczyzny
już nie było.
Siedziała w małej
kawiarni, obracała w dłoniach dyktafon, gdy usłyszała dźwięk
otwieranych drzwi, podniosła głowę i ujrzała nikogo innego jak
Davida Luiza, uśmiechnął się i zajął miejsce naprzeciw
dziewczyny.
Cześć. Nie
wiedziałem, że cię tu spotkam. Mieszkasz w Londynie?
Tak, od studiów –
odparła
kurcze, przyszedłem tu
na wywiad, a spotkałem ciebie – zaśmiał się
coś mi się wydaje, że
ten wywiad ...to ze mną
serio? - spytał
zaskoczony
tak, tu mam dyktafon, a
tu mam leg....
nie musisz mi nic
pokazywać, przecież ci wierzę – zamówił wodę, a dziewczyna
włączyła dyktafon, rozmawiali ponad godzinę, dopiła kawę i
wyłączyła dyktafon.
Dziękuję –
powiedziała – bardzo miło mi się z tobą rozmawiało
mogę szczerze
powiedzieć wzajemnie. - uśmiechnął się
przepraszam –
powiedziała i wyciągnęła telefon, odczytała SMS-a i cicho
westchnęła
coś się stało? -
spytał
nie, chciałam iść na
koncert, ale nie ma już biletów.
Kogo?
Rita Ora – mruknęła
tooo, może pójdziemy
razem? - spytał i pokazał dziewczynie dwa bilety.
Pierwszy oneshot za mną :)) myślę, że niektórzy domyślają się kto jest bohaterką....